"Wszechmogąca w królestwie dźwięków". O Marii Szymanowskiej i jej wyprzedzaniu epoki
Historia muzyki (podobnie zresztą, jak i każda inna) przez długie wieki pisana była niemal wyłącznie męską ręką. O ile fakt ten pozostaje niezaprzeczalny, o tyle nie oznacza kobiecej nieobecności na kartach dziejów - istność ta nierzadko wymagała jednak odwagi, bywając jednocześnie aktem sprzeciwu wobec patriarchalnych reguł (zgodnie z którymi pojęcie "twórczyni" zdawało się nie istnieć). Niemniej, przebijających szklane sufity i wówczas nie brakowało; do grona tego niewątpliwie należała zaś Maria Szymanowska - pianistka oraz kompozytorka, zachwycająca europejskie salony już dwieście lat temu.

Muzyka miast konwenansu. Wczesne lata Marii Wołowskiej-Szymanowskiej
Maria Agata Wołowska urodziła się 14 grudnia 1789 roku w Warszawie; na świat przyszła w uszlachconej rodziny frankistów, jako córka Franciszka - zamożnego stołecznego piwowara - oraz Barbary z Lanckorońskich. Pozycję materialną familii Wołowskich uzupełniała atmosfera otwartego domu (znajdującego się przy wolskim Walicowie) - tam też bywać mieli między innymi Józef Elsner, Karol Kurpiński, Franciszek Lessel czy Antoni Radziwiłł, a nawet odwiedzające miasto gwiazdy swoich czasów, takie jak Angelica Catalani, August Klengel czy Pierre Rode; Maria niemal od początku chłonęła więc dźwięki w sposób niejako naturalny, z czasem zaczęła je zaś przekształcać w idiom własny.
Nim poznała nutowe zapisy - improwizowała, grywając na szpinecie czy klawikordzie; fortepian zaczęła z kolei poznawać pod okiem Antoniego Lisowskiego i Tomasza Gremma - nie była to jednak rzecz jasna edukacja systemowa (konserwatoria dla dziewcząt nie istniały wszak nie tylko wtedy, ale i przez kilka kolejnych dekad). Dlatego też Maria uczyła się przede wszystkim sama - słuchając, ćwicząc, a z czasem samodzielnie komponując (początkowo intuicyjnie, później już świadomie). Jej rozwój nie był formalnym kursem, a swoistym aktem emancypacji - choć bez dookreślania tego pojęcia. Nie bez znaczenia pozostawały rzecz jasna nawiązane kontakty towarzyskie, jednak przyszły sukces Wołowska-Szymanowska zawdzięczać będzie przede wszystkim własnej determinacji.
W roku 1810 Maria zostaje wysłana do Paryża, gdzie zagrała kilka koncertów - w prywatnych salonach słuchały jej zaś i wybitne jednostki ówczesności, w tym Luigi Cherubini, kompozytor oraz dyrektor Conservatoire de Paris, który zachwycił się Marią do tego stopnia, że postanowił zadedykować jej swoją "Fantazję C-dur". Mimo to bohaterka niniejszej opowieści wraca do Polski - o tempora, o mores - gdzie szybko zmienia stan cywilny.
Jej wybrankiem stał się Józef Szymanowski - ziemianin, podobnie jak ona pochodzący z frankistowskiej rodziny, późniejszy dzierżawca dóbr otwockich; chwilę później Szymanowska urodziła troje dzieci: bliźnięta - Romualda oraz Helenę, rok później zaś Celinę (późniejszą żonę Adama Mickiewicza). Rodzina nie zdławiła jednak potrzeby tworzenia - matka-artystka nie zrezygnowała tym samym z koncertowania, co chętnie czyniła zarówno prywatnie, jak i publicznie; wieść o jej wirtuozerii z biegiem lat zataczała coraz szersze kręgi, docierając ostatecznie i w sfery "najwyższe". Z tego też powodu, wiosną roku 1818, to ona poproszona została o koncert dla cesarzowej-wdowy Marii Fiodorowny - przebywającej wówczas w Warszawie matki Aleksandra I.
Artystka bez patrona, czyli kariera jako projekt samodzielny
Decyzja, którą podjęła dwa lata później, dojrzewała w niej od dłuższego czasu. W 1820 roku, mając trzydzieści cztery lata, Szymanowska rozstała się więc z mężem i postanowiła poświęcić życie muzyce; i choć wciąż obowiązujący wówczas na ziemiach polskich "Code civil des Français" sankcjonował podobne rozwiązania, podobne gesty pozostawały bez precedensu. Kobiety porzuciające role przypisane im przez patriarchalny porządek, a w zamian wybierające karierę - słowo rozpatrywane wówczas wyłącznie w męskim kontekście - i w kolejnych dekadach należeć będą bowiem do rzadkości.
Szymanowska wyrusza tymczasem na Wschód, by trafić ostatecznie do Petersburga. Tam poznaje nie tylko Johanna Nepomuka Hummela czy Johna Fielda, ale i kilkukrotnie prezentuje swoje możliwości przed carską rodziną. W 1822 roku opuszcza miasto nie tylko jako uznana pianistka, lecz i "pierwsza fortepianistka Ich Cesarskich Mości" - tytuł nie tylko prestiżowy, ale instytcjonalizujący de facto jej pozycję w artystycznym świecie. W kolejnym roku ponownie koncertuje w Warszawie, ale odwiedza także Tulczyn, Żytomierz, Dubno, Krzemieniec, Winnicę, Lwów oraz Kijów (gdzie gra razem z Karolem Lipińskim - zwanym "polskim Paganinim") - choć już wtedy upomina się o nią drugi z europejskich biegunów.
Maria zaczyna więc tournée na Zachodzie - występuje przed publicznością w Poznaniu (tam też prasa porównywała ją do wspomnianego już Hummela, a także do Augusta Alexandera Klengela czy Ignaza Moszelesa), Karslbadzie, Marienbadzie, Weimarze, Lipsku czy Dreźnie (gdzie oczarowała saską rodzinę monarszą); potem przychodzi zaś czas na Berlin, Paryż, Londyn oraz Rzym (a także wiele innych sal koncertowych kontynentu). Niemal wszędzie zbiera Szymanowska recenzje bardziej niż pochlebne - jej nazwisko fetowane jest na salonach, a kolejne zapraszenia mnożą się zaś w niemożebnym tempie. W międzyczasie Maria nawiązuje też kontakty z najważniejszymi przedstawicielami oraz przedstawicielkami ówczesnej epoki - wśród nich wskazac można zaś postacie takie jak François Boïeldieu, Eloy de Vice, Pierre Rode, Gioacchino Rossini czy Muzio Clementiego, a także Adolf, książę Cambridge czy Wiktoria, księżna Kentu. Johann Wolfgang von Goethe określał Szymanowską "czarowną Wszechmogącą w królestwie dźwięków", dedykując jej jednocześnie wiersz "Aussöhnung" ("Pojednanie"). W epoce przed Chopinem to ona była więc głosem Polski na europejskiej estradzie.
Repertuar? Wszechstronny - grała utwory sobie współczesnych, ale równie chętnie sięgała i po własne kompozycje. Pisała między innymi mazurki, polonezy, walce, nokturny, etiudy czy pieśni - ostatecznie pozostawiła po sobie ponad sto utworów. Najbardziej znany stał się nokturn "Le Murmure" ("Szmer"), grywany niemal w każdej muzykalnej rezydencji Europy. A Chopin? Część badaczy i badaczek uważa, że młody Fryderyk znał i cenił twórczość Szymanowskiej (w roku 1827 miał wziąć udział w jej pożegnalnych warszawskich koncertach). Niektórzy - nieco odważniej - sugerują z kolei, że część inspiracji mogły płynąć właśnie od niej. Jej styl, technika, brzmienie - wszystko to wyprzedzało bowiem epokę. Była romantyczką jeszcze przed manifestem romantyzmu.
Cisza po burzy. Ostatni rozdział "królowej dźwięku"
Pod koniec 1827 roku - po latach nieustannych podróży - Szymanowska wyjeżdża do Petersburga, gdzie osiada na stałe. Nie z wyboru artystycznego - raczej z potrzeby wytchnienia. Miast kolejnych tras wybrała więc pracę pedagogiczną - otrzymany niegdyś od cara tytuł "pierwszej fortepianistki" zapewnił jej powodzenie jako hojnie opłacanej nauczycielki arystokracji oraz bogatego mieszczaństwa (należała wówczas do grona najbogatszych mieszkańców i mieszkanek miasta); Maria odpowiedzialna była między innymi za edukację muzyczną Marii Romanowej - córki Mikołaja I. Dom Szymanowskiej, podobnie jak lata wcześniej dom jej rodziców, staje się zaś instytutem sztuki bywają tam między innymi Aleksiej Lwow, Michaił Glinka, Aleksander Puszkin czy Iwan Kryłow, jak również Józef Oleszkiewicz, Walenty Wańkowicz oraz jej zięć - Adam Mickiewicz.
Ten rozdział kończy się jednak nagle. W 1831 roku Szymanowska zapada na panującą wówczas w Petersburgu cholerę i umiera 25 lipca - mając zaledwie 41 lat. Jej szczątki złożono na Cmentarzu Mitrofanijewskim - ten nie zachował się jednak do czasów współczesnych.
Dziś o słynnej kompozytorce - szczęśliwie - mówi się o niej coraz więcej. Przed kilkoma laty polski Senat ogłosił Rok Marii Szymanowskiej - symboliczny gest, przywracający pamięć o tej, która jako jedna z pierwszych wypracowała sobie prawo do scenicznej autonomii. Maria Szymanowska nie była bowiem "kobiecą wersją" kogokolwiek. Nie była wyjątkiem, który potwierdzał regułę. Była za to pionierką, której talent i intelekt pozwoliły wyprzedzić epokę o pokolenia.
Zobacz też:






