TYLKO U NAS. Maciej Kurzajewski o świętach z rodziną i planach na sylwestra. "To będzie zupełnie inne doświadczenie"
Beata Łajca
O wspomnieniach z dzieciństwa związanych z celebrowaniem świąt, ulubionych wigilijnych przysmakach i świętowaniu w sportowym stylu z Maciejem Kurzajewskim, który prowadzi "halo tu polsat" w gwiazdorskim duecie z partnerką Kasią Cichopek, rozmawia Beata Łajca.
Beata Łajca, redaktorka "halo tu polsat": Zacznijmy od przeszłości. Wielu z nas, dorosłych, wspomina z rozrzewnieniem święta z dzieciństwa. Ma pan jakieś szczególne wspomnienie z tego czasu? Może w pana rodzinie była jakaś wyjątkowa świąteczna tradycja?
Maciej Kurzajewski: Święta z dzieciństwa to dla mnie przede wszystkim zapach mandarynek i choinki. Pamiętam, jak zawsze na drzewku zawieszaliśmy własnoręcznie robione ozdoby - z papieru, słomy, a nawet makaronu! Najlepiej wspominam moment, kiedy całą rodziną szliśmy na pasterkę. Czuło się tę magię, śnieg skrzypiał pod nogami, a w powietrzu unosiła się mieszanina zapachu mrozu i kadzidła. Wyjątkową tradycją w naszej rodzinie było wspólne kolędowanie - każdy dostawał teksty, nawet ci, którzy nie umieli śpiewać i tworzyliśmy z tego mały koncert.
BŁ: A jakie jest pana ukochane świąteczne danie i kto je przygotowywał najlepiej? Albo wręcz przeciwnie, jest coś, do czego nigdy nie mógł się pan przekonać?
MK: Śledzie to zdecydowanie jeden z moich ulubionych świątecznych smaków - zwłaszcza w śmietanie, z jabłkiem i cebulą. Nikt nie robił ich lepiej niż moja mama, chociaż teraz sam próbuję jej dorównać. Uwielbiam też kutię - z odpowiednią ilością maku i miodu. Natomiast kompot z suszu... jakoś nie mogę się do niego przekonać. Próbowałem, ale chyba pozostanie poza moim świątecznym menu.
Zobacz też: Martyniukowie wspominają pierwsze wspólne święta. Zdradzili także... jakim zabiegom poddała się Danusia
BŁ: Gdy zakładamy rodziny, często sami tworzymy ze swoimi dziećmi nasze własne świąteczne tradycje. Pani Kasia mówiła o oglądaniu filmów z dziećmi. Czy pan ma jakiś szczególny zwyczaj, który pielęgnujecie wraz z rodziną?
MK: Naszą tradycją stało się pieczenie pierników. Cała kuchnia tonie w mące i lukrze, ale jest przy tym mnóstwo śmiechu. Każdy dekoruje, jak mu się podoba - czasem choinka ma czerwone bombki, czasem piernikowy renifer dostaje niebieskie rogi. Wieczorem zawsze oglądamy jakiś świąteczny film, najczęściej "Kevin sam w domu" - klasyka, która nigdy się nie nudzi.
BŁ: Jak pan się ubiera na wigilijną kolację? Na luzie czy elegancko?
MK: Raczej elegancko - marynarka, koszula, ale bez przesady, bo Wigilia to też czas, żeby czuć się swobodnie. Kasia zdecydowanie ma talent do podpowiadania, co wygląda najlepiej, więc zazwyczaj pozwalam jej rzucić okiem na mój strój. To taka dodatkowa gwarancja, że nie zaliczę modowej wpadki.
BŁ: Świąteczne biesiadowanie niekoniecznie idzie w parze ze zdrowym, sportowym stylem życia. Czy na świątecznym stole stawia pan na klasykę, czy jednak "odchudzone" wersje tradycyjnych potraw? Jeżeli to drugie, to może zechce pan się podzielić jakimś patentem na fit Wigilię?
MK: W święta stawiam na klasykę - pierogi, makowiec, smażony karp, wszystko musi być "jak u mamy". Ale staram się zachować umiar - zamiast trzeciej porcji sernika, wybieram drugi kawałek (śmiech). Jeśli chodzi o fit wersje, moim hitem są pierogi pieczone zamiast gotowanych czy smażonych - są lżejsze, a wciąż smaczne.
BŁ: A czy święta są czasem błogiego lenistwa, chociaż może powinnam powiedzieć - regeneracji? Czy może wręcz przeciwnie, wykorzystuje pan wolne dni także na uprawianie sportu?
MK: Święta to dla mnie przede wszystkim czas z rodziną, ale staram się choć raz wyjść na spacer albo pobiegać w zimowej scenerii - od razu człowiek czuje się lepiej. To takie święta w sportowym stylu - pełne radości i ruchu, które świetnie balansują świąteczne biesiadowanie.
BŁ: I na koniec - proszę powiedzieć, jak wyglądałby pana wymarzony sylwester i czy te marzenia pokrywają się chociaż częściowo z tegorocznymi planami.
MK: Idealny sylwester? W małym domku w górach, z kominkiem, gorącą czekoladą i najbliższymi. W tym roku jednak czeka mnie coś wyjątkowego - spędzimy sylwestra daleko od Polski i w nowy rok wejdziemy kilka godzin wcześniej niż zwykle. To będzie zupełnie inne doświadczenie, ale już nie mogę się doczekać tej atmosfery i nowego miejsca.