TYLKO U NAS: Michał Barczak o emocjach przed "TzG", o czasach największego powodzenia u dziewcząt i swoich ukrytych talentach
Beata Łajca
24 stycznia w "halo tu polsat" ogłosiliśmy, że do uczestników 16. edycji "Tańca z Gwiazdami" dołączył Michał Barczak. Porozmawialiśmy z nim tuż po wizycie w studio i okazało się, że aktor, znany z dziesiątek ról teatralnych oraz drugoplanowych postaci filmowych i serialowych, nie spodziewał się, że samo ogłoszenie jego udziału w programie wywoła tak wielkie zamieszanie. Uspokoił też konkurencję, mówiąc, że ukończenie szkoły baletowej wcale nie daje mu wielkiej przewagi.
Michał Barczak przyznał, że telefon z propozycją udziału w "Tańcu z Gwiazdami" bardzo go zaskoczył. "Spodziewałem się, że dzwoni Polsat w sprawie nieopłaconego abonamentu" - żartował. Pomimo tego zaskoczenia, a może właśnie dzięki niemu, od razu zgodził się wziąć udział w programie, bo, jak mówił: "Jak dzwoni Polsat, to się nie odmawia". Wątpliwości jednak w końcu się pojawiły.
Michał Barczak przed startem "TzG". "Obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie będę tańczył"
"Cały ciężar spłynął na mnie dopiero później, kiedy zrozumiałem, że to jest naprawdę show, które cieszy się wielkim powodzeniem. Wiąże się z tym zarówno ogromna radość jak i wielka odpowiedzialność. I dużo pracy", przyznał Michał Barczak.
Rzeczywiście. Uczestnicy "Dancing with the Stars" trenują wiele godzin w tygodniu, a nasz rozmówca ma wyjątkowo napięty grafik. Pracuje w pięciu teatrach, wychowuje dwoje dzieci, uczy w szkole.... Jak pogodzi wszystkie swoje obowiązki z tanecznymi treningami?
"Mam dwójkę dzieci, pracuję w szkole, gdzie uczę aktorstwa, jestem celebrantem humanistycznym... Krótko mówiąc - jestem wszędzie tam, gdzie jestem potrzebny. Trochę jak superbohater", zażartował, po czym dodał:
"Ale cóż, podjąłem się i trzeba się za to zabrać. Produkcja właśnie pracuje nad grafikiem prób i wypatruję go z niecierpliwością".
Michał Barczak przyznał, że już zaczął przygotowania do występu w "Tańcu z Gwiazdami". Od zawsze dba o kondycję, ale teraz "wrzucił piąty bieg", aby być w jak najlepszej formie, bo z tańcem ma sporo, nie tylko miłych, doświadczeń.
"Ja sobie obiecałem, że nigdy więcej nie będę tańczyć i po raz kolejny łamię swoje postanowienie. Jestem mocno poturbowany przez taniec, w związku z tym staram się fizycznie przygotować, żeby ograniczyć ryzyko kontuzji".
A tych w poprzedniej edycji "TzG" nie brakowało. Ale zanim zapytaliśmy Michała o jego taneczną historię, chcieliśmy wiedzieć, czy zdaje sobie sprawę z tego, jak wielką popularność może mu przynieść udział w programie Polsatu. Okazało się, że wystarczyło kilka dni, aby przekonał się, co go czeka.
Zobacz też: "Taniec z gwiazdami", chcąc nie chcąc, kontuzjami stoi. Jak widzą je uczestniczka, juror i lekarz?
Aktor jest zaskoczony skalą odzewu na ogłoszenie jego udziału w "TzG"
"Robi to duże wrażenie, zwłaszcza moment ogłoszenia. Bardzo zaskoczyło mnie jak wiele osób, przyjaciół, znajomych, kolegów ze studiów do mnie pisało. Nie spodziewałem się takiego zasięgu. Spotkałem się z wieloma słowami wsparcia, które teraz są potrzebne. Bardzo jest mi miło z tego powodu", mówił Michał i kontynuował:
"Zawsze w teatrze cieszyłem się, że to jest mój świat i jest to pewne zamknięte grono, w którym czuję się pewnie. Wydeptałem sobie już tam ścieżki i wiem, jak być w tym środowisku. I cieszę się, że tam się dzielę swoim talentem, na bezpiecznym gruncie. Realia programu są dla mnie zupełnie nieznane, muszę się ich szybko nauczyć i jakoś sobie radzić z tym, jak wiele osób będzie mnie teraz oglądać".
Gdy miał 10 lat, trafił do szkoły baletowej z internatem. Jak dzisiaj ją wspomina?
Michał Barczak wspomniał, że jest "mocno poturbowany przez taniec". Wiemy, że skończył szkołę baletową. Czy było to dla niego trudne doświadczenie?
"To jest bardzo ciekawe pytanie, ponieważ to było 20 kilo temu. Ja miałem 10 lat, kiedy mama wysłała mnie do szkoły z internatem i chciałem uspokoić wszystkich, którzy uważają, że daje mi to jakąś znaczącą przewagę", zaznaczył.
"Ja bardzo szybko wyrosłem. W wieku 10 lat dostałem swoją pierwszą propozycję pracy w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Miałem zagrać syna bogatego szlachcica i od momentu rozpoczęcia prób do momentu premiery przerosłem tego szlachcica. Premiera była więc zarazem ostatnim przedstawieniem, które wtedy zagrałem. Przypominałem, krótko mówiąc, żyrafę na wrotkach", opowiedział nasz rozmówca.
Michał Barczak doskonale pamięta też swój pierwszy baletowy występ i nie są to wcale miłe wspomnienia. Opowiedział, że zaledwie po miesiącu uczęszczania do szkoły baletowej ktoś zachęcił jego mamę, aby pozwoliła mu wystąpić na scenie podczas festynu zorganizowanego z okazji Dni Szamotuł.
"Moja mama była zachwycona tym pomysłem. I wyrzuciła mnie na scenę, samego, biednego dziesięciolatka, w trykotach i w baletkach. Zapadła ciemność przede mną, zacząłem coś improwizować, jakieś bardzo podstawowe kroczki, których się uczyłem", wspominał Michał i dodał z uśmiechem: "No i nie zaskarbiłem sobie tym szacunku ziomków z dzielnicy".
Uczestnik 16. Edycji "Tańca z Gwiazdami" przyznał, że od zawsze wiedział, że nie zrobi wielkiej kariery w balecie. Mimo to został w szkole i to z bardzo konkretnego powodu.
"Nie nadawałem się do tego, moje ciało nie jest do baletu stworzone, ale zostałem, bo się zakochałem. Nie w balecie. Zakochałem się w dziewczętach. W szkole na 10 chłopców przypadało 100 dziewcząt, więc to był czas wielkiej prosperity uczuciowej. Już nigdy więcej nie cieszyłem się takim powodzeniem".
"W mojej klasie byłem drugim najlepszym chłopcem, a że było nas dwóch... Wiedziałem, że nie będę w tym dobry, wiedziałem, że nie dam rady długo. Wkrótce więc otworzyły się przede mną nowe drzwi, do szkoły teatralnej i dzisiaj wiem, że uratowałem sobie życie tym aktorstwem".
Ale aktorstwo to nie wszystko. Jak wspomniał na samym początku, Michał Barczak jest celebrantem ślubów humanistycznych. Dlaczego wybrał tak nietypowe zajęcie?
Michał Barczak udziela ślubów humanistycznych. Jak trafił do tego zawodu?
Aktor przyznał, że pracuje jako freelancer, więc "praca raz jest, raz jej nie ma". I ma to swoje plusy i minusy.
"To co niepokoi mnie w zawodzie aktora, a zarazem ogromnie cieszy, to jest nieprzewidywalność. Brak rutyny jakiej nauczyłem się w balecie. Jednego dnia pielę grządki, drugiego nagrywam książkę, a trzeciego dzwoni Polsat. To nieustanne poczucie, że przygoda czai się tuż za rogiem!", mówił Michał Barczak i kontynuował:
"Wykonywałem najróżniejsze prace. Pracowałem u Modesta Amaro, a nawet kiedyś byłem instruktorem bowlingu, nie mając żadnego pojęcia o grze w kręgle", przyznał ze śmiechem i opowiedział, jak to się stało, że dzisiaj udziela ślubów humanistycznych.
"Jak wszystko dobre, co dzieje się w moim życiu - trzeba być w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, albo znać wspaniałych ludzi. Tak było w moim przypadku. Moja fantastyczna koleżanka ze studiów poleciła mnie swojej szefowej. I chyba się spodobałem, bo zostałem przyjęty".
Praca celebranta daje mu ogromną satysfakcję, która jest całkiem inna od tej, jaką odczuwa na deskach teatru. Ślub humanistyczny różni się od cywilnego tym, że młoda para może go zaaranżować dokładnie tak, jak sobie wymarzyła. Ceremonia nie kończy się tylko na suchych formułkach, jakie wypowiada się przed urzędnikiem. A zadaniem celebranta, takiego jak Michał, bywa m.in. opowiedzenie historii miłości dwojga ludzi, którzy właśnie sobie przysięgają. I tutaj nasz rozmówca ma pole do ujawnienia kolejnego swojego talentu.
"W teatrze, tekst jest gotowy i muszę go wchłonąć, by stał się moimi słowami- tam inaczej - to ja tworzę słowa, narrację, opowieść. Ta praca daje mi poczucie sprawczości. Niezwykle cieszy mnie, kiedy mogę na zmianę to rozbawiać, to wzruszać gości. Zdarza się, że kiedy za bardzo popłynę z żartem, moja szefowa mityguje mnie i zachęca do napisania stand-upu, co wkrótce zresztą uczynię", powiedział ze śmiechem i dodał:
"Bardzo lubię lubię poznawać pary i pisać o nich historie. Również z tego względu, że wtedy przypominam sobie trochę własny ślub i jest to dla mnie cudowne doświadczenie, że mogę sprawić innym ludziom radość. Daje mi to dużo przyjemności", mówił.
Mamy nadzieję, że występ w "Dancing with the Stars" również przyniesie Michałowi Barczakowi dużo pozytywnych emocji. Już teraz trzymamy za niego kciuki i odliczamy dni do 2 marca. A jeśli któregoś dnia, rzeczywiście, zdecyduje się na swój własny stand-up, to z pewnością się na niego wybierzemy.