​Od Fredry do Kribusa, czyli duetu Olbrychski i Jankowska-Cieślak wielki powrót. Po niemal półwieczu

Kamil Olek

Kamil Olek

Wczoraj – Elwira i Wacław. Jutro – Rosa i Abrasza. Dzisiaj? Jadwiga i Daniel. Gdy w 1977 roku Jankowska-Cieślak i Olbrychski przenosili na deski Teatru Dramatycznego postacie z "Męża i żony", nie mogli przypuszczać, że na kolejne sceniczne spotkanie przyjdzie poczekać im blisko 50 lat. Serge Kribus i Agata Duda-Gracz uczynili jednak półwieczne "niemożliwe" bezsprzecznie realnym, co swój finał znalazło pod sklepieniem Teatru Collegium Nobilium. W "halo tu polsat" na "Przebłyski", bo taki właśnie tytuł nosi sztuka, zapraszali zaś... Jadwiga Jankowska-Cieślak i Daniel Olbrychski in persona. A że tak zacne towarzystwo nawet w naszych warunkach zdarza się niezwykle rzadko, nie zabrakło i odrobiny nostalgii – ot, choćby wspomnienia o miłosnej korespondencji, która to... do dziś pozostaje bez odpowiedzi.

Daniel Olbrychski i Jadwiga Jankowska-Cieślak
Daniel Olbrychski i Jadwiga Jankowska-CieślakDariusz GałązkaAKPA

O "Przebłyskach" (nie tylko geniuszu) oraz sztuce na granicy życia i śmierci

Serge Kribus napisał, Agata Duda-Gracz wyreżyserowała, Jadwiga Jankowska-Cieślak oraz Daniel Olbrychski tchnęli zaś życie w postacie Rosy i Abraszy. Tak też powstały "Przebłyski" – opowieść zarazem niezwykła, jak i stanowiąca swego rodzaju odbicie życia tysięcy (a nawet milionów) zupełnie zwykłych par. I choć ona pożegnała się już ze światem, on zaś planuje pójść w jej ślady, a wszystko odbywa się w warunkach wykraczających poza znaną nam rzeczywistość, wartości płynące z teatralnej "chemii" wydają się być więcej niż uniwersalne.

Jak jednak sztuka francuskiego autora trafiła "pod strzechę" teatru Akademii Teatralnej? O tym w "halo tu polsat" opowiadał Daniel Olbrychski, będący nie tylko połową scenicznego duetu, ale i współproducentem spektaklu.

"Autor, francuski Żyd o rumuńsko-polskich korzeniach, napisał był znakomitą sztukę, którą od paru lat gramy z Tomkiem Karolakiem i Kamilem Kulą [pod tytułem »Niespodziewany powrót« – przyp. red.]. Przyjechał na premierę i tak się zachwycił tą inscenizacją, że powiedział, iż to najlepsza inscenizacja jego sztuki i to na całym świecie. A następną sztukę napisał, przepraszam, ale jako współproducent mogę o tym powiedzieć, z myślą o mnie. I chciał, bym prapremierę zagrał po francusku w Paryżu", mówił.

Aktor zaproponował jednak Kribusowi, by pierwsza odsłona odbyła się w języku polskim ("przetrenuję się w tłumaczeniu"), na co ten ostatecznie przystał.

"Pomyślałem też, że będzie to cudowny moment, by zaprosić moją ukochaną artystkę, by mi partnerowała, a także znakomitą reżyserkę, Agatę Dudę-Gracz, by nas wyreżyserowała", dodał.

Jadwiga Jankowska-Cieślak przyznała z kolei, że "marzyła, by ponownie spotkać się z Danielem w »poważnej propozycji«", co udało się ostatecznie po blisko 50 latach.

"Jestem przeszczęśliwa", podsumowała.

O liście bez odpowiedzi i dwuosobowym "klubie" Złotej Palmy

Choć Olbrychski i Jankowska po raz pierwszy stanęli wspólnie na scenie w roku 1977 (we wspomnianej już sztuce "Mąż i żona" Aleksandra Fredry, reżyserowanej wówczas przez Adama Hanuszkiewicza), aktor przyznał, że wielbicielem talentu koleżanki po fachu stał się już kilka lat wcześniej, po jej debiucie w filmie Janusza Morgensterna (według scenariusza Janusza Głowackiego) "Trzeba zabić tę miłość".

"Zachwyciłem się absolutnie tą nadzwyczajną dziewczyną i poszedłem również na dyplom do szkoły teatralnej, gdzie grała w »Matce« Witkacego. Tak mnie zachwyciła, że napisałem do niej list, właściwie miłosny. Ale żeby nie było żadnych wątpliwości, wiedząc, że Jadzia jest już w poważnym związku, zakończyłem: »By nie wyglądało to dwuznacznie, proszę panią o zdjęcie z autografem«", wspominał, dopowiadając jednak, że odpowiedzi... nie doczekał się po dziś dzień.

Gość i gościni "halo tu polsat" wspólnie wspominali również o paryskim spotkaniu, do którego doszło przy okazji 35. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes w 1982 roku. Olbrychski mieszkał wówczas we Francji, przebywając na – jak sam to określił – emigracji polityczno-zawodowej, Jankowska-Cieślak została zaś nominowana do Złotej Plamy za najlepszą rolę żeńską (w węgierskiej produkcji "Inne spojrzenie", gdzie zagrała u boku Grażyny Szapołowskiej). 

"Byłem wśród gości, którzy mieli rozdawać nagrody. Raptem dyrektor festiwalu, w jego przeddzień, powiedział mi, że nagrodę za najlepsze aktorstwo dostanie moja rodaczka i zapytał, czy nie zechciałbym wręczyć jej nagrody. Powiedziałem wtedy, może niesłusznie, że Jadzi będzie milej, jeśli zrobi to jakaś gwiazda francuska. Bo tak to będzie się czuła jak na festiwalu w Łagowie...", relacjonował Olbrychski.

Złotą Palmę Jankowskiej-Cieślak wręczyła ostatecznie Brigitte Fossey, ona sama stała się zaś pierwszą polską aktorką wyróżnioną w Cannes. Jej sukces po 8 latach powtórzyła Krystyna Janda (która nagrodę otrzymała za “Przesłuchanie") i... to tyle. Przynajmniej jak do tej pory.

"Nawet proponowałam Krysi, żebyśmy założyły taki klub zdobywczyń Złotej Palmy. Ale jest nas troszeczkę za mało i Krysia uznała, że może poczekamy. Więc czekamy", wspominała aktorka.

Dlaczego jednak francuska statuetka nie stała się w przypadku Jankowskiej kluczem otwierającym bramy światowych planów i to mimo zachęt do pozostania we Francji?

"Okoliczności były takie, jakie były, był stan wojenny. Gdybym spóźniła wtedy z powrotem do kraju i oddaniem paszportu, mogłabym go nie zobaczyć przez lata. A poza tym tutaj była rodzina, maleńkie dziecko. Więc musiałam podjąć decyzję, czy rodzina, czy kariera", skonstatowała.

Wybrała pierwsze. I choć międzynarodowa kariera odeszła tym samym w zapomnienie polska publiczność mogła (wystarczy wspomnieć o brawurowej roli w "Rysie", za którą uhonorowano ją Polską Nagrodą Filmową) i wciąż może podziwiać jej aktorski kunszt. Do czego gorąco zachęcamy, przypominając o prapremierze "Przebłysków", która już 31 stycznia.

Zobacz też: