Rozjaśnione brwi, lata 80. i... Bart Simpson. Spektakularna metamorfoza Rity Ory
Kamil Olek
Znani czy znane (i to niezależnie od profesji) dzielą się w większości na dwie grupy – tych z charakterystycznymi, bo nieśmiertelnymi fryzurami (patrz: Anna Wintour czy Dolly Parton) oraz zwolenników i zwolenniczki włosowych eksperymentów (jak Lady Gaga oraz Billie Eilish). I choć Rita Ora jak do tej pory dość skutecznie balansowała gdzieś pomiędzy, najnowsze wcielenie tej brytyjsko-albańskiej wokalistki jasno pokazuje, że i jej nieobce są metamorfozy. Nowa fryzura zaś nie bez powodu kojarzy nam się z połączeniem... Billy'ego Raya Cyrusa i Barta Simpsona. I wierzcie lub nie – to komplement.
Od ewolucji do rewolucji. O fryzurach Rity Ory słów kilka
Rita od początku swojej światowej kariery (a debiutancki album nagrała w 2012 roku) kojarzona jest z ogromną dbałością o własny wizerunek, a przy tym również z otwartością na mniejsze i większe zmiany. Te najwidoczniejsze rzadko kiedy dotyczyły jednak jej fryzury – wszelkie eksperymenty zaliczyć można bowiem do prób zachowania swego rodzaju złotego środka.
Bo choć rzeczywiście upięcia czy cięcia widywaliśmy różne, większość zmian była na tyle wyważona, że przyzwyczajaliśmy się do nich właściwie z marszu. Podobnie działo się także z kolorami – były więc między innymi kosmyki w złotych tonach, platynowe (a nawet różowe) refleksy czy delikatny balayage.
Z czasem artystka zaczęła stawiać na krótsze cięcia czy bardziej geometryczne linie, skutecznie jednak balansowała między subtelną ewolucją a zachowaniem swojej "bezpiecznej" estetyki. Dlatego też jej najnowsza fryzura tak wyraźnie wybija się na tle tego, co prezentowała wcześniej – w końcu mamy bowiem do czynienia z rewolucją. A przy okazji – odważnym krokiem w zupełnie nowym kierunku.
Kiedy Billy Ray Cyrus spotyka Barta Simpsona... Spektakularna metamorfoza Rity Ory
Londyn, 2 grudnia 2024 roku. The Fashion Awards w londyńskiej Royal Albert Hall jak zawsze przyciągnęły dziesiątki osobistości, zaś o wybranych stylizacjach można by rozprawiać godzinami (co najmniej). W pewnym momencie pojawiła się jednak ona – cała na szaro (choć o tym zaraz) i z fryzurą, o której mówić będziemy jeszcze dłużej – Rita Ora.
Długie blond włosy (które nosiła ledwie dwa tygodnie wcześniej) zastąpił bowiem pixie mullet, tworząc nowoczesne, a przy okazji nieco awangardowe połączenie. Ten łączy zaś w sobie krótko przycięte włosy z przodu oraz po bokach, a także dłuższe pasma z tyłu, nadając fryzurze niekonwencjonalnego charakteru. Nie bez powodu przypomina nam więc dość szalone połączenie Billy’ego Raya Cyrusa z lat 80., a także Barta Simpsona z popularnej kreskówki. Z domieszką Madonny w erze "True Blue". I odrobiną Debbie Harry z Blondie.
W tym miejscu można by zapewne powiedzieć coś o "odwadze z tyłu" i "powadze z przodu", gdyby jednak nie to, że drapieżne okazały się nie tylko włosy. Rita rozjaśniła bowiem brwi, a także postawiła na odważny makijaż – połączenie metalicznych brązowych ust, podkreślonych rzęs oraz idealnego rozświetlenia z mocnym konturem. Całość uzupełniła zaś wyjątkowa stylizacja, która tylko na pierwszy rzut oka mogła wydać się "zwyczajna".
Ora wybrała bowiem nieco oversize'owy, szary garnitur z szerokimi i wyraźnie zaznaczonymi ramionami, wyraźnie inspirowany męskimi krojami z lat 80. Całości dopełniał różowy krawat w groszki, a także wystające mankiety koszuli w paski, co dodało całości nieco przewrotnego kontrastu. Co jeszcze? Ano, masywne, spiralne kolczyki oraz ekstrawaganckie pierścionki i przyciągające wzrok bransolety, nadające stylizacji teatralnego charakteru.
Jak wyszło? W. O. W. Cóż innego możemy powiedzieć?