Leonardo DiCaprio za chwilę skończy 50 lat. Wszystko, czego nie wiesz, o ikonie kina
Beata Łajca
Która z nas nie miała jego plakatu w pokoju... Po obejrzeniu "Titanica" dziewczyny chciały być jak Rose, a chłopaki nawet strzygli się jak Jack. Leonardo DiCaprio to jedna z największych gwiazd w dziejach światowego kina. A już 11 listopada dołączy do zacnego grona... pięćdziesięciolatków. O sławnym aktorze wiemy sporo. Ale te fakty zaskoczą nawet jego wiernych fanów.
Urodził się 11 listopada 1974 roku w Los Angeles, a jego rodzina stanowiła niesamowitą mieszankę korzeni włoskich, niemieckich i rosyjskich. Jego nazwisko, bardzo włoskie, oznacza po prostu "z Capri", a imię oficjalnie dostał po swoim dziadku, nieoficjalnie - po da Vinci. Podobno jego mama, Irmelin Indenbirken, będąc w ciąży odwiedzała różne wystawy, ale tylko przy dziełach Leonarda da Vinci dziecko reagowało kopniakami. Ale to nie jest najciekawszy, ani tym bardziej najmniej znany fakt z życia aktora, który właśnie puka do drzwi z napisem "50 lat".
Leonardo DiCaprio ma "polskiego dziadka" i nagrał o nim film
"Walka: Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego" - tak brzmi tytuł filmu, który Leonardo di Caprio zrealizował wraz z ojcem, Georgem. Obraz opowiada o polskim rzeźbiarzu, który jako dziecko wyjechał z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. Szukalski wrócił później do Polski, ale tylko na chwilę, a w Ameryce mieszkał w tej samej dzielnicy, co ojciec sławnego aktora.
Rodzina DiCaprio może się pochwalić największą kolekcją dzieł Stanisława Szukalskiego. I chociaż w żyłach Leonardo próżno szukać choćby kropli polskiej krwi, to mamy powody do dumy. Bo o Szukalskim aktor mówi per "mój polski dziadek".
Nie chodził do zwykłej podstawówki, tylko do... szkoły eksperymentalnej
Mama Leonarda nie tylko będąc w ciąży chciała wpływać na zainteresowania syna. Z jego przyszłością wiązała naprawdę wielkie plany, a żeby móc je urzeczywistnić, nie traciła ani chwili. Nie mogła go więc zapisać do zwykłej publicznej szkoły. Wybrała placówkę.... eksperymentalną i bardzo, przynajmniej na tamte lata, "postępową".
Szkoła nosiła wówczas nazwę The University Elementary School i znajdowała się z dala od znajomego otoczenia młodego Leo, co musiało być dla niego wyjątkowo dotkliwe. Jednak podobno właśnie ta szkoła dała mu impuls do podjęcia kariery aktorskiej, z czego Irmelin musiała być bardzo dumna. Progresywna szkoła działa do dzisiaj pod szyldem UCLA Lab School i kształci co roku ponad 450 dzieci w wieku od 4 do 12 lat.
DiCaprio musi... stawać na plamy po gumie do żucia
O swoich zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych (OCD) Leonardo DiCaprio mówił otwarcie, także przy okazji pracy nad filmem "Aviator". Choroba miała mu pomóc utożsamić się z rolą Howarda Hughesa. Ludzie cierpiący na nerwicę natręctw zmagają się z najróżniejszymi przypadłościami. A Leonardo czuje wewnętrzną, trudną do opanowania potrzebę stąpania po plamach po gumie do żucia, jakie zauważa np. na chodniku. Mówił też, że często zdarza mu się mieć ochotę na wielokrotne przechodzenie przez drzwi. Jego otwartość na pewno pomaga wielu osobom zmagającym się z OCD.
Miał być Lennym Williamsem, albo Lukiem DiCaprio. Skąd te pomysły?
Leonardo DiCaprio wcześnie zaczął robić karierę, chociaż z pierwszego planu (podczas nagrań do programu Romper Room) został wyrzucony za nadpobudliwe i hałaśliwe zachowanie, a miał wtedy zaledwie 4 lata. Dużo czasu zajęło mu zaś odnalezienie odpowiedniego agenta, co w pracy aktora ma niebagatelne znaczenie.
Gdy miał mniej więcej 11 lat, trafił pod skrzydła jednego z menagerów, ale ich drogi szybko się rozeszły i to całe szczęście. Ów agent nalegał powiem, aby Leonardo zmienił imię i nazwisko na... Lenny Williams. Dlaczego? Jego własne miało być "zbyt etniczne".
Ale nie tylko pierwszy agent chciał zmienić jego imię. Z podobną sugestią wystąpił Jack Nicholson w trakcie pracy nad filmem "Infiltracja". Jego zdaniem Leonardo mógłby nazywać się... Luke (Łukasz), wtedy cała obsada nosiłaby imiona biblijnych ewangelistów. Na ten pomysł aktor również nie przystał i trudno się dziwić.
Brakowało niewiele, żeby nie zagrał w "Titanicu". Wszystko przez jego dumę
Nie ma drugiego takiego aktora jak Leonardo DiCaprio, nie ma też drugiego takiego filmu jak "Titanic", który wszedł do kin w 1997 i przyniósł drugi w historii największy dochód (na pierwszym miejscu znajduje się "Przeminęło z wiatrem" z zyskiem ponad 3 mlrd 728 mln dolarów, a "Titanic" uzyskał zaledwie 6 mln dolarów mniej). Ale niewiele brakowało, aby w Jacka Dawsona wcielił się Johny Depp, Matthew McConaughey, Stephen Dorff, albo nawet Macaulay Culkin. Bo 23-letni aktor miał o sobie bardzo wysokie mniemanie.
James Cameron wspominał po latach, że na przesłuchanie Leonardo zeszły się do sali prób wszystkie kobiety z produkcji (nawet ksiegowa). Ale, chociaż pierwszy casting poszedł świetnie, to później aktor odmówił zagrania sceny przed kamerą z obsadzoną już w roli Rose Kate Winslet. Miało to być "poniżej jego pozycji" (mógł wtedy pochwalić się nominacją do Oscara za rolę w "Co gryzie Gilberta Grape’a"). Na szczęście w porę się opanował, odegrał scenę i szybko okazało się jasne, że między Kate i Leonardo jest chemia, potrzebna do stworzenia niezapomnianych kreacji.
Wszystkie dziewczyny DiCaprio łączy jedna rzecz. Nie mogą mieć więcej niż 25 lat
Leonardo DiCaprio uwielbia otaczać się pięknymi kobietami, a o jego życiu uczuciowym krążą prawdziwe legendy. Jedna z nich brzmi mniej więcej tak: aktor rzuca swoje partnerki, gdy tylko skończą 25 lat. I można by było sobie z tego żartować, albo brać to za zbieg okoliczności, gdyby nie zderzenie z faktami. Rzeczywiście, do tej pory nigdy nie był związany z żadną kobietą starszą niż ten "magiczny wiek", chociaż jego zegar tyka niemiłosiernie i niedługo będzie dwukrotnie starszy od swojej ostatniej (przynajmniej oficjalnej) partnerki.
Internet jest pełen memów na ten temat i mówi się, że Victoria Ceretti, modelka, z którą ostatnio był widywany, już niedługo straci status dziewczyny DiCaprio, bo skończy 26 lat. Bo właśnie w okolicy 25-tych urodzin aktor rozstawał się już m.in. z: Gisele Bündchen w 2005, Bar Refaeli w 2011, Toni Garrn w 2014 i Camilą Morrone w 2022 roku. Dlaczego?
Odpowiedzi na to pytanie można tylko zgadywać, bo Leonardo przywiązuje ogromną wagę do ochrony swojego życia prywatnego. Mówi się nawet, że jego dziewczyny są zobowiązane do podpisywania klauzuli poufności. Media spekulują, że powód jest bardzo prozaiczny - kobiety w tym wieku zazwyczaj zaczynają szukać stabilizacji, a ta, przynajmniej na razie, nie mieści się w sferze planów gwiazdy Hollywood.
Leonardo DiCaprio kupił wyspę, żeby... postawić na niej ekologiczny kurort
Dzisiaj majątek Leonardo DiCaprio szacuje się na astronomiczną kwotę około 300 milionów dolarów. 20 lat temu jego "skarbiec" nie był jeszcze aż tak imponujący, ale to, co tam zgromadził, wystarczyło do kupienia... wyspy o powierzchni ponad 42 hektarów.
Ten niewielki raj na ziemi znajduje się u wybrzeży Belize - malutkiego kraju leżącego nad Morzem Karaibskim i graniczącego tylko z Gwatemalą, a Leo wiąże z nim naprawdę wielkie plany - chciałby w tym miejscu zbudować ośrodek wypoczynkowy, który będzie dbał o odbudowę wybrzeża. Miejsce jest silnie eksploatowane przez przemysł rybny, a kurort DiCaprio ma pomóc naprawiać to, co zostało zniszczone.
W jaki sposób resort, do którego będą się zlatywać bogacze z całego świata, ma dbać o środowisko naturalne? Trudno powiedzieć, ale aktor twierdzi, że będzie to najbardziej ekologiczne miejsce na wakacje na całym świecie, dzięki któremu uzdrowienia dostąpi nie tylko wyspa, ale też wszyscy goście.
Ekologiczny czy nie, jeżeli kiedykolwiek powstanie, na pewno przyciągnie tłumy. Zwłaszcza jeżeli pięćdziesięcioletni (lub starszy, w końcu budowa może trochę potrwać) Leonardo DiCaprio będzie się przechadzał wśród swoich gości.
Zobacz też: