Mikołajów jest dwóch, a w Polsce jeszcze ktoś trzeci - czyli poplątane dzieje grudniowych prezentów
Mogłoby się wydawać, że w Polsce Mikołaj odwiedza nas dwa razy, ale nie. Mikołajów jest dwóch, a każdy przychodzi innego dnia. Jest jeszcze ktoś trzeci - od najpopularniejszego Santa Clausa dużo starszy i niemający nic wspólnego ani z nim, ani z tym historycznym Mikołajem. To on zapoczątkował zwyczaj obdarowywania się prezentami w naszym kraju, ale gdybyśmy go spotkali w grudniowy wieczór, radość ze spodziewanych podarunków mogłaby ustąpić innej, dużo mniej pozytywnej emocji.

Czy święty Mikołaj przychodzi w Polsce dwa razy?
6 grudnia w Kościele obchodzone jest wspomnienie świętego Mikołaja, które dzisiaj nazywamy mikołajkami. Oczywistą współcześnie formą świętowania tego dnia jest obdarowywanie prezentami, które przynosi nikt inny, jak właśnie święty Mikołaj. Coś tu się jednak nie zgadza. Przecież współczesny Mikołaj, w każdym porządnym świątecznym filmie, podarki przynosi w Boże Narodzenie. Czy Polacy są więc tak uprzywilejowani w oczach wesołego brodacza, że postanowił odwiedzać nas aż dwa razy w ciągu jednego miesiąca?
Nie, bo brodaty, czyli Santa Claus i ten oryginalny, czyli święty biskup, to dwie inne postaci. A my nie jesteśmy jedynym krajem, w którym prezenty pojawiają się w grudniu aż dwa razy, ale te od Mikołaja wiążą się tradycyjnie tylko z 6 grudnia, podobnie zresztą jak w innych miejscach, zwłaszcza w Europie. A ten Mikołaj, który zainspirował podarunki, nie ma nic wspólnego z Bożym Narodzeniem. Zaskakujące, prawda? A to dopiero początek.

Święty Mikołaj nie ma nic wspólnego z Bożym Narodzeniem
Niewiele jest w historii świata postaci, które na przestrzeni wieków tak bardzo ewoluowały, albo wręcz rozdwajały swoją osobowość. Święty czczony w kościele, Mikołaj, biskup z Miry, zmarł 6 grudnia (stąd jego wspomnienie w Kościele właśnie tego dnia), a żyć miał podobno między III a IV wiekiem.
Podobno, bo życiorys tej postaci jawi się niezwykle tajemniczo. Przez długi czas nie wspomina się go nigdzie, a potem kolejni hagiografowie tworzą coraz to bogatsze opisy jego żywota, bazując na mniej lub bardziej wiarygodnych podaniach. Przypisuje mu się wiele cnót i czyny wręcz cudowne, a najszerzej powtarzaną informacją jest to, że po odziedziczeniu majątku ojca postanowił rozdać go biednym.
I tak z czasem w dniu wspomnienia świętego Mikołaja wierni zaczęli obdarowywać się drobnymi podarkami. Nadal nie miało to jednak żadnego związku z Bożym Narodzeniem. Kanonizowany biskup był zaś uważany za patrona najmłodszych.
A w XX wieku postać świętego, który wręczał prezenty, stała się tylko daleką inspiracją do stworzenia tego nowoczesnego, umówmy się - mocno skomercjalizowanego Mikołaja, nieprzypadkowo ubranego w kolory kojarzone z popularnym gazowanym napojem, który w Boże Narodzenie odwiedza domy na całym świecie... ale nie w Polsce. Przynajmniej nie tradycyjnie. Nasz świąteczny dawca prezentów jest dużo starszy od tego w czerwonym kubraku.
Kto przynosi w Polsce prezenty pod choinkę? Tradycyjnie na pewno nie Mikołaj
W Polsce ze świętym Mikołajem, tym prawdziwym, czyli biskupem, wiązało się obdarowywanie drobiazgami w dzień 6 grudnia. To już wiemy. A prezenty w Boże Narodzenie, żeby nie było zbyt łatwo, serwowała nie jedna, a kilka postaci, w zależności od lokalizacji, a niektóre przetrwały nawet do dziś.
Dzieciątko Jezus przynosiło prezenty w największej liczbie regionów, Gwiazdka - w Małopolsce i na Śląsku, gdzieniegdzie Aniołek i w końcu on - Gwiazdor, który zasługuje na szczególną uwagę z wielu powodów.
Po pierwsze był popularny na szerokich terenach Polski (w Poznańskiem, na ziemi lubuskiej, Kujawach i Warmii, Kaszubach, Kociewiu i ziemi bydgoskiej). Po drugie jest dużo starszy od współczesnego Mikołaja, po trzecie - jego fizjonomia i usposobienie nijak ma się do radosnego brodacza, a po czwarte - nie ma nic wspólnego z Mikołajem biskupem.
Trudno uwierzyć, jak wyglądał "pierwszy polski Mikołaj"
Najstarszy polski dawca prezentów wywodzi się z dawnych tradycji kolędniczych, a jego nazwa od gwiazdy będącej atrybutem grup odwiedzających domy z pieśnią na ustach. W przeciwieństwie do uśmiechniętego grubaska w czerwonym kubraku Gwiazdor nie wyglądał przyjaźnie, ani przyjazny nie był.
Zwykle nosił kożuch lub futro, ewentualnie baranicę, twarz smarował sadzą albo zakładał maskę, do tego miał jeszcze pas z dzwonkami i obowiązkowo - rózgę.
Gdy pojawiał się w domu, najmłodsi mogli, powiedzmy, czuć lekki dyskomfort. Gwiazdor był surowy - zadawał pytania, przepytywał z modlitw, a ewentualne prezenty dawał tylko tym, którzy popisali się wiedzą. Zdecydowanie, Gwiazdor nijak nie przypominał współczesnego Świętego Mikołaja. Tego z Miry również nie.
Poplątane dzieje grudniowych prezentów
Tak więc mamy 6 grudnia, gdy prezenty przynosi Mikołaj, który powinien być biskupem i który ze Świętami Bożego Narodzenia nie ma nic wspólnego. I mamy prezenty pod choinką, które na świecie, chociaż nie całym, przynosi święty Mikołaj, który z kolei do Mikołaja biskupa nijak nie jest podobny i trudno powiedzieć czemu mieszka akurat na Biegunie Północnym, skoro jego teoretyczny pierwowzór pochodził z terenów dzisiejszej Turcji. Zdecydowanie, Mikołajów jest dwóch.
A w Polsce mamy w końcu i trzeciego dawcę prezentów - Gwiazdora - starszego od tego najpopularniejszego Mikołaja i będącego niemalże jego przeciwieństwem oraz kompletnie niezwiązanego z Mikołajem biskupem, ale za to związanego z Bożym Narodzeniem. I to Gwiazdor zapoczątkował w naszym kraju tradycję dawania prezentów - w święta oczywiście, nie w mikołajki.






