Świetne aktorki, jeszcze lepsze producentki, czyli kobiety, które rządzą Hollywood

Beata Łajca

Beata Łajca

Męska dominacja w różnych dziedzinach życia dobiega końca. Nie inaczej dzieje się w świecie filmu, gdzie zdeterminowane i odważne kobiety - producentki, nie tylko walczą o własny rozwój, ale też odważnie sięgają po tematy, których do niedawna Hollywood wydawało się nie zauważać. Dają głos sobie, dają głos dojrzałości, chcą decydować o własnej karierze, tworzyć sztukę, ale też zarabiać ogromne pieniądze. O kobietach, które rządzą w Hollywood, opowiedział 31 stycznia w "halo tu polsat" krytyk filmowy Artur Zaborski.

Angelina Jolie
Angelina JolieAgencja FORUM

Aktorki i producentki. Kobiety, które rządzą Hollywood

Kobiety zaczęły przejmować Hollywood jeszcze w jego Złotej Erze, tak jak Lucille Ball, która w latach 50. współtworzyła firmę Desilu Productions (odpowiedzialną m.in. za "Star Trek" i "Mission: Impossible"), albo Barbra Streisand, która w latach 70., wyprodukowała "Narodziny Gwiazdy". Prawdziwa rewolucja dokonała się jednak na przełomie wieków, bo kobiety, chcąc mieć realny wpływ na filmy, w których występują, zaczęły zakładać własne firmy produkcyjne. Produkować zaczęła, m.in., utytułowana aktorka Drew Barrymore, która w 1995 założyła Flower Films i stworzyła takie hity jak "Donnie Darko" czy "Aniołki Charliego". Kolejna zmiana nastąpiła w ciągu ostatnich dwóch lat. Bo teraz kobiety-producentki mają swoje misje.

Artur Zaborski w "halo tu polsat"
Artur Zaborski w "halo tu polsat"Paweł WrzecionAKPA

Krzysztof Ibisz zapytał naszego gościa, krytyka filmowego, Artura Zaborskiego, czy to już koniec męskiej dominacji w Hollywood.

"Koniec jeszcze nie, natomiast na pewno zrobiliśmy krok we właściwą stronę. Jest coraz więcej kobiet silnych, niezależnych, takich, które chcą opowiadać własne historie. I one zaczynają przejmować pałeczkę na rynku produkcyjnym. Dzięki nim krajobraz kina się zmienia i wypełnia ciekawymi kobiecymi historiami", odpowiedział Artur Zaborski. A jednym z symboli tej zmiany może być Reese Witherspoon.

Reese Witherspoon dała głos kobietom po 40.

Po słynnej roli w "Legalnej blondynce" Reese Witherspoon założyła Type A Films - firmę, znaną później jako Hello Sunshine, która jest dzisiaj jedną z najpotężniejszych w branży. Witherspoon dała głos kobietom, których historie do tej pory były pomijane. Widziała, że dla kobiet po 40. brakuje ról w Hollywood i chciała to zmienić, a "Wielkie kłamstewka" były pierwszym krokiem. Jej produkcje trafiały do serwisów streamingowych, a za ich pośrednictwem, do publiczności na całym świecie.

Reese Whiterspoon
Reese WhiterspoonAgencja FORUM

"Legalna blondynka sprawiła, że stała się wielką gwiazdą. Ale sprytna Reese Witherspoon nie chciała, żeby jej kariera skończyła się, gdy ona skończy 40 lat. Zamiast tylko grać, zaczęła inwestować pieniądze i produkować filmy, w których też mogła grać, ale dojrzałe kobiety", mówił Zaborski. Dodał też, że Witherspoon okazała się być genialną biznes woman, bo jej firma szybko zyskała rozpoznawalność, a gdy była w szczytowym momencie, w 2021 roku, Reese sprzedała ją za, bagatela, 900 mln dolarów. Drugą szalenie ważną postacią jest bliska przyjaciółka Whiterspoon.

Nicole Kidman wzięła swoją karierę we własne ręce

Nicole Kidman jest nie tylko wielką aktorką, ale też jedną z najpotężniejszych producentek. Jest też przyjaciółką Reese Whiterspoon i razem z nią wyprodukowała "Wielkie kłamstewka". Jej firma Blossom Films ma na swoim koncie wiele cenionych tytułów.

Kidman zaczęła produkować, bo chciała mieć większą kontrolę nad swoją karierą. Dzięki temu zagrała ikoniczne role w "Oczach szeroko zamkniętych", "Innych" czy "Dogville". Blossom Films produkuje zarówno dramaty, jak i kasowe hity.

"Nicole Kidman jest bardzo ciekawym przykładem aktorki, która osiągnęła sukces na przełomie wieków i zaczęła szukać takich projektów, które pozwolą jej się spełnić artystycznie. Ona nie chciała grać tylko w komercyjnych produkcjach hollywoodzkich. Ona chciała się rozwijać, eksperymentować, szukać i wspierać reżyserów, którzy popchnął ją w nowym kierunku. Tak jak, na przykład Lars von Tier", mówił Artur Zaborski. Lars von Tier reżyserował film "Dogville", który nie powstałby w ogóle, gdyby nie Nicole Kidman. "Pokazała, że ma świetny nos filmowy", podsumował.

Angelina Jolie zmienia perspektywę Hollywood

"Angelina Jolie to jest jeden z moich ulubionych przypadków, dlatego że od absolutnie najwcześniejszych lat jest kobietą, która stara się być przykładem dla innych, w najróżniejszych sferach życia", mówił Artur Zaborski. Wszyscy pamiętamy jej podwójną mastektomię, której poddała się, aby chronić swoje zdrowie, w związku z jej mamą, która zmarła na raka piersi. Angelina bardzo wspiera też profilaktykę nowotworową.

Jolie od dawna angażuje się w to, co jest dla niej ważne. Najpierw produkowała filmy, w których grała (np. "Czarownicę"), z czasem zaczęła realizować także własne, autorskie i bardzo ambitne projekty. Reputację pomógł jej zbudować film "Niezłomny" - wytwórnia Universal długo nie chciała się zgodzić na jej reżyserię, a później ustaliła minimalny budżet, a film, mimo wszystko, odniósł wielki sukces.

Jej filmy, tak jak "Bezimienne dziecko" czy "Nad morzem", mają mocne przesłanie dla świata, ale zmieniają też jej życie. Podczas pracy nad pierwszym z nich adoptowała swojego syna, Maddoxa. Angelina Jolie tworzy filmy nieco poza głównym nurtem, realizuje je z dala od samego Hollywood i często inspiruje się prawdziwymi wydarzeniami.

Angelina Jolie zauważyła, że filmy produkowane w Ameryce, są mocno na samej Ameryce skupione, jakby cała reszta świata nie miała znaczenia. "Zaczęła z tym walczyć i zaczęła opowiadać historie, chociażby, tego, co dzieje się w Kambodży, [...], dzięki temu zmieniła trochę tę perspektywę i bardzo mocno przypomina o różnorodności w Ameryce", podsumował Artur Zaborski.

Whiterspoon, Kidman i Jolie to prawdziwe legendy kina. Ale na polu walki o "przejęcie" Hollywood mają też swoje młodsze sprzymierzeńczynie.

Zendaya i Margot Robbie, czyli aktorki-producentki młodego pokolenia

Zendaya jest dzisiaj jedną z najważniejszych aktorek w Hollywood, a swoją karierę buduje dwutorowo, także jako producentka. Na ten rynek weszła w momencie wybuchu pandemii, bo bała się, że kiedy nie będą powstawały nowe filmy, jej rozpędzająca się kariera zahamuje.

"Sprytna Zendaya wymyśliła projekt, który można zrealizować w pandemii i dzięki temu powstał film »Malcolm & Marie«", wyjaśnił nasz gość. To za ten film 24-letnia wówczas Zendaya otrzymała nagrodę Emmy. Później produkowała też "Euforię" i drugą część "Diuny", w których zagrała wspaniałe role. Dzisiaj Zendaya współpracuje z największymi reżyserami, może wybierać kogo gra i kształtować swój wizerunek na własnych warunkach.

Zendaya
ZendayaAgencja FORUM

Z kolei Margot Robbie jest właścicielką firmy LuckyChap Entertainment, która wywiera ogromny wpływ na Hollywood. Aktorka przejęła projekt "Barbie" i całkowicie go zmieniła, zbliżając do autorskiej wizji Grety Gerwig. Próbowano jeszcze namawiać ją do poprawek - studio uznało bowiem, że "Barbie" jest "zbyt dziwna". Robbie i Gerwig walczyły jednak i udowodniły, że miały rację, a film pozostał odważny i jakże feministyczny w swoim przekazie. Póki co ten film jest jej największym sukcesem, ale LuckyChap świetnie wybiera swoje projekty, które z jednej strony są atrakcyjne, a z drugiej - mają coś do powiedzenia. Więc to na pewno nie jest jej ostatnie słowo.

"Każda z tych kobiet chce się rozwijać, żadna z nich nie chce się zatrzymać. [...] Chcą szukać nowych narzędzi, nowych środków wyrazu, a Hollywood jest bardzo ograniczające", przyznał krytyk filmowy i wyjaśnił, że w tamtym świecie, gdy ktoś osiągnie sukces, zaczyna być obsadzany ciągle w podobnych rolach, co utrudnia rozwój artystyczny. "One z tym walczą, one pokazują, że nie warto się ograniczać", mówił Artur Zaborski.

Walka o niezależność i rozwój, a także o miejsce na ekranie dla kobiet po 40. roku życia, ma ogromne znaczenie dla obrazu Hollywood i kina w ogóle. A dla wszystkich pań na całym świecie może być dawką solidnej inspiracji. Abyśmy wzięły swój los we własne ręce i nie pozwoliły nigdy wmówić sobie, że czegoś nie możemy. Przecież wiemy, że to nieprawda.