Żeby zrealizować marzenia, zastawiła swój dom. Małgorzata Potocka w 25-lecie Teatru Sabat wspomina jego początki
"Kocham rewię, to jest moje życie, to jest moja pasja, to, co sobie wymarzyłam i stworzyłam", mówiła Małgorzata Potocka w reportażu Karoliny Ciesielskiej przygotowanym z okazji 25-lecia działalności Teatru Sabat, dla którego Potocka jest kimś więcej niż tylko założycielką. Jest bijącym sercem miejsca, które zbudowała od zera i to dokładnie tak, jak to sobie wymarzyła. Od ćwierć wieku jest także postacią, która najbardziej do Teatru Sabat przyciąga, bo całą sobą jest uosobieniem rewii. I za każdym razem na scenie czuje się tak, jakby właśnie przeżywała swój debiut.

25 lat Teatru Sabat Małgorzaty Potockiej
"25 lat temu zapragnęłam stworzyć coś innego w Polsce. Stworzyć własny teatr rewiowy. Była to wielka odwaga - musiałam zastawić swój dom wytańczony, żeby wziąć wielki kredyt", mówiła Małgorzata Potocka, a dowodem tego, jak wiele pracy (i pieniędzy) było potrzebne do powołania teatru do życia, były archiwalne zdjęcia z miejsca, w którym od ćwierć wieku Sabat istnieje.
Budynek przy ul. Foksal 16 w Warszawie był ruiną, ale w tej ruinie Potocka się zakochała: "poczułam, że to jest moje miejsce, że to będzie moje miejsce w moim życiu. I 25 lat temu stworzyłam Teatr Sabat".
Rewia to piosenka, taniec, błysk, elegancja, zmysłowość, klasa i poczucie humoru. Jak mówiła jedna z tancerek, Agnieszka Wojciechowska: "Rewia to kolorowa wersja życia", a zdaniem Małgorzaty Potockiej rewia to: "przede wszystkim balet, znakomici piosenkarze i kostium". Twórczyni Teatru Sabat zaczynała od baletu i przyznaje, że właśnie ta dziedzina sztuki jest jej domeną. Siedem lat tańczyła w Teatrze Wielkim - m.in. w "Jeziorze Łabędzim" i w "Romeo i Julii". Czegoś jednak ciągle jej brakowało.
Przed Teatrem był zespół Sabat - pierwsze dzieło Małgorzaty Potockiej
"To wszystko nie były role, które mi dawały satysfakcje. Więc po siedmiu latach zerwałam z Teatrem Wielkim i stworzyłam swój zespół, właśnie w stylu rewiowym. Zaczęłam podróżować po świecie i przejechałam cały świat z Sabatem. Sabat występował w Las Vegas, w Nowym Jorku, w Londynie", opowiadała Małgorzata Potocka. I być może światowa eskapada zespołu trwałaby nadal, gdyby nie tragiczne wydarzenia na włoskim statku Achille Lauro. W październiku 1985 jednostka, wraz z zespołem Potockiej na pokładzie, została uprowadzona.
"To są najtragiczniejsze wspomnienia w moim życiu", mówiła Małgorzata Potocka i dodała: "Wtedy zrozumiałam, że świat, pomimo wszystko, nie jest tak bezpieczny, jak nam się wydaje. Cudowne są podróże po świecie i występy, ale zapragnęłam zostać już w Polsce".
Została więc i zamarzyła o teatrze w stylu tych, jakie były popularne jeszcze przed wojną. Uwierzyła, że jej pomysł wypali i tak też się stało, a wstęgę na otwarciu Teatru Sabat przecinała sama Hanka Bielicka, co również mogliśmy zobaczyć na archiwalnych zdjęciach.
Teatr Sabat to przede wszystkim ludzie. I od początku tworzyli go ci najwybitniejsi
Wyremontowany, piękny budynek, scenografie i kostiumy oczywiście nie wystarczają do stworzenia czegoś wyjątkowego. Do kreacji takiego dzieła, jakim jest Teatr Sabat, potrzebni są niezwykli ludzie. I tacy pojawiali się w życiu Małgorzaty Potockiej, a pierwszą osobą, z którą pracowała, był Tadeusz Ross.
"Znakomity polski aktor, satyryk. Kiedyś był moim mężem, więc bardzo byliśmy sobie bliscy. Bardzo byłam szczęśliwa, że chciał właśnie ze mną otworzyć mój teatr. Bardzo mi pomagał", mówiła Potocka, a jej słowom towarzyszyły ujęcia Rossa śpiewającego na scenie Teatru. Po nim w życiu Potockiej pojawił się Jan Nowicki, który również został jej mężem.

"Kiedy Jan tu wszedł, do tego teatru, po pierwsze - prawie zemdlał", mówiła twórczyni Teatru Sabat i dodała, że Jan Nowicki wręcz niedowierzał, że to ona stworzyła tak imponujące miejsce. Od razu wiedział, że musi w nim zagrać i tak też się stało.
"Jan napisał piękny spektakl »Powrót Wielkiego Szu«. Tutaj tańczył i śpiewał, i cała Warszawa nie wierzyła, że rzeczywiście Jan Nowicki w takim innym stylu stał na scenie. Ale był wspaniały i to było moje wielkie przeżycie", mówiła Małgorzata Potocka, a widzowie Polsatu mogli zobaczyć także materiały archiwalne z występów Nowickiego.
"25 lat minęło, a w sensie emocji, w sensie stylu, w sensie artystów nic się nie zmieniło. Dalej każdy spektakl jest wielkim przeżyciem", podsumowała rozmówczyni Karoliny Ciesielskiej, a na koniec dodała:
"Ja jestem taką osobą, która wiecznie ma tremę, która wiecznie się wszystkim przejmuje i uważam, że zawsze jest mój debiut, a jestem na scenie 50 lat".
Zobacz też: