Obowiązkowy w PRL, ale z dużo dłuższą tradycją. Prosty deser, który może konkurować z kultową panna cottą
Dla wielu z nas ten deser to smak dzieciństwa. Był jedną z najpopularniejszych słodkich potraw PRL, ale jego historia sięga dużo dalej. Dzisiaj, gdy zachwycamy się modnymi, najczęściej zagranicznymi słodkościami, babciny specjał popadł w zapomnienie. A szkoda, bo odpowiednio podany do złudzenia przypomina kultową panna cottę, a jest od niej o niebo lepszy i dużo tańszy. Ma też w sobie coś, czego włoskiej piance zdecydowanie brakuje - jest wyjątkowo sentymentalny.

Legumina z kaszy manny kilkadziesiąt lat temu w wielu domach była punktem obowiązkowym po niedzielnym obiedzie. Dzisiaj mało kto o niej pamięta, a niektórzy mogą nawet nie wiedzieć, co oznacza ta mało apetycznie brzmiąca dzisiaj nazwa. Ale deser sięgający swą historią setki lat wstecz, ma teraz szansę na wielki powrót, bo, chociaż to wcale nie takie oczywiste, idealnie wpisuje się w najnowsze kuchenne trendy. Jest prosty, minimalistyczny, sentymentalny, a jednocześnie bezpretensjonalny i... śmiesznie tani. A do tego można go przygotowywać na wiele sposobów.
Wywodzi się jeszcze z kuchni staropolskiej
Gwoli ścisłości musimy zacząć od tego, że w kuchni staropolskiej słowo legumina było pojęciem bardzo szerokim. W zasadzie mogło oznaczać każdy deser, a czasem nawet danie wytrawne. Od słodkich klusek, po dania zapiekane, specjały z ryżu oraz budynie i kisiele - leguminy jadano z serem, z owocami, a nawet z warzywami (te ostatnie zwłaszcza w czasie postu).
Kultowy deser PRL - legumina z kaszy manny
Później w polskich domach największą popularność zyskała ta prawdopodobnie najprostsza, czyli legumina z kaszy manny. Gotowana, a czasem dodatkowo także pieczona, podawana z owocami, syropem, sosem, albo kompotem. To właśnie ten deser najbardziej zapadł nam w pamięć, a w czasach PRL był absolutnym klasykiem.
Serwowano ją nie tylko w domach, ale także w stołówkach pracowniczych, barach mlecznych, przedszkolach, sanatoriach... Była tania, sycąca, łatwa w przygotowaniu, lekkostrawna i po prostu pyszna. A dzisiaj jako retro przysmak zasługuje na "drugie życie".

Przepis na tradycyjną leguminę z kaszy manny
Musimy wspomnieć o tym, że nawet tę najprostszą leguminę z kaszy manny przygotowywano (co najmniej) na dwa sposoby - w zależności od rodzinnej tradycji, albo warunków w danym domu. Najczęściej była po prostu gotowana - miała wówczas gładką, ale zwartą konsystencję. Nieco rzadziej występowała w wersji pieczonej - wtedy pojawiała się na niej rumiana skorupka, przyjemnie kontrastująca z miękkim wnętrzem. Obydwie te metody mają swoje zalety - gotowanie jest szybsze i bardziej oszczędne, ale dzięki zapiekaniu deser zyskuje na wyglądzie i ma ciekawszą strukturę.
Składniki:
- 1 litr mleka
- 100 g kaszy manny
- 3 jajka
- 3-4 łyżki cukru
- 1 opakowanie cukru waniliowego lub kilka kropel ekstraktu waniliowego
Do wersji zapiekanej:
- masło i bułka tarka do przygotwania formy
Do podania, opcjonalnie:
- świeże owoce sezonowe, dżem, syrop owocowy lub polewa smakowa
Przygotowanie:
Mleko wlej do garnka, dodaj cukier i cukier waniliowy lub esktrakt i zagotuj. Na wrzące mleko powoli wsypuj kaszę mannę, cały czas intensywnie mieszając (to ważne, aby nie zrobiły się grudki i legumina była gładka). Po około 5 minutach, gdy kasza zgęstnieje, zdejmij garnek z ognia i odstaw do przestudzenia.
Oddziel białka od żółtek. Białka ubij na sztywną pianę. Żółtka dodaj do lekko ciepłej kaszy i wymieszaj. Na koniec delikatnie połącz masę z pianą z białek.
Jeżeli chcesz zapiec leguminę, przygotuj formę do pieczenia - wysmaruj ją masłem i wysyp bułką tartą. Przelej masę do blachy i piecz przez pół godziny w temperaturze 180 stopni, aż lekko się zarumieni.
Legumina kontra panna cotta
Leguminę, zwłaszcza tę nie pieczoną, można podawać na ciepło, w salaterce, z dodatkami - wielu z nas właśnie formą ją kojarzy, ale w tej wersji nie zachwyca wyglądem. Można za to przełożyć ją do mniejszych naczyń, np. kokilek, silikonowych foremek na muffiny czy zwykłych szklanek, zaczekać aż stężeje, a potem wyjąć ją na talerz, do góry dnem. I uzyskać w ten sposób cudo do złudzenia przypominające panna cottę.

Porównujemy te dwa desery właśnie ze względu na wygląd, bo ich skład jest zupełnie różny. Oba można serwować w małym naczyniu, lub "do góry nogami" na talerzyku. Ale panna cotta, przez zastosowanie tłustej śmietanki i żelatyny, jest bardziej kremowa i miękka, a legumina bardziej zwarta - a po zapieczeniu także puszysta i z chrupką warstwą u góry.
Zobacz też: Wilgotne ciasto czekoladowe z cukinii. Prosty deser, który smakuje jak z najlepszej cukierni
Dlaczego warto wrócić dzisiaj do leguminy
Chociaż panna cotta kusi ze względu na swoją światową sławę i włoski rodowód, to legumina z kaszy manny ma w sobie coś, czego jej brakuje - ciepło rodzinnego domu, a nawet pełen ładunek emocjonalny (przecież kojarzy nam się z najpiękniejszymi latami).
I naprawdę warto dzisiaj do niej wrócić, ba, uczynić ją nowym viralowym deserem, ze względu na prosty skład (bez żelatyny, tłustej śmietany czy innych udziwnień), szybkie wykonanie, nieskończone możliwości modyfikacji (można ją zrobić z kakao, z bakaliami itd.) i śmiesznie niską cenę.
To jak, dasz się przekonać i podasz ją po niedzielnym obiedzie?