"Najcieplejszy człowiek", czyli Gabrysia - nie Gabriela. Kownacka we wspomnieniach aktorów z "Rodziny zastępczej"
Materiał zawiera linki partnerów reklamowych.
"Ten serial bez niej nie miał sensu", przyznaje Tomasz Dedek. Rzeczywiście, gdy Gabriela Kownacka zmarła, kultowa "Rodzina zastępcza" zeszła z anteny telewizji Polsat, a grający w niej aktorzy pogrążyli się w żałobie, bo rodzinę stworzyli nie tylko na ekranie, a Kownacka była jej ważnym, jeśli nie najważniejszym ogniwem. W reportażu Małgorzaty Ruszkiewicz wszyscy mówią o niej per "Gabrysia" - co daje wyraz tego, jak cudownym była człowiekiem.

Gabriela Kownacka urodziła się 25 maja 1952, a zmarła 30 listopada 2010. Widzowie pokochali ją za rolę Anki Kwiatkowskiej w kultowym serialu "Rodzina zastępcza", w którą wcielała się od 1999 roku przez 10 lat. Oprócz kariery telewizyjnej zbudowała ogromny dorobek teatralny. W 2004 zachorowała na raka piersi, na chwilę zniknęła z "Rodziny", ale wróciła, gdy choroba ustąpiła. Niestety za drugim razem nie udało jej się już pokonać nowotworu, a wraz z jej odejściem, zakończyła się emisja jednego z najcieplejszych seriali rodzinnych w historii telewizji.
Nie Gabriela, a Gabrysia. Aktorzy "Rodziny Zastępczej" wspominają Kownacką
"Rodzina zastępcza" była absolutnym fenomenem telewizyjnym, który do dzisiaj wspominamy z sentymentem. Gabriela Kownacka, Piotr Fronczewski, Monika Mrozowska, Misheel Jargalsaikhan, Ola Szwed, Sergiusz Żymełka i Aleksander Ihnatowicz prawdziwą rodzinę tworzyli także poza ekranem, a Maryla Rodowicz, Jarosław Boberek, Tomasz Dedek i Joanna Trzepiecińska byli jej nieodłączną częścią. Wszyscy aktorzy, którzy wspominali Kownacką mówili jednym głosem - Gabrysia była jak prawdziwa mama.
"Ten dom był trochę jak drugi dom. Ta ekipa to była taka druga rodzina", mówił Sergiusz Żymełka, serialowi Filip a Misheel Jargalsaikhan, czyli Zosia, dodała: "Nie musieliśmy bardzo udawać swoich emocji w serialu, bo prywatnie one były równie ciepłe, autentyczne i pełne miłości. W scenariuszu Piotr Fronczewski był wujkiem Zosi, a prywatnie ja do niego mówiłam per »tatuś«. I tak samo do Gabrysi Kownackiej mówiłam »mamusia«".

Świetna aktorka, cudowny człowiek i kobieta uwielbiana przez mężczyzn
Tak jak najmłodsi aktorzy widzieli w Gabrieli Kownackiej swoją drugą mamę, tak oglądające ją matki mogły utożsamiać się z jej postacią - bo Anka Kwiatkowska była jak my wszystkie - kochająca, dbająca, dla swojej rodziny zrobiłaby wszystko, ale czasem była po prostu zmęczona albo i zdenerwowana. To telewizyjne macierzyństwo było bardzo prawdziwe, a Anka była kobietą z krwi i kości. Gabriela Kownacka oddała tę postać po mistrzowsku - była świetną aktorką, tutaj nikt nie może mieć wątpliwości, ale była też bardzo wyjątkowym człowiekiem. "Pani Gabrysia to chyba jeden z najcieplejszych ludzi, których kiedykolwiek poznałem", mówił Sergiusz Żymełka i nie był odosobniony w swojej opinii.

Zupełnie inną stronę jej osobowości odkryła Joanna Trzepiecińska, serialowa Alutka: "Wolałam grać prawym profilem, a ona lewym, więc gdy siedziałyśmy naprzeciwko siebie, obie byłyśmy zadowolone", śmiała się i dodała: "Zawsze zagadkowe było, jak ona to robi, że jak się rozstaje z jakimś mężczyzną, to zostają w dozgonnej przyjaźni. Ci mężczyźni nadal przysyłali jej bukiety róż przy okazji kolejnych premier".
Wróciła raz, za drugim już jej się nie udało. "Myśmy do końca wierzyli"
"Kiedy pani Gabrysia zachorowała, to pamiętam, że postać Anki, którą grała, była często wysyłana w jakieś delegacje i jej po prostu nie było", wspominał Sergiusz. Ale wróciła, a z tej okazji odbyło się przyjęcie powitalne. Jak można zauważyć w odcinkach kręconych w tamtym czasie, Gabriela Kownacka na planie nosiła perukę. "To był problem, oczywiście, bo dla pięknej kobiety, która nagle traci włosy, zmienia się... musiała wykazać się naprawdę wtedy hartem ducha i nie poddawała się", mówiła Joanna Trzepiecińska.
"Byliśmy absolutnie przekonani, że jak wróciła do nas w tak fantastycznym stanie... Może nie mówiła nam wszystkiego, ale nie sądzę, ona naprawdę świetnie wyglądała i miała plany na przyszłość", mówił łamiącym się głosem Tomasz Dedek, serialowy Jędrula. "Pamiętam, że kupiła sobie wtedy mercedesa, co było raz - wielkim wydatkiem, a dwa - nikt się tego po niej nie spodziewał. Ale ona mówiła, że zawsze chciała mieć taki samochód i stwierdziła, że już nie ma na co czekać. Taka łapczywa się zrobiła, jeśli chodzi o to życie", dodała Joanna.
"Parę lat później choroba znowu zaatakowała, zasłabła nam na planie w trakcie ujęcia, zabrało ją pogotowie... no i już nigdy nie wróciła", wspominał Jarosław Boberek, słynny posterunkowy.

"Myśmy do końca wierzyli, że ona wyzdrowieje, skoro tak poradziła sobie za pierwszym razem, no to wydawało się, że przy jej dzielności, za drugim razem poradzi sobie tak samo... Nie udało się", mówiła wzruszona Joanna Trzepiecińska.
Śmierć Gabrieli Kownackiej to wielka strata - dla polskiej kultury w ogóle, dla miłośników "Rodziny zastępczej" szczególnie, ale najbardziej dotkliwie odczuli ją ci, którzy przez 10 lat tworzyli z nią (nie tylko) telewizyjną rodzinę. "Płakaliśmy wszyscy bardzo za panią Gabrysią. To tak, jakby stracić rodzica", wyznał Sergiusz Żymełka, a Misheel dodała: "Do dzisiaj tak naprawdę to przeżywam, bo to była osoba, która, tak jak mówię, była członkiem mojej rodziny".
"W tej sytuacji, kiedy Gabrysia odeszła od nas, nie było sensu kontynuowania tej całej gry. Ten serial bez niej nie miał sensu. No, gdzie jest matka?", podsumował Tomasz Dedek.

Trudno nie odnieść wrażenia, że teraz piękna piosenka, która zapowiadała początek serialu, nabiera jeszcze głębszego znaczenia. Matka odeszła, pozostawiając po sobie ogromną pustkę, ale miłość do niej została, nie tylko w tych najbliższych jej osobach. Aż chciałoby się zanucić, że "jeśli chcemy, te wszystkie dziury miłością da się załatać".

Cały reportaż Małgorzaty Ruszkiewicz, z wspomnieniami Gabrieli Kownackiej, a także najpiękniejszymi jej scenami z "Rodziny zastępczej", podobnie jak wszystkie odcinki "halo tu polsat", możecie zobaczyć na platformie Polsat Box Go.






