Szarzy ludzie w szarych domach żywiący się szarością, wszystko to zaś ku chwale szarej Polski, zwanej dla niepoznaki ludową – mniej więcej tak, choć szczęśliwie jedynie w projekcjach tęgich partyjnych głów, wyglądać miało podejście do jedzenia w czasach słusznie minionych. Zamierzenia dość szybko rozminęły się jednak z rzeczywistością, przekorna ludzka natura sprawiła zaś, że produkty ówczesnej kreatywności kulinarnej (mimo że w większości "kombinowane") przetrwały o wiele dłużej niż misternie budowany peerelowski "dobrobyt". Ich deserowa część natomiast (a ta, w odpowiedzi na konieczność dosłodzenia gorzkiej codzienności, była dość spora) po części króluje aż do dziś. I to ją właśnie wrzucamy tym razem na tapet.