Kawiarniany salon Europy. Trzystuletnia historia (prze)trwania weneckiego Caffè Florian
Kawiarniana historia Europy stanowi w istocie opowieść o dojrzewaniu europejskiej kultury. W miejscach sprowadzanych li do serwowania "małej czarnej" nierzadko rodziły się bowiem najśmielsze plany, trafiające po latach na karty podręczników - przypadkowe spotkania owocowały tym samym nowymi prądami w sztuce, a szeptane rozmowy przyczyniały się do filozoficznych przewrotów. W centrum tego tygla, niczym nienaruszony świadek epoki, stał zaś (i wciąż stoi) wenecki Caffè Florian.

Gdyby ściany pod arkadami Procuratie Nuove na weneckiej Piazza San Marco potrafiły mówić, opowiedziałyby zapewne historię cywilizacji zachodniej widzianą z perspektywy filiżanki kawy. Caffè Florian - otwarta 29 grudnia 1720 roku (choć pod nieco inną nazwą) - jest wszak miejscem, które wymyka się prostym definicjom. To nie tylko kawiarnia, ale i instytucja, w przestrzeni której przez trzy stulecia krzyżowały się ścieżki ówczesnych elit. Czy Florian w istocie może jednak uchodzić za najstarszą kawiarnię świata?
Wyścig o palmę pierwszeństwa, czyli kofeinowa genealogia
Spór o miano "najstarszej kawiarni" zdaje się trwać od dziesięcioleci. By precyzyjnie usytuować jednak Caffè Florian w tymże rankingu, należy odróżnić legendy od faktów, a także ciągłość działania od daty założenia.
Bezsprzeczny prymat historyczny należy bowiem do Wschodu - pierwsze kawiarnie powstały bowiem w Konstantynopolu, a ciemny napar popijano tam najprawdopodobniej już w XV wieku. Żadne z tych miejsc nie przetrwało jednak do czasów nam współczesnych.
Na Starym Kontynencie pierwszeństwo przypisuje się na ogół oksfordzkiej Queen’s Lane Coffee House z 1654 roku lub paryskiej Le Procope z roku 1686. Angielski lokal, choć starszy, wielokrotnie zmieniał swój charakter, tracąc nieco ze swojej pierwotnej aury (dziś funkcjonuje natomiast pod zmienioną nazwą). Z kolei paryska legenda, w której bywali między innymi Wolter czy Diderot, przez dekady funkcjonowała jako zwykła restauracja (a nawet dom aukcyjny), tracąc tym ciągłość jako kawiarnia sensu stricto.
W tym kontekście pozycja weneckiego "Floriana" pozostaje unikalna. Otwarty w 1720 roku, nigdy nie zmienił lokalizacji, nigdy nie przestał być kawiarnią, a od 1797 roku działa pod tą samą nazwą. To najstarsza nieprzerwanie funkcjonująca kawiarnia we Włoszech i jedyny tego typu "salon" na świecie, zachowujący swą tożsamość w niemal nienaruszonym stanie.
"Andemo da »Florian«". Jak narodziła się legenda?
Początki lokalu nierozerwalnie związane są z postacią Floriana Francesconiego. Kiedy 29 grudnia 1720 roku otwierał on swoje podwoje, Serenissima Repubblica di Venezia chyliła się już ku upadkowi, a nazwa, którą nadał lokalowi - "Alla Venezia Trionfante" ("Ku Triumfującej Wenecji") - brzmiała wówczas niczym zaklinanie rzeczywistości. Wenecjanie (ale i Wenecjanki - o czym za chwilę) szybko odrzucili więc patetycznie brzmiący slogan, rzucając miast tego "Andemo da »Florian«" ("Chodźmy do »Floriana«"). Nowe miano, trwające do dziś, usankcjonowano ostatecznie w ostatnich latach XVIII wieku.
Francesconi stworzył jednak coś więcej niż lokal - po części świadomie, po części zaś zupełnie przypadkowo powołał wszak do życia scenę ówczesnej rzeczywistości; miejsce uchodziło za niezwykle egalitarne - nie zważając przy tym na sztywną hierarchię społeczną. Kluczem do absolutnego sukcesu towarzyskiego była jednak decyzja, która w tamtych czasach uchodziła za obyczajowe kuriozum - Caffè Florian jako jedyna kawiarnia w Wenecji wpuszczał bowiem w swe progi kobiety.
W XVIII wieku (a nierzadko i przez kolejne dziesięciolecia) podobne miejsca były niejako męskimi klubami - Francesconi wyczuł więc ducha czasu. Otwartość ta przyciągnęła nie tylko damy, ale i mężczyzn szukających ich towarzystwa, wśród których nie mógł nie znaleźć się i słynny Giacomo Casanova. W swoich pamiętnikach wspominał on o "Florianie", gdzie przy filiżance czekolady (uważanej wówczas za silny afrodyzjak) prowadził grę spojrzeń i gestów, upatrując kolejnych obiektów swych westchnień.
Artystyczny panteon epoki. O gościach i gościniach weneckiego "Floriana"
Caffè Florian stała się też giełdą miejskich nowin. To tutaj Gasparo Gozzi redagował "Gazzetta Veneta" (dwutygodnik ukazujący się w drugiej połowie XVIII wieku), która żywiła się tym, co usłyszano przy stolikach.
Lista stałych bywalców i bywalczyń brzmi z kolei jak spis treści podręcznika do literatury i historii sztuki, jednak obecność tychże nierzadko miała wymiar ze wszech miar prywatny. Lord Byron traktował więc wenecką kawiarnię jako przedłużenie swojego salonu. To tu pisał listy miłosne i fragmenty poematów, uciekając przed duszna atmosferą angielskiej moralności w południową dekadencję. Marcel Proust, mistrz analizowania czasu i pamięci, również fascynował się atmosferą tego miejsca; "Florian" pojawia się w jego notatkach jako przestrzeń, gdzie lustra i echa rozmów tworzą labirynt wrażeń. Charlesa Dickensa zachwyciły z kolei eleganckie wnętrza - zauważał, że kawiarniane lustra "multiplikują zachwyt". Dla George Sand - pisarki łamiącej konwenanse - Florian był natomiast miejscem wolności; mogła tu palić cygara i nosić męskie stroje, będąc w pełni akceptowaną częścią artystycznej bohemy.
W atmosferze artystycznych dysput przy kawie narodziła się także jedna z najważniejszych instytucji świata sztuki - pod koniec XIX wieku w Sali Senackiej Caffè Florian (przy udziale ówczesnego burmistrza Wenecji - Riccarda Selvatica) narodził się pomysł zorganizowania wystawy, która dziś znana jest jako La Biennale di Venezia. Idea ta wyrosła więc nie dzięki urzędniczym gabinetom, lecz przez kawiarniany gwar.
Podróż znad fiiżanki. Architektoniczna wizja Lodovico Cadorina
Wnętrza, które można podziwiać współcześnie, są efektem wielkiej metamorfozy z 1858 roku, kiedy zadanie to powierzono Lodovicowi Cadorinowi. Jego wizja okazała się niezwykle śmiała - chciał bowiem stworzyć przestrzeń, która pozwoli "podróżować" bez wstawania od stolika. Cadorin zaprojektował tym samym amfiladę sal, z których każda pozostaje osobnym światem.
I tak - Sala Cinese ("Sala Chińska") i Sala Orientale ("Sala Orientalna") to pomieszczenia, które stanowią hołd dla egzotyki i eskapizmu. W XIX wieku, epoce, w której zasady wciąż dorównywały sztywnością gorsetom, przestrzenie "Floriana" oferowały wszak bezpieczną ucieczkę w świat fantazji - malowidła przedstawiające egzotyczne pary, a także wszechobecne lustra tworzyły (i wciąż tworzą) zaś atmosferę intymności.
Sala del Senato ("Sala Senacka") - choć nazwa tejże brzmieć może przynajmniej poważnie - pełna jest z kolei alegorii sztuki i nauki, co przypomina, że "Florian" był również świątynią wiedzy (i tajemnych spotkań).
Sala degli Uomini Illustri (a więc "Sala Znamienitych Mężów") jest zaś galerią weneckich sław, gdzie ze ścian spoglądają postacie takie jak Tycjan czy Marco Polo, przypominając, że picie kawy w tym miejscu to niejako obcowanie z geniuszem.
Sala delle Stagioni ("Sala Pór Roku"), zwana także Sala degli Specchi (czyli "Salą Luster") została z kolei ozdobiona przedstawieniami kobiecych postaci symbolizujących cztery pory roku.
Ostatnie z pomieszczeń - Sala Liberty ("Sala Secesyjna") - pojawiła się we "Florianie" później, bo w roku 1920. Jej secesyjne linie i ręcznie malowane lustra stanowią zaś most ku nowoczesności, zachowując przy tym oniryczny charakter całości.

Żywe muzeum, czyli współczesne oblicze "Floriana"
Współczesna wizyta w Caffè Florian to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju, łączące turystyczną atrakcję z niemal sakralnym rytuałem "bywania". Ceny pozostają jednak równie legendarne i stanowią barierę, oddzielającą sacrum kawiarni od profanum ulicy. Espresso przy stoliku to wydatek siedmiu euro (pry barze cena jest zaś o połowę mniejsza) - jednak, jak twierdzą broniący tego miejsca, płaci się tu nie za napój, lecz za "bilet wstępu do żywego muzeum". Orkiestra "Floriana" to z kolei instytucja sama w sobie - jej dźwięki, mieszające się z biciem dzwonów Kampanili, tworzą unikalny pejzaż dźwiękowy Piazza San Marco.
Caffè Florian to coś więcej niż kawiarnia. W sporze o to, który lokal jest najstarszy, wygrywa ona argumentem najważniejszym - ciągłością tożsamości. Podczas gdy inne historyczne lokale pozmieniały się w muzea, "Florian" trwa w tym samym miejscu, z tą samą misją - bycia salonem, w którym życie nabiera elegancji.
W epoce, w której relacje stają się cyfrowe, a kawiarnie to w większości zunifikowane sieciówki, wenecki lokal pozostaje ostoją indywidualizmu, zmysłowości i powolności. Gdy więc w Wenecji padnie zawołanie "Andemo da »Florian«", warto pamiętać, że to zaproszenie do udziału w trwającym od trzech stuleci spektaklu, w którym kawa jest tylko pretekstem do celebrowania życia.
Zobacz też:






