TYLKO U NAS. Piotr Mróz o eksperymentach z ciałem, trudnych początkach kariery i "kuponach" z "Tańca z Gwiazdami"

Beata Łajca

Beata Łajca

"Mamy godzinę 9:29, a ja już jestem po godzinnym cardio na orbitreku, po prawie godzinnym treningu na siłowni - dzisiaj akurat wypadła mi klatka piersiowa i po morsowaniu w jeziorze", odpowiada Piotr Mróz, gdy pytam go o to, jak na co dzień dba o formę. Ale ta rozmowa nie będzie tylko o sporcie, chociaż ten okazał się mieć ogromny wpływ na jego życie. Bo gdyby nie dyscyplina, której nauczył go właśnie sport, dzisiaj nie byłby tu, gdzie jest. Zwłaszcza że początki tej drogi były bardzo trudne.

Piotr Mróz
Piotr MrózJacek KurnikowskiAKPA

Piotr Mróz ma prawie 37 lat. Od 2017 roku możemy go oglądać w roli Kuby Roguza w serialu "Gliniarze". I co tu dużo mówić - zachwyca formą, a efekty regularnych ćwiczeń często pokazuje w mediach społecznościowych. Dzisiaj jego ciało jest też narzędziem pracy, więc aktywność fizyczna, niezbędna do utrzymania tak spektakularnych efektów, w pewnym sensie należy do jego obowiązków. Ale sport był obecny w życiu aktora od zawsze. Nawet wtedy, gdy jako nastolatek mieszkał w maleńkim Różanie i dorabiał sobie weekendami w fabryce kuzyna. A potem wyjechał do Warszawy z 350 zł w kieszeni.

Jak trenuje Piotr Mróz? W tym roku stawia na redukcję

"Do tej pory spaliłem, powiedzmy, 1400 kcal. 1700 kcal potrzebuje mój organizm dziennie, żeby tylko i wyłącznie funkcjonować. Przyjmę dzisiaj, zapewne, nieco ponad 2000 kcal, a spalę prawie 4000. Deficyt kaloryczny - to jest jedyny sposób, żeby schudnąć", wylicza Piotr Mróz.

Okazuje się, że w 2025 roku postanowił zrzucił parę kilo i, jak widać po wspomnianych liczbach, nie zamierza się ze sobą patyczkować.

"Eksperymentuję ze swoim ciałem. W tym roku postanowiłem sobie, że będę szczupły. Wyrzeźbiony, ale szczupły. Jak mi się to uda? Zobaczymy", przyznaje.

Dla osób aktywnych fizycznie, bez względu na to, czy chcą zredukować masę ciała, nabrać mięśni, czy po prostu żyć zdrowo, niebagatelne znaczenie ma dieta. Ale nawet osobie tak aktywnej jak Piotr zdarzają się grzeszki. I to wcale nie takie małe.

"Mam firmę, z którą współpracuję i która dostarcza mi zdrowe jedzenie i na tym się opieram", wyjaśnia aktor, ale dodaje: "Mam swoje słabości".

"Są wieczory, że potrafię zjeść wielką pakę czipsów, poprawić litrem lodów i wypić litr coli. I to przed snem. Ale to się zdarza od czasu do czasu", wyznaje. I niech rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie pozwolił sobie na "cheat meal", będąc na diecie.

Piotr Mróz w wielu wywiadach mówił o tym, że sport był w jego życiu od zawsze. Ale biorąc pod uwagę, że wychowywał się w małej miejscowości, jako nastolatek nie miał tylu możliwości, co jego rówieśnicy z metropolii.

Najpierw hala sportowa, potem własnoręcznie skonstruowana siłownia

"Były SKS-y, później, jak byłem w gimnazjum, wybudowali nam halę sportową. I ta hala to była nasza jedyna rozrywka w mieście, więc my tam przesiadywaliśmy całymi dniami. Graliśmy w piłkę nożną, w siatkówkę, zakochałem się w badmintonie. Siłownia też tam była, ale siłownię to sobie sami stworzyliśmy", wspomina Piotr Mróz i wyjaśnia:

"Mój tata za młodu zawzięcie ćwiczył. I zaszczepił nam tego bakcyla, chociaż jego wiedza była zdobywana metodą prób i błędów. Ale zostało nam po nim dużo sprzętu: ciężary, sztangi, hantle, odważniki. Nie mieliśmy typowych ławeczek i wszystkich przyrządów, ale mieliśmy już obciążenie. Mój kuzyn przywoził nam czasopisma kulturystyczne, w których były pokazane konkretne sprzęty z siłowni i my próbowaliśmy je odwzorować. Sami wszystko mierzyliśmy, składaliśmy i spawaliśmy. Takim sposobem stworzyliśmy w Różanie bardzo dużą siłownię własnymi rękami i sprzętem po tacie".

Różan to miasteczko w województwie mazowieckim o powierzchni niewiele ponad 6 km kwadratowych, zamieszkane przez mniej niż 3 tys. osób. Mała miejscowość, jakich pełno na mapie Polski. I każdy dorosły, który w latach 90. wychowywał się w takiej miejscowości może się utożsamiać z opowieściami Piotra. Ale mała miejscowość wcale nie kłóci się z wielkimi marzeniami. On jednak nie miał zbyt wiele czasu na bujanie w obłokach.

Jako nastolatek nie marzył o aktorstwie. Poszedł do pracy już w liceum

Piotr Mróz przyznaje, że "za dzieciaka" nie marzył o tym, że mógłby zostać aktorem, czy w ogóle pracować w show biznesie. Za to bardzo szybko zaczął pracować - już w 2004 roku, gdy miał zaledwie 16 lat.

"Była nas czwórka w domu, nie zawsze było kolorowo. Nie mogę powiedzieć, że mi czegoś brakowało, ale było skromnie. Pamiętam, że wtedy, czasami, było mi bardzo przykro, bo jak przychodził weekend, moi rówieśnicy jeździli na rowerach czy spotykali się na mieście, albo robili ogniska, a ja pracowałem. Ale też bardzo dużo mnie to nauczyło. I mogłem odciążyć rodziców, a przy okazji odłożyć coś dla siebie i mieć pieniądze na wycieczkę czy na kolonię", wspomina.

W czasach liceum Piotr dorabiał sobie w firmie kuzyna związanej z kolorową prasą. Pamiętamy popularne czasopisma z tamtych lat, do których często dodawano różne gadżety - płyty CD, próbki kosmetyków i całą masę innych mniej lub bardziej użytecznych drobiazgów. I właśnie wklejaniem tych dodatków do gazet zajmowała się fabryka, w której pracował. "Tak zarabiałem przez całe liceum".

I jak to zwykle bywa przypadek sprawił, że na jego horyzoncie pojawiła się całkiem nowa droga, której początki okazały się wyjątkowo trudne.

"Gliniarz", który zaczynał w... modelingu

"W pewnym momencie moja kuzynka Nina zaczęła robić mi zdjęcia, tzw. pozowane. Nieskromnie powiem, że to mi się spodobało i doszedłem do wniosku - czemu by ich gdzieś nie wysłać i nie spróbować? Więc wysłałem".

Piotr Mróz w "halo tu polsat"
Piotr Mróz w "halo tu polsat"Jacek KurnikowskiAKPA

"Odezwała się do mnie agencja. Nie była to żadna topowa agencja, ale zaprosiła mnie na profesjonalną sesję zdjęciową". Tak zaczęła się krótka przygoda Piotra Mroza z modelingiem.

"Wiedziałem, że w modelingu za dużo nie zrobię, bo nie mam warunków, nie mam wzrostu. Ta branża też nie do końca mnie interesowała, bo nie mogłem tam w pełni pokazać siebie. W moim mniemaniu kariera w modelingu opiera się głównie na tym, co dostaliśmy od rodziców i od Boga. W aktorstwie jest trochę inaczej. Tam możemy pokazać całe spektrum swoich walorów i realnie o siebie powalczyć".

Postawił wszystko na jedną kartę i wyjechał do Warszawy z 350 zł w kieszeni

Wtedy podjął decyzję, że wyjedzie do Warszawy. W 2012 roku skończył Szkołę Aktorstwa Haliny i Jana Machulskich, ale żeby to było możliwe, musiał znaleźć pieniądze.

"Ja jechałem do Warszawy i miałem 350 zł w kieszeni. Autentycznie, 350 zł! Zatrzymałem się u znajomej i poprosiłem, żeby odroczyła mi pierwszą opłatę za pokój. Obiecałem, że zapłacę jej na koniec miesiąca".

W tych warszawskich początkach nieoceniona okazała się pomoc nie tylko życzliwej znajomej, ale też kolejnego kuzyna, który prowadził firmę cateringową.

"Od razu zacząłem w niej pracować i rozwoziłem jedzenie, co było dla mnie totalną abstrakcją! To mnie na początku bardzo stresowało. Ja schudłem chyba z 15 kilo! W cateringu trzeba dojechać na czas, a ja kompletnie nie potrafiłem poruszać się po Warszawie, nie znałem topografii tego miasta. Przerażało mnie to. Ale małymi krokami jakoś dałem sobie radę, a dzisiaj dzięki temu, myślę, że znam Warszawę lepiej, niż niejeden taksówkarz", przyznaje Piotr Mróz.

Jego relacja brzmi jak spełnienie polskiej wersji amerykańskiego snu. Nikomu nieznany, młody człowiek, wyjeżdża z małej miejscowości do wielkiego miasta i walczy o siebie. Jemu się udało i przyznaje to bez fałszywej skromności. Ale ciągle ma apetyt na więcej.

"Wiem, jaką drogę przebyłem"

"Każda osoba ambitna ma taki niedosyt. Ale ja miałem w życiu dwa bardzo poważne wypadki. Jeden był skrajnie niebezpieczny, właściwie nie powinienem go przeżyć. I to mnie nauczyło, żeby doceniać wszystko. Więc cieszę się każdym dniem, który jest mi dany od Boga", wyznaje Piotr Mróz.

"Doceniam to, co osiągnąłem, bo wiem, jaką drogę przebyłem. Wiem z iloma traumami musiałem się zmierzyć i z iloma ścianami się zderzałem", dodaje.

W końcu w 2017 dostał swoją szansę i wcielił się w rolę Kuby Roguza w serialu "Gliniarze". A później wygrał 12. Edycję "Tańca z Gwiazdami", chociaż wiele osób było przekonanych, że odpadnie w pierwszym odcinku.

Piotr Mróz mówi, ile zmienił w jego życiu "Taniec z Gwiazdami"

W 2021 roku Piotr Mróz, u boku Hanny Żudziewicz, sięgnął po Kryształową Kulę w programie "Dancing with the Stars" . I jak przyznaje, ten wyczyn mocno wpłynął na jego karierę.

"Ja zawsze już będę od tego odcinał kupony. To jest najpopularniejszy program w Polsce. Wygrałem 12. edycję najpopularniejszego programu w Polsce!".

"I ten program jest piękny, ale jest też, tak jak cały show biznes, okrutny. Bo jeżeli ktoś jest w jakieś edycji i odpada w połowie, nikt go nie pamięta. Pamięta się tylko zwycięzców. Zwycięzców się zaprasza, ze zwycięzcami się rozmawia. Pod tym względem »Taniec z Gwiazdami« bardzo dużo zmienia. Moje notowania skoczyły, bo wygrać »TzG« to jest bardzo duże wydarzenie".

Piotrowi nie dawano jednak dużych szans, ale to tylko zmotywowało go do jeszcze cięższej pracy.

"Ja byłem typowany na uczestnika, który odpadnie jako pierwszy. Wszyscy mówili: »O, przyszedł uśmiechnięty przystojniak, który będzie drewnem«. Chciałem im wszystkim pokazać", przyznaje.

"Po drugie, wiedziałem, jakie to może nieść za sobą korzyści, jeżeli się dobrze zaprezentuję w tym programie. Zdawałem sobie sprawę, że to jest dla mnie duże wydarzenie i że dostałem szansę, aby pokazać się szerszej publiczności z zupełnie innej strony. Nie wiedziałem, czy wygram, czy nie, ale wiedziałem, że muszę wypaść jak najlepiej. I na tym mi zależało. Dlatego podszedłem do tego jak do zawodów sportowych", kontynuuje.

Hanna Żudziewicz i Piotr Mróz podczas finału 12. edycji "Tańca z Gwiazdami"
Hanna Żudziewicz i Piotr Mróz podczas finału 12. edycji "Tańca z Gwiazdami"Baranowski Michał AKPA

"Nie chciałem wygrać za wszelką cenę. Nie wiedziałem, jak mnie przyjmą widzowie. A jak się zaczyna edycję z obciążeniem, bo wszyscy obstawiają, że jako pierwszy odpadnę, to mam coś jeszcze do udowodnienia. No i udowodniłem", przyznaje Piotr Mróz i niczego nie trzeba tutaj dodawać. Może tylko tyle, że mentalność sportowca bardzo przydaje się w życiu, nie tylko aspirującego aktora.

"Ja nie szukam wymówek, tylko konsekwentnie robię swoje"

"Ja w ogóle podchodzę do wszystkiego sportowo. To jest prawie jak obsesja", wyznaje Piotr Mróz. W przypadku "TzG" ta obsesja okazała się wyjątkowo przydatna.

"Gdy wychodziłem z treningu i czułem, że coś mi leży, to szedłem na siłownię, gdzie miałem taką salę fitness z wielkimi lustrami i ćwiczyłem. Bardzo często zwiększałem sobie tempo muzyki, bo wiedziałem, że jak opanuję te ruchy w wyższym tempie, to potem we właściwym tempie, będzie mi łatwiej". Tym sposobem czas jego ćwiczeń wydłużał się, wielokrotnie, do niewyobrażalnych 10 godzin dziennie.

Piotr Mróz przyznaje, że mentalność sportowca bardzo mu pomogła nie tylko w "TzG", ale w całej drodze zawodowej i w życiu w ogóle. Aktor jest idealnym przykładem "self-made man'a" - człowieka, który do wszystkiego doszedł sam, swoją ciężką pracą.

"Sport przede wszystkim uczy dyscypliny. Jeżeli ja jestem w stanie, nawet jak nie muszę, bo mam wolny dzień, wstać o 5:30 żeby rano zrobić cardio, trening i jeszcze wskoczyć do wody o temp. 2 stopni, to trzeba mieć dyscyplinę. A ta dyscyplina przekłada się na każdy aspekt w moim życiu. Ja nie szukam wymówek, tylko konsekwentnie robię swoje".

I jak widać, robi to świetnie.

halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?