"Są tacy ludzie, którzy pozostawiają po sobie ogromny ślad". Jerzy Bińczycki we wspomnieniach żony, syna i nie tylko

Beata Łajca

Beata Łajca

W "halo tu polsat" dzięki reportażowi Małgorzaty Ruszkiewicz mogliśmy posłuchać wspomnień o Jerzym Bińczyckim. Mówili ci, którym był najbliższy. Ci, którzy widzieli w nim nie tylko aktora, ale też męża i ojca - żona Elżbieta i syn Jan. A także ci, którzy mieli okazję z nim pracować w największych filmach w historii polskiego kina, m.in. Anna Dymna i Andrzej Grabowski. W artykule zamieszczamy wideo z reportażem, w którym można zobaczyć m.in. wyjątkowe zdjęcia z rodzinnego archiwum Bińczyckich.

Jerzy Bińczycki w swoim domu w Krakowie w 1993 roku
Jerzy Bińczycki w swoim domu w Krakowie w 1993 rokuAgencja FORUM

"Znachor" w reżyserii Jerzego Hoffmana miał premierę w 1981 roku i po tylu latach ciągle wraca w różnych stacjach telewizyjnych. I nadal gromadzi tłumy widzów, bo nadal zachwyca - piękną historią i kultową obsadą. A Jerzy Bińczycki w roli Rafała Wilczura zapadł nam wszystkim w pamięć tak bardzo, że trudno nie myśleć o "Znachorze" inaczej niż przez pryzmat jego kreacji. Może tylko najmłodsze pokolenia mają inaczej, zwłaszcza po nowej wersji filmu z 2023 roku, w której znachorem został równie uzdolniony aktor, Leszek Lichota.

Jerzy Bińczycki urodził się w 1937 roku w Witkowicach, zmarł w 1998 roku w Krakowie i jest prawdziwą legendą polskiego kina. Jest, a nie był, bo przecież legendy są wieczne.

Jerzy Bińczycki we wspomnieniach żony Elżbiety. "Rodzina była sensem życia"

"Pokochał mnie człowiek, który zostawił taki niezwykły ślad na ziemi", mówiła w reportażu Małgorzaty Ruszkiewicz Elżbieta Bińczycka, żona Jerzego Bińczyckiego. Wspominała, kiedy się poznali i jak zrozumiała, że zostanie jego żoną. Poznała go na studiach z teatrologii, a podczas pierwszego spotkania miała zrobić z nim wywiad: "On się na ten wywiad ze mną umówił, bardzo się spóźnił, biegł przez cały rynek, widziałam go z daleka, bo ja już miałam odejść". Na szczęście nie odeszła, na jednym spotkaniu się nie skończyło, a gdy jakiś czas później przyjaciółka zapytała ją o Bińczyckiego odparła: "To będzie mój mąż", a po około roku byli już po ślubie.

Obydwoje pragnęli stabilizacji i potrafili dać sobie nawzajem, właśnie to, czego najbardziej potrzebowali. "Dla niego rodzina stanowiła sens życia", mówiła Elżbieta Bińczycka.

Syn Jerzego, Jan, wspominał film "Noce i dnie", który powstał jeszcze zanim przyszedł na świat: "Ja nie umiem rozstrzygnąć po tylu latach, ile w ojcu było z Bogumiła, czy może ten film go zmienił. Na pewno oczekiwania publiczności były takie, by zawsze grał tych dobrych, szlachetnych, empatycznych, wrażliwych mężczyzn. To dla aktora jest trudne. [...] On zawsze marzył o jakimś takim schwarz [czarnym - przyp. redakcji] charakterze, co mu się udawało w teatrze".

"Jurek był wspaniałym ojcem. Chciał, żeby to był syn i tak było. Janek się urodził, kiedy miał ponad 44 lata. Zobaczył Jasia i się rozpłakał, pamiętam to. Stał i płakał", mówiła Elżbieta Bińczycka. Wspominała też moment śmierci męża, która nastąpiła, gdy ich syn miał nieco ponad 16 lat:

"Ja byłam trochę bezradna, ale on go tak ukształtował. To jest w nim takie podobne do mojego męża, te przedwojenne maniery".

Jerzy Bińczycki nie planował kariery aktorskiej. Zadecydował przypadek

Elżbieta Bińczycka przytoczyła historię, która zadecydowała o tym, że Jerzy został aktorem, chociaż nie miał takich planów:

"Wraz ze swoim przyjacielem Markiem Walczewskim byli w krakowskiej Imce, w takim kabarecie licealnym. Marek Walczewski namówił Jurka na egzamin, który był wcześniej niż egzaminy na inne studia. I Jurek się zgodził, że będzie mu towarzyszył. To był taki przypadek zupełny. Przyszedł, spodobał się, powiedział i został przyjęty".

Rozmówczyni Małgorzaty Ruszkiewicz zdradziła też być może największy sekret Jerzego Bińczyckiego, o którym wiedzieć mogli tylko ci, którzy byli z nim naprawdę blisko.

"W gruncie rzeczy był człowiekiem nieśmiałym, chociaż to przykrywał sposobem bycia i taką męską siłą. Ale to był tak kruchy w srodku człowiek, tak delikatny, tak wiecznie wątpiący, że wydzierał z siebie te talenty, przekazywal te emocje, dlatego one tak do ludzi trafiały".

"W tym małżeństwie to ja byłam zazdrosna". Elżbieta Bińczycka szczerze o małżeństwie z aktorem

Wspólne życie z aktorem tego formatu w Krakowie, mieście, które kochało, i nadal kocha, artystów, nie zawsze było dla niej łatwe. Jerzy cieszył się ogromną popularnością, także wielkim zainteresowaniem płci przeciwnej. Elżbieta Bińczycka opowiadała o paniach, które otwarcie zalecały się do niego, czasem nawet w jej obecności, innym razem nie reagując na jego jasne deklaracje, że jest żonaty.

"W tym małżeństwie to ja byłam zazdrosna", mówiła, ale dodała też, że miała świadomość, że z tej popularności, poniekąd, obydwoje żyją.

Ale Jerzy Bińczycki był jej bardzo oddany. Z każdego wyjazdu, z każdego planu, nawet tego najdalszego, wracał do domu najszybciej, jak tylko się dało. I pragnął, aby na niego czekała. "Poprosił mnie o to, żebym była w domu, gdy wraca", przyznała.

Elżbieta Bińczycka podczas specjalnego pokazu filmu "Noce i dnie" w 2022 roku
Elżbieta Bińczycka podczas specjalnego pokazu filmu "Noce i dnie" w 2022 rokuGałązkaAKPA

W reportażu Małgorzaty Ruszkiewicz mogliśmy zobaczyć też ogród, który stworzył Jerzy Bińczycki, bo ogrodnictwo było jego wielką pasją. Jego żona mówiła, że stara się pielęgnować to jego żywe dzieło najlepiej, jak potrafi. To ten ogród był świadkiem zwykłych, codziennych momentów, niezwykłych zachwytów aktora nad pięknem natury, a także nauki najważniejszych w jego życiu ról.

"Takich aktorów jest bardzo mało". Dymna i Grabowski o Jerzym Bińczyckim

1 lipca 1998 roku Jerzy Bińczycki został dyrektorem Starego Teatru w Krakowie i chociaż nie było mu dane piastować tę rolę przez długi czas, to udało mu się także i w tym miejscu odcisnąć swoje szlachetne piętno.

"Był człowiekiem chorym na odpowiedzialność i to było w naszym życiu bardzo odczuwalne i widoczne. I to było w całym jego życiu widoczne, nawet w tych sprawach zawodowych, zwłaszca, że pod koniec życia, gdy cały zespół wybrał go na dyrektora teatru", mówiła Elżbieta Bińczycka.

Anna Dymna mówiła o Jerzym Bińczyckim: "Takich aktorów jest bardzo mało, jak Jurek, nie znam takiego drugiego. On tak, właściwie, ja nie wiem kiedy on grał, on po prostu był".

A Andrzej Grabowski dodał:

"Jakim był aktorem, to nie ma co mówić, bo wszyscy wiedzą. Ale jeżeli ktoś mi zapytał żebym jednym słowem określił, jakim człowiekiem był Jerzy Bińczycki, to był go określił takim słowem, które dzisiaj nie jest modne, rzadko używane, powiedziałbym prawy człowiek". A na koniec zwrócił się do samego Jerzego:

"Jurek, zwracam się do ciebie, bo przecież gdzieś jesteś. Szkoda, że cię tu nie ma".

"Są tacy ludzie, którzy pozostawiają po sobie ogromny ślad". Wspomnienia o Jerzym Bińczyckimhalo tu polsat
halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?