Tata czy... ojciec? Michał Sikorski o aktorskiej drodze, wyzwaniach popularności i najnowszym projekcie
Od szkolnej sceny w Wadowicach do planu jednej z najgłośniejszych polskich produkcji Netflixa i dalej, ku nowym (choć nieco mrocznym) wyzwaniom - droga Michała Sikorskiego to opowieść o tym, jak pasja potrafi przerodzić się w konsekwencję, a przypadek w zawód z powołania. O krętej drodze do aktualnej rzeczywistości, paradoksach atencji, produkcji kręconej nocami, a także zasadniczej różnicy między "tatą" a "ojcem" (i nie tylko) aktor opowiedział w rozmowie z Ewą Wachowicz i Krzysztofem Ibiszem.

Z Wadowic do Adamczychy (i dalej). Zawodowa droga Michała Sikorskiego
Gdy Michał Sikorski przyjmował rolę ojca Jakuba - "uduchowionego" janowopawłowego syna o nieco ekscentrycznym usposobieniu - w netflixowym "1670", mało kto przypuszczał, że ta przyniesie mu ogólnopolską rozpoznawalność.
"Nie jest już tajemnicą, że robimy trzeci sezon - właściwie kończymy", przyznał, dodając, że nawet prawdziwym duchownym zdarza się reagować na jego postać z entuzjazmem ("potkałem jednego u was, był zachwycony, zrobiliśmy sobie zdjęcie").
Dla aktora sukces serialu był o tyle szczególny, że - jak mówi - popularność przyszła w związku z czymś, co naprawdę lubił.
"Polacy pokochali ten serial. Jeżeli dajesz widzom coś, co bardzo ci się podoba, a oni odpowiadają tym samym, jest to wspaniałe", dopowiedział.
Nie mogło jednak zabraknąć i wspomnienia o początkach. W przypadku Michała wszystko zaczęło się zaś od szkolnego kółka teatralnego.
"Miałem wadę wymowy, ale wychowawczyni powiedziała: »Michał, przyjdź«", wspominał.
Pierwszy występ, pierwszy śmiech publiczności i pierwsze poczucie, że scena daje coś więcej niż tylko tremę - już od tamtego momentu ("w piątej klasie") wiedział też, że chce iść tą drogą. Po latach nie ma zaś wątpliwości, że wybór dokonany przed laty był właściwy. Dziś, prócz wspomnianego już "1670", gra też w filmie "Życie dla początkujących" - kameralnej produkcji o... wampirach.
"To jest w tym zawodzie najwspanialsze - że można się zmieniać. Przefarbowałem włosy i pierwszy raz w życiu byłem blondynem", mówił.
Zdjęcia do nowego obrazu (który wchodzi do kin dziś, 24 listopada) nie były jednak łatwe. Ze względu na specyficzny temat te kręcono głównie w nocy, co - jak przyznaje Michał - szybko przestało być lekką przygodą.
"Myślałem, że po trzech nocach się przyzwyczaję. Nic bardziej mylnego. Ale dzięki wspaniałej ekipie daliśmy radę", dodał.
Film, choć zrealizowany przy mikrobudżecie, powstał dzięki determinacji i pasji twórców - Lynn Kucharczyk i Pawła Podolskiego (odpowiedzialnego także za reżyserię). Sikorski wspominał też sytuację po prapremierze "Życia..." w Gdyni, gdy wielokrotnie słyszał, że widzowie i widzki bawili się znacznie lepiej, niż mogli przypuszczać po samym opisie dzieła.
"Nie bójcie się pójść na film o wampirach", apelował przy tym Sikorski.
Cienie i blaski popularności, czyli o tacie (a nie ojcu)
Choć aktorstwo jest dla niego naturalnym środowiskiem, życie prywatne wciąż wymaga odpowiedniego balansu. Michał ma bowiem czteroletniego syna, Jeremiasza, i jak sam przyznaje, "to istotnie trudne - godzić rolę taty z tym wszystkim, co dzieje się w pracy i dookoła niej".
Aktor przyznaje jednak, że ma wokół siebie ludzi, na których zawsze może liczyć.
"Mój syn nie ma tylko taty - ma mamę, babcię, wielu bliskich, którzy pomagają, żeby to życie było stabilne", tłumaczył.
Popularność i w tym przypadku może jednak "dać do wiwatu". Ot, choćby wtedy, gdy dyrektorka przedszkola okazuje się fanką serialu.
"Kiedy przychodziłem, krzyczała, że przyszedł ojciec. Mój syn zapytał mnie kiedyś, dlaczego po wszystkich przychodzą tatowie, a po niego ojciec", wspominał.
Co dała więc, a co odebrała mu popularność?
"Dzięki niej mogę promować rzeczy, które nie są mainstreamowe, ale są fantastyczne. Zabrała natomiast trochę prywatności. Idąc na plac zabaw, często robię sobie zdjęcia ze względu na nią. Przeważnie się zgadzam. Staram się dać ludziom tyle, ile mogę", skwitował.
Dziś w życiu Michała Sikorskiego przenikają się więc dwa światy. Oba wymagają cierpliwości, elastyczności, ale i dystansu. W jego przypadku i "tata", i "ojciec" oznaczają więc kogoś, kto stara się robić wszystko na sto procent - tak w domu, jak i przed kamerą.
Zobacz też:






