Turecki koniec "dubajskiej"? O pişmaniye – kolejnym deserze, który stał się (czekoladowym) viralem
Hasło "tureckie słodycze" niemal z marszu przywodzi na myśl oblaną syropem baklawę lub też obsypane cukrem lokum (znane w Polsce jako rachatłukum) - to jednak zaledwie kropla w wyjątkowo słodkim morzu, lista deserów, którymi zajadają się Turcy i Turczynki, zdaje się bowiem nie kończyć. Jeden z nich – mimo wielowiekowej tradycji – zdaje się przeżywać w ostatnim czasie "drugą młodość", wszystko zaś za sprawą "następczyni" słynnej czekolady dubajskiej. Czym jest więc pişmaniye i jak trafiło do viralowej "angel hair chocolate"?

Od pałacowych legend po viralowe tabliczki
Pişmaniye, które określić można rodzajem tureckiej waty cukrowej, powstaje z prostych składników – mąki, masła i cukru – ale proces wytwarzania tegoż specjału wymaga nie lada cierpliwości. Mąkę praży się nowiem na maśle, by nabrała orzechowego aromatu, a następnie łączy z gorącym syropem. Powstała masa jest wielokrotnie rozciągana i składana, tak, by uformować setki cienkich nitek przypominających przędzę. Z nich z kolei formuje się kłębki lub kulki, które rozpływają się w ustach, dając efekt inny niż zwykła wata cukrowa – bardziej kruchy i maślany. Sama nazwa deseru w języku tureckim ma wiązać się ze słowem "pişman", a więc "żałujący" – kto spróbuje, żałuje bowiem podobno raz, zaś kto nie spróbuje, żałuje razy tysiąc.
Pierwsze wzmianki o słodyczach podobnego typu pochodzą z XV wieku, z regionów Kocaeli i Izmit, a legend związanych z powstaniem według legendy pişmaniye miało powstać przypadkiem, w pałacu osmańskiego sułtana Mehmeda II Zdobywcy. Inna z wersji mówi z kolei, że pewien cukiernik, chcąc oczarować ukochaną, przygotował dla niej "kule chałwy", a gdy relacja okazała się nieudana, przemianował deser na "pişmaniye", czyli "żałowanie". W rzeczywistości badacze i badaczki najczęściej wskazują jednak na perskie korzenie dania – tam też funkcjonował podobny twór, znany jako peşmek, którego technika trafiła następnie do Anatolii (a i nazwa wzięła się najprawdopodobniej od perskiego słowa oznaczającego "wełnę"). Tak czy inaczej, "turecka wata" stała się z czasem obowiązkowym elementem spotkań – serwowanym podczas uroczystości, a nie rzadko pakowanym w ozdobne pudełka i wręczanym w dowód szacunku i przyjaźni.
Dziś turecki klasyk zyskuje drugie życie dzięki trwającej modzie na efektowne słodycze. Pod koniec 2024 roku belgijska marka Tucho wypuściła na rynek różową tabliczkę pod nazwę "Angel Hair Chocolate" – białą czekoladę w pastelowych barwach, wypełnioną kremem pistacjowym oraz włóknami pişmaniye (które poza Turcją często nazywane bywają właśnie "anielskimi włosami"). Nowość w błyskawicznym tempie wkroczyła do sklepów całej Europy oraz Stanów Zjednoczonych (w tym i do polskich dyskontów).
Porównania z dubajską czekoladą – viralem roku 2023 (choć popularnym i w kolejnych latach), składającym się z kremu pistacjowego oraz nitek ciasta kataifi – były nieuniknione. Jeszcze niedawno to ona uchodziła za synonim luksusowego deseru Bliskiego Wschodu, bijąc rekordy popularności (a "dubajskoczekoladowe" stało się niemal wszystko – od lodów po... płyny do kąpieli). Dziś różowe tabliczki z tureckimi "włosami" stopniowo spychają jednak emiracki smakołyk z czołówek rankingów. Cóż... ile można?
Fenomen pişmaniye pokazuje, jak tradycyjny deser może odnaleźć się w zupełnie nowych realiach, przechodząc od sułtańskich legend do pastelowych czekolada łamanych dla efektu ASMR. I choć receptura sprzed wieków pozostaje ta sama – prażona mąka, masło i cukier – jej współczesna kariera dowodzi, że nawet włókna słodyczy potrafią utkać historię, która nie zna ani granic, ani czasów.
Zobacz też: