Ewa Wachowicz zdradziła, co było największym wyzwaniem podczas wyprawy na Mount Sidley. "To była ogromna trudność"

Beata Łajca

Beata Łajca

Nareszcie do nas wróciła! Ewa Wachowicz zdobyła Koronę Wulkanów Ziemi, której zwieńczeniem była wspinaczka na Mount Sidley na Antarktydzie. Gwiazda prawie tydzień temu wróciła do Polski, a na lotnisku przywitali ją reporterzy i kwiaty, a dzisiaj w końcu pojawiła się w "halo tu polsat". Nie tylko po to, żeby pogotować pyszne dania (chociaż musimy przyznać, że bardzo za tym tęskniliśmy), ale także po to, żeby opowiedzieć, jak to jest walczyć o ostatni klejnot w tak niebywałej koronie.

Ewa Wachowicz
Ewa WachowiczPaweł WrzecionAKPA

Ewa Wachowicz i Klaudia Cierniak-Kożuch jako pierwsze Polski zdobyły Koronę Wulkanów Ziemi. Wyprawę na ostatni ze szczytów, Mount Sidley na Antarktydzie, śledziliśmy na bieżąco, ponieważ "halo tu polsat" było jej medialnym partnerem. Dzisiaj Ewa, cała, zdrowa i jeszcze bardziej uśmiechnięta niż zwykle, zawitała do naszego studia.

Królowa wróciła. Ewa Wachowicz opowiada o wyprawie na Antarktydę

Zanim Paulina Sykut-Jeżyna i Krzysztof Ibisz porozmawiali z najpiękniejszą podróżniczką w Polsce, widzowie Polsatu obejrzeli relację z jej wyprawy - pełną zapierających dech w piersiach widoków. Później Ewa Wachowicz zaczęła od serdecznych podziękowań. Przede wszystkim dla widzów, których wsparcie, jak mówiła, czuła przez całą wyprawę. Potem przypomniała raz jeszcze całą niesamowitą historię tego celu, który obrała sobie wraz ze swoją przyjaciółką, Klaudią.

"12 lat niesamowitej przygody na siedmiu kontynentach", podsumowała.

Ewa Wachowicz zdobyła Mount Sidley dokładnie 14 stycznia 2025 o 23:59 czasu lokalnego. Szczyt jest najniższy ze wszystkich w Koronie Wulkanów Ziemi, ale za to panują na nim absolutnie ekstremalne warunki.

"Dla mnie zdecydowanie najtrudniejsza góra", przyznała Ewa. Nie tylko ze względów atmosferycznych. Na Antarktydzie turystyka, w klasycznym słowa znaczeniu, praktycznie nie istnieje - wyprawy są mocno limitowane. Nie da się tam tak po prostu pojechać.

"Żeby pojechać na Antarktydę, trzeba mieć projekt, który się realizuje, albo jakieś zadanie naukowe. Pisze się specjalną aplikację, przechodzi weryfikację... Osób, które wjeżdżają na Antarktydę, jest bardzo mało" wyjaśniła Ewa, wspominając, że najbardziej przyjazny wizytom czas w tym ekstremalnym miejscu trwa zaledwie dwa miesiące.

"Co dziesięć dni ląduje jeden samolot, w którym może przylecieć maksymalnie 200 osób", dodała.

Krzysztof Ibisz wspomniał, że ponad dobę nie było z Ewą żadnego kontaktu. Wszyscy drżeliśmy wtedy o jej bezpieczeństwo. Co się wtedy działo? Podróżnicy natrafili na nagłe załamanie pogody, które spowodowało problemy z łącznością. Ich wspinaczka zaczęła się bardzo przyjemnie - w słońcu i niemal bez wiatru. Jak to jednak w górach bywa, sytuacja nagle się zmieniła i to diametralnie.

Ewa Wachowicz relacjonuje wyprawę na Mount Sidley na Antartydziehalo tu polsat

"Zeszły bardzo nisko chmury, bardzo gęste, bardzo mokre, a temperatura była w okolicach minus 30, do tego duży wiatr. Odczuwalność temperatury sięgała nawet do minus 50, ze względu na niesamowitą wilgotność. Wszystko zamarzało", relacjonowała Ewa, a my doskonale pamiętamy zdjęcia, na których widzimy ją z zamarzniętymi goglami i nosem osłoniętym plastrem.

Nasz prowadzący chciał wiedzieć, co się czuje, będąc na szczycie tak wymagającej góry.

"To jest takie szczęście, taka adrenalina, dlatego, że to były 4 miesiące przygotowań" - odpowiedziała podróżniczka i wspomniała, że te 4 miesiące to czas, który spędziła m.in. na bardzo intensywnych treningach. Podziękowała też swojej rodzinie i mężowi, że wytrzymali ten trudny również dla nich czas. Mówiła, że to, ile wkłada się w wyprawę, jeszcze zanim się ona rozpocznie, potęguje radość i satysfakcję, jaką czuje się u jej kresu. Dodała też, że miała niesamowity zespół, bez którego wspinaczka nie miałaby szansy się udać.

"Jesteśmy spięci linami. Zespół jest tak mocny, jak jego najsłabszy uczestnik. Więc wszyscy za jednego i jeden za wszystkich", podsumowała.

Co było najtrudniejsze? "Ciągnęłam 30 kg na sankach"

Dzisiaj w "halo tu polsat" Ewa Wachowicz, jak zwykle, zachwyciła nas wyglądem i świetnym humorem. Aż trudno uwierzyć, że zaledwie kilkanaście lat temu wspinała się na najwyższy wulkan Antarktydy. Paulina Sykut-Jeżyna zapytała o najtrudniejsze momenty podczas tej wyprawy.

"Były trudne momenty", przyznała nasza gościni i programowa szefowa kuchni w jednej osobie. Wyjaśniła, że w przeciwieństwie do innych szczytów, na Mount Sidley wchodzi się bez pomocy szerpów. "Musisz mieć przemyślaną każdą rzecz, bo wszystko z jednego obozu do drugiego obozu musisz przenieść na własnych ramionach w plecaku i na sankach. Ja pierwszy raz ciągnęłam sanki. Dla mnie to była ogromna trudność pod górę wyciągnąć te 30 kg, które miałam", wyjaśniła Ewa.

Przyznała też, że miała momenty zwątpienia, głównie właśnie ze względu na ten bagaż, który musiała ze sobą nosić. Ale ani przez moment nie pomyślała, że mogłoby się stać coś naprawdę groźnego. "Jestem optymistką", mówiła.

Ewa Wachowicz po raz kolejny udowodniła jak niesamowitą jest kobietą. Nie tylko dlatego, że zdobyła Koronę Wulkanów Ziemi jako pierwsza Polka, ale też dlatego, że opowiadając o swoim wyczynie, zachowuje wielką skromność i pokorę. A te cechy, w połączeniu z wielkim poświęceniem, jakie kosztowała ją ostatnia wyprawa, sprawiają, że nasza Miss staje się jeszcze piękniejsza.

Ewa Wachowicz w kuchni "halo tu polsat"
Ewa Wachowicz w kuchni "halo tu polsat"Paweł WrzecionAKPA
halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?