Od Warszawy po Wiedeń, czyli świąteczne jarmarki pod lupą Pawła Kunza
Sezon jarmarków świątecznych ruszył na dobre - wraz z nim powraca zaś rokrocznie zadawane pytania: gdzie pojechać, czego się spodziewać i ile to wszystko właściwie kosztuje? W rozmowie z Pawłem Kunzem - podróżnikiem i dziennikarzem - padł tym samym szeroki wybór miejsc, które w najbliższych tygodniach będą przyciągać tłumy - od tego, co "nasze", po największe przedsięwzięcia europejskie. Nim jednak spojrzenie powędrowało za granicę, nie zabrakło wspomnienia o jednym z najnowszych jarmarków nad Wisłą, umiejscowionym pod warszawskim Pałacem Kultury i Nauki.

Warszawski debiut na wielką skalę
O szczegółach warszawskiego jarmarku (jedno z kilku, jak się okazuje) opowiadała Milena Rostkowska-Galant. Jak podkreślała, wydarzenie potrwa aż do 1 stycznia i po raz pierwszy ma mieć wyraźnie "centralny" charakter - zarówno w sensie skali, jak i lokalizacji; rozmach, jakiego dotąd w stolicy brakowało, ma zaś sprawić, że jarmark stanie się naturalnym miejscem spotkań warszawiaków i warszawianek.
Jednym z najbardziej widocznych elementów nowego jarmarku jest koło młyńskie o wysokości 55 metrów - najwyższa tego typu atrakcja w Polsce - które od pierwszych chwil przyciąga uwagę i natychmiast buduje skojarzenia znane z zagranicznych realizacji. Rostkowska-Galant zwracała też uwagę na atmosferę samego miejsca oraz bogatą ofertę tak gastronomicznych, jak i rozrywkowych punktów programu.
Do warszawskiego wątku powrócił po chwili Paweł Kunz, zwracając uwagę na jeszcze jeden szczegół istotny dla odwiedzających - zapowiedzianą przez Ratusz kontrolę cen. Ma ona ograniczyć generowanie tak zwanych "paragonów grozy" i sprawić, że udział w wydarzeniu nie stanie się nagle nieprzewidzianym obciążeniem dla portfela. To rozwiązanie, które - jak podkreślano - wyróżnia stołeczny jarmark na tle wielu podobnych inicjatyw.
Polska i jej europejska konkurencja
Rozmowa szybko przeniosła się jednak dalej - do jarmarków, które od lat budują swoją markę w Polsce i Europie. Paweł Kunz przypominał, że Gdańsk wciąż pozostaje jednym z najpiękniejszych jarmarków świątecznych w Europie. W tym roku przygotowano tam ponad dwieście stoisk, a siłą wydarzenia nadal ma być lokalne rzemiosło, regionalne produkty i wyraźnie zarysowana tożsamość miejsca.
Kraków - choć mniejszy - idzie nieco inną drogą. Dwa jarmarki, rozlokowane między Rynkiem Głównym a Małym Rynkiem, stawiają na klimat, iluminacje i spójność przestrzeni historycznego centrum, co od lat wysoko oceniane jest zwłaszcza przez turystów i turystki z zagranicy. Z kolei Wrocław w tym sezonie akcentuje motyw bajkowy - sektorowy podział przestrzeni, rozbudowaną scenografię i symboliczną "bramę wejścia", co razem ma stworzyć wrażenie zanurzenia się w opowieści, która wpisuje się we wcześniejsze sukcesy w europejskich rankingach.
Poza granicami Polski rozmowa zahaczała o Pragę - rozproszoną na wiele placów i łączącą jarmarki z lodowiskami i spacerami - oraz o Wiedeń, gdzie jarmark od lat funkcjonuje w ścisłym powiązaniu z kulturą wysoką i wydarzeniami muzycznymi, włącznie z transmitowanymi koncertami i noworoczną tradycją. Berlin z kolei przyciąga modelami "wszystko w jednej cenie", pozwalającymi z góry zaplanować wydatki bez obaw o nagłe dopłaty.
Na koniec Kunz odniósł się do kosztów: wyjazdy zagraniczne - szczególnie do miast Europy Zachodniej - oznaczają wyraźnie wyższy budżet. Szacunkowo dwugodzinne zwiedzanie z degustacją to wydatek rzędu 40-50 euro, podczas gdy w Polsce, zwłaszcza przy zapowiadanej kontroli cen w Warszawie, jest nadzieja na bardziej przewidywalne wydatki.
Zobacz też:






