Dlaczego robimy szopki, skoro Jezus urodził się w grocie?
"Pójdźmy wszyscy do stajenki"- wszyscy znamy tę kolędę, wszyscy widzieliśmy stajenkę, ale prawda jest taka, że Jezus najprawdopodobniej nie przyszedł na świat w drewnianej szopie, a w skalnej grocie. W historii wydarzyło się jednak coś, a właściwie kilka rzeczy, które sprawiły, że dzisiaj nie wyobrażamy sobie sceny narodzenia inaczej, jak tylko pod strzechą.

Jezus najprawdopodobniej urodził się w grocie, a nie w szopce
Betlejem leży w terenie górzystym, pełnym wapiennych jaskiń. W czasach biblijnych (i wiele wieków później podobnie) mieszkańcy mieli w zwyczaju wykorzystywać te groty jako schronienia dla zwierząt hodowlanych. Czasem nawet domy budowano w sąsiedztwie jaskiń, aby móc je wykorzystać w roli obory albo piwnicy.
Ale jest szczególny dowód na to, że Jezus urodził się w grocie. Bazylika Narodzenia Pańskiego w Betlejem jest zbudowana właśnie nad Grotą Narodzenia, a nie jakimiś odkrytymi w czasie wykopalisk fundamentami starej szopy. Poza tym już pierwsi chrześcijanie, np. Justyn Męczennik w II wieku, pisali o narodzinach właśnie w jaskini.
Dlaczego więc na święta stroimy drewniane konstrukcje, a nie sztuczne groty w kościołach i domach?
Od skalnej jaskini do drewnianej szopy
Dla mieszkańców Europy wizja jaskini mogła być dość egzotyczna, a mroczne, skalne wnętrze niekoniecznie kojarzyło się tak, jak przystało na narodzenie Jezusa Chrystusa. Ale po kolei.
Już w IV w n.e. sceny narodzin Jezusa rzeźbiono na kamiennych sarkofagach i często pojawiał się na nich prosty motyw - daszku wspartego na czterech palach, czyli tzw. tegurium, które miało chronić żłób. To był pierwszy krok, chociaż wcale nie musiało wtedy chodzić o sugestię stajni, a raczej bardziej ogólne, symboliczne znaczenie.
Średniowieczni i później także renesansowi malarze w Europie nie podróżowali raczej do miejsca narodzin Jezusa - zwyczaj trzymania zwierząt w grocie był więc dla nich obcy, co innego widok krów czy owiec w stajni. Malowali więc to, co znali, a przy okazji tłumaczyli biblijną scenę na język zrozumiały dla sobie współczesnych.
Pierwsza "szopka" w historii. Namalował ją Giotto di Bondone w 1305 roku
W końcu przyszedł i on, wielki Giotto di Bondone, nazywany prekursorem malarstwa nowożytnego w Europie, który około 1305 roku w słynnym cyklu fresków w Kaplicy Scrovegnich w Padwie namalował scenę "Narodzenia Pańskiego", w której owszem, widać skaliste tło, ale nad Marią i Jezusem w żłobie rozpościera się drewniana konstrukcja - ot, prosta szopa właśnie.
Ten sposób wyobrażania sceny Narodzenia w sztuce utrwalili dalej mistrzowie niderlandzcy, jak Robert Campin i Rogier van der Weyden, a w ich dziełach z czasem motyw groty czy skał znika zupełnie, za to stajnia staje się wyjątkowo licha - drewniana, rozpadająca się, z dziurami w dachu - to wszystko dawało okazję do popisów malarskich, a właśnie ci malarze słynęli z tworzenia detali tak precyzyjnych, że zachwycają do dziś.
Sztuka to jedno, ale jest jeszcze jedna strona. Do rozpowszechnienia się zwyczaju budowania szopek na Boże Narodzenie wyjątkowo przyczynił się Święty Franciszek z Asyżu.
Zobacz też: Mikołajów jest dwóch, a w Polsce jeszcze ktoś trzeci - czyli poplątane dzieje grudniowych prezentów
Stworzył pierwszą "żywą" szopkę. Symbolika pasowała idealnie
Co ciekawe, do pierwszej "żywej" szopki, czyli takiej ze zwierzętami, użyto... groty. Święty Franciszek z Asyżu w 1223 roku w Greccio stworzył scenę w prawdziwej jaskini - pamiętajmy, to 80 lat przed freskiem Giotta. Ale znaczenie tego wydarzenia było ogromne.
Franciszek zapoczątkował cały sposób opowiadania o Bożym Narodzeniu, taki, jaki znamy dzisiaj. On sam najpierw, a potem franciszkanie, cenili sobie ubóstwo i promowali ideę, że Bóg narodził się w, delikatnie mówiąc, skromnych warunkach. A w Europie takie właśnie nie kojarzyły się raczej z jaskinią, ale rozpadająca się szopa czy stajnia pasowała idealnie. I być może to franciszkańskie podejście zainspirowało, przynajmniej po części, wielkich malarzy, którzy widok narodzin w szopie utrwalili w naszej wyobraźni na całe wieki.
Narodził się w grocie, ale dzisiaj robimy szopki
Narodził się w grocie, jest nawet na świecie jedna konkretna, w której miało się to wydarzyć, a jednak małego Jezusa w święta umieszczamy w żłobku, który znajduje się w stajence i dzisiaj trudno wyobrazić sobie tę scenę inaczej. Zadecydowała o tym po części konieczność "przetłumaczenia" betlejemskich realiów na bliższe europejskim chrześcijanom, po części filozofia świętego Franciszka, a jeszcze dalej sławne dzieła sztuki, które zapisały się w zbiorowej świadomości.
Zmiany w sposobie przedstawiania osób, scen czy momentów historycznych lub religijnych są czymś oczywistym i dokonują się ciągle, czego regionalnym wyrazem są słynne szopki krakowskie niepodobne ani do groty, ani do stajni. Bo tak jak w całym Bożym Narodzeniu, tak i w sposobie jego ilustrowania, nie chodzi o czystą prawdę historyczną, tylko o emocje.






