Koszykarz, który został aktorem i niespodzianka z drugiego końca świata. Wiktor Zborowski kończy 74 lata
Kamil Olek
Niezapomniany Moryc Haber w "C.K. Dezerterach" czy Longinus Podbipięta w "Ogniem i mieczem", jeden z najwybitniejszych polskich aktorów filmowych, dubbingowych (któż choć raz w życiu nie słyszał głosu Obelixa czy Mufasy), a także teatralnych, czyli nie kto inny, jak Wiktor Zborowski, kończy dziś 74 lata. Mało kto wie jednak, że mimo rodzinnych koligacji i obycia ze sceną od najmłodszych lat, wcale nie planował zdawać do szkoły teatralnej, a swoją przyszłość wiązał... ze sportem. Między innymi o tym opowiedział dziś w "halo tu polsat". Na szanownego jubilata czekały też niespodzianki, po których to, jak sam przyznał, "wzruszenie odebrało mu głos". Ale zacznijmy od początku.
Koszykarz, który został aktorem. O artystycznej drodze i wybitnych inspiratorach
Na początku rozmowy z Wiktorem Zborowskim w studiu pojawił się pierwszy z gości specjalnych – Filip Poradzki, zawodnik KKS Polonia Warszawa, który wręczył aktorowi urodzinowy prezent, czyli koszulkę z podpisami wszystkich członków drużyny. Okazuje się bowiem, że i sam Zborowski – choć lata wcześniej – "wylewał hektolitry potu na parkiecie Polonii" (jak sam zresztą stwierdził), a zostać miał... koszykarzem. Plany pokrzyżowała jednak kontuzja.
"W 1968 roku, tuż po powrocie z Mistrzostw Europy w Vigo, zerwałem więzadła w kolanie. I to był koniec. W związku z tym zostałem aktorem", stwierdził.
Pierwsze kroki na scenie stawiał jednak dużo wcześniej, a to za sprawą słynnego wuja – Jana Kobuszewskiego, który był bratem jego matki. Już jako 10-latek wystąpił na deskach warszawskiego Teatru Polskiego – zagrał w “Rewolwerze" Aleksandra Fredry, reżyserowanym przez Marię Wiercińską. A skoro kariera sportowa nie wyszła, po latach postanowił wrócić na artystyczną drogę.
I choć to nie miejsce oraz czas, by przypominać o wszystkich kreacjach aktorskich Zborowskiego, poza wspomnianymi na początku warto wymienić też dwie "najświeższe", które polecał w "halo tu polsat" sam zainteresowany. Pierwszą z nich można oglądać w kinach już od jakiegoś czasu, kolejna natomiast pojawi się na ekranach za kilka tygodni.
"Chciałbym zaprosić na »Dalej jazda!«, a także zapowiedzieć, że w kwietniu będzie następny film z udziałem moim, a także Janka Peszka, Agnieszki Grochowskiej i wielu jeszcze innych w reżyserii Olgi Chajdas. Jest to świetne, familijne kino pod tytułem »Dziadku, wiejemy!«", mówił.
Wiktor Zborowski zdradził też, kogo uważa za swojego artystycznego mistrza (mimo że w tej chwili sam może za takiego uchodzić). Okazuje się, że grono to jest całkiem pokaźne.
"Miałem kilku mistrzów. To był Adam Hanuszkiewicz, to był Gucio Holoubek, to był Janusz Warmiński, to był Janusz Majewski. [...] W dalszym ciągu jest jeszcze Jurek Hoffman. Był także Dudek Dziewoński, Jurek Gruza, Wojtek Młynarski, Stasiek Tym. Wielkie postaci. To byli moi mistrzowie", przyznał.
"Sto lat, dziadku". Urodzinowa niespodzianka, która odebrała głos Wiktorowi Zborowskiemu
Przy okazji rocznicy urodzin nie sposób jednak rozmawiać jedynie o pracy, Krzysztof i Paulina nie mogli więc nie zapytać jubilata o jego najbliższych. My przypominamy zaś, że jego żoną jest Maria Winiarska – również aktorka, a para doczekała się dwóch córek – Zofii i Hanny, jak również czterech wnuczek – Nadziei oraz Jaśminy (ze strony Zosi), a także Niny oraz Mili (córek Hani). Jakim dziadkiem jest więc Wiktor Zborowski?
"Uważam, że mimo wszystko jestem lepszym dziadkiem niż ojcem, ponieważ nie jestem taki wszystkowiedzący. Jako dziadek właściwie nic nie wiem, a jako ojciec wiedziałem wszystko. Nie powinno tak być", zaznaczył, lecz jego wypowiedź przerwała przygotowana niespodzianka w postaci – mieszkających na co dzień w Brazylii – córki Hani oraz wnuczek Niny i Mili.
Po chwili rozbrzmiało huczne "Sto lat", a solenizant... zaniemówił z wrażenia.
"Nie było lekko [zachować wszystko w tajemnicy – przyp. red.], dlatego że mama najwięcej się wygaduje. Ale chyba się udało, bo tata jest naprawdę zaskoczony", powiedziała Hanna.
"Tego się nie spodziewałem, no naprawdę. [...]. Dziękuję serdecznie i wzruszenie ściska mnie za gardło. Nie chciałbym tego przekazywać dalej", wyznał natomiast sam Zborowski.
Córka aktora zdradziła z kolei, że ze względu na odległość cała rodzina widuje się dość rzadko, najczęściej raz w roku. Nie zabrakło także miejsca na życzenia.
"Teraz akurat minęło półtora roku, odkąd dziewczyny były w Polsce i widziały dziadków, ponieważ Zosia się »rozmnożyła«, więc teraz ciężej rodzicom jeździć do Brazylii. [...] A tacie życzę przede wszystkim tego, żeby było dużo zdrowia, bo chyba tylko tego nie można kupić za pieniądze I miłości. No i dużo pieniędzy, bo resztę sobie kupi", zakończyła.
My zaś przyłączamy się do tych życzeń z nadzieją, że kolejne wspaniałe role jeszcze przed Wiktorem Zborowskim. Sto lat!