Czas pełen tradycji, ale... czy aby na pewno? O najpopularniejszych świątecznych mitach
Kamil Olek
Święta w pełni (przynajmniej dla sporej części świata), nie znajdziemy więc lepszej okazji, by poruszyć temat ich "prawdziwości". To właśnie w ostatnich dniach grudnia szczególnie żywe stają się bowiem opowieści o zwyczajach i tradycjach, które z różnych powodów przyjmujemy za oczywistość. By nie wywoływać jednak dodatkowych emocji (a w tym czasie na ogół ich nie brakuje), skupimy się na tych, które dotyczą najpopularniejszych świątecznych symboli. Bo mało co okazuje się takie, jakim to sobie wyobrażaliśmy.
Dwanaście czy trzynaście potraw? Świąteczna numerologia w wielkim skrócie
Na początek wróćmy na chwilę do wczorajszej kolacji. Według dość powszechnego przekonania wigilijny stół powinien się bowiem uginać pod ciężarem dwunastu potraw – współcześnie tę liczbę tłumaczy się zaś odniesieniem do dwunastu apostołów. Prawda jest jednak taka, że dwunastka ma swoje korzenie w symbolice ludowej oraz agrarnej, gdzie kojarzona była przede wszystkim z dwunastoma miesiącami roku. Wyrażała przez to pełen cykl natury oraz szeroko rozumianą harmonię, będąc przy tym wyrazem zamknięcia pewnego rytmu życia, a także następującego odrodzenia.
Co ciekawe, w wielu regionach Polski liczba ta wcale nie była tak oczywista, jak mogłoby się dzisiaj wydawać. Zdarzało się też, że na stole lądowało trzynaście potraw – liczba ta symbolizowała obfitość i nadzieję na dobry rok, a jednocześnie stała w opozycji do pejoratywnego znaczenia, znanego z kultury zachodniej. W uboższych domach, przy ograniczonym dostępie do składników, zdarzało się zaś, że liczba dań wynosiła mniej, a większą rolę odgrywała praktyczność. W bogatszych z kolei bywało ich znacznie więcej. W efekcie liczba potraw była przez wieki dużo bardziej elastyczna i dostosowana do możliwości, niż nam się to współcześnie wydaje.
Opłatek – bardziej międzynarodowy niż mogłoby się wydawać
Pozostańmy jeszcze na chwilę w klimacie wczorajszej kolacji, a także elementu, który dla wielu Polek i Polaków stanowi swego rodzaju punkt kulminacyjny, a mianowicie – opłatka. W powszechnym mniemaniu ma być on wyróżnikiem obyczajów znad Wisły, okazuje się jednak, że... jego zasięg jest znacznie szerszy. Korzenie samego opłatka sięgają przy tym wczesnego średniowiecza, choć ze świętami powiązano go dużo, dużo później. Łamanie się nim kultywowane jest zaś również w Litwie czy w Czechach, a nawet w niektórych regionach Włoch.
"U nas" jako pierwsza opłatkiem dzieliły się środowiska szlacheckie i dworskie, a stało się to w XVIII wieku. I choć z dekady na dekadę zwyczaj obejmował kolejne regiony i warstwy społeczne, w pewnych miejscach (leżących we współczesnej Polsce) pozostawał nieznany... aż do początków XX stulecia – tak było między innymi na Pomorzu, Warmii czy Mazurach. Opłatek wyjątkowo wyraźnie przypomina więc, że tradycje – podobnie jak ludzie – rzadko trzymają się z góry wytyczonych granic.
O karpiu i jego niekoniecznie peerelowskiej historii
Oczywistym jest, że w tym wyjątkowym czasie na większości polskich stołów niepodzielnie królują ryby, a szczególne miejsce wśród nich zajmuje karp. Trudno znaleźć przy okazji inny gatunek, wokół którego narosłoby aż tyle mitów, na czele z tym najpopularniejszym, według którego zwyczaj jego przyrządzania pochodzi z PRL-u. To bowiem nic innego, jak zbyt daleko idące uproszczenie. Jak bowiem przypisać Polsce Ludowej rybę, która gościła... na świątecznych stołach Jana III Sobieskiego?
Skąd to wiemy? Ano, z tak zwanych ksiąg szafiarskich, czyli spisów dóbr i wydatków królewskiego dworu, w których odnotowano zakup karpi na potrzeby świątecznych uczt. To zaś wyjątkowo wyraźny dowód na to, że ryba ta ceniona była już w XVII wieku. Dlaczego więc w mniemaniu wielu karp wiąże się z PRL-em? Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem to właśnie wtedy, między innymi w związku z działaniami Hilarego Minca, ministra przemysłu i handlu w latach 40. XX wieku. Wtedy też, w ramach programu mającego na celu zapewnienie taniego pożywienia "dla mas", promowano hodowlę karpia w państwowych gospodarstwach rybnych. W ten sposób ryba ta, choć obecna w tradycji kulinarnej od dawien dawna (a pierwsze stawy na polskich ziemiach zakładane były przez cystersów już w XII wieku), zyskała zupełnie nowe, symboliczne, łącząc królewskie uczty z codziennością czasów PRL-u. Jego historia to dowód na to, jak głęboko zakorzenione praktyki mogą zostać zreinterpretowane przez kolejne epoki.
Niemiecka choinka? Prawda, chociaż... nie do końca
Na koniec – choinka. Ten najbardziej rozpoznawalny świąteczny symbol kojarzony jest najczęściej z niemiecką tradycją i to właśnie jej przypisuje się spopularyzowanie go najpierw w Europie, a później na całym świecie. I rzeczywiście, faktem jest, że współczesny zwyczaj dekorowania drzewka świątecznego wywodzi się z niemieckich obyczajów, gdzie zdobiono je już w XVII wieku. Źródła samej idei sięgają jednak znacznie dalej w przeszłość, a jej związek z grudniowym świętowaniem to relatywnie "nowy" wynalazek.
Zwyczaj ustawiania zielonych gałęzi w domach czy obejściach ma bowiem swoje początki w pogańskich obrzędach, między innymi w święcie Jul, kiedy to wiecznie zielone drzewa oznaczały odradzające się życie i siłę natury. Również w wierzeniach słowiańskich zimozielone elementy miały magiczne znaczenie, chroniąc domostwa przed złymi mocami. Dopiero z czasem te praktyki zaczęły wpisywać się w świąteczną współczesność.
W Polsce choinka pojawiła się na początku XIX wieku, najpierw w domach arystokracji i mieszczan, a później w gospodarstwach wiejskich. Wcześniej jednak w wielu regionach popularne były inne formy ozdób, takie jak podłaźniczki – zawieszane u sufitu gałęzie, przystrajane jabłkami, orzechami czy wstążkami. Bez wątpienia można więc rzec, że choinka, choć niewątpliwie spopularyzowana dzięki niemieckim wzorcom, nie jest jedynie "ich" wynalazkiem, a wielowiekową mieszanką symboli i znaczeń, które z czasem zyskały współczesną formę.
Powyższe przykłady to zaledwie kropla w morzu opowieści, które kryją się za świątecznymi tradycjami – te stanowią bowiem historię zmienności i adaptacji, niekoniecznie zgodną z zamierzeniami czy ideami, które przyświecały im u zarania. Tym akcentem przypominamy też, że święta – te czy inne – tak jak ich symbole, należą do wszystkich, niezależnie od przekonań czy wyobrażeń o początkach tychże.