Grzegorz Turnau o 40-letnim zachwycie, unikaniu recept na sukces i autentyczności najważniejszej w tworzeniu
Materiał zawiera linki partnerów reklamowych.
"Znów wędrujemy", "Bracka", "Między ciszą a ciszą", "Cichosza"... Wystarczy tylko wspomnieć te tytuły, aby w naszych głowach rozbrzmiały dźwięki fortepianu i ten charakterystyczny głos, który bez zbędnych ozdobników, wyśpiewuje to, co w duszy gra każdemu z nas. I to już od czterdziestu lat. Bo właśnie taki piękny jubileusz świętuje Grzegorz Turnau, a dowodem na to, jak ważne miejsce zajmuje w sercach Polaków, jest fakt, jak szybko wyprzedały się bilety na jego jubileuszowy koncert w Teatrze Wielkim.

Gdy jako licealista wziął udział w Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie, pewnie nie spodziewał się, jak wiele drzwi to przed nim otworzy. Zwłaszcza te jedne, absolutnie kultowe, bo prowadzące do słynnej Piwnicy pod Baranami. W 1984 roku Grzegorz Turnau zdobył I nagrodę we wspomnianym konkursie za wykonanie muzycznej wersji wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. "Znów wędrujemy" trzeba więc uznać za początek jego kariery i początek wieloletniej współpracy z legendarną Piwnicą. W jubileusz 40-lecia twórczości artystycznej Grzegorza Turnaua nikt nie może mieć wątpliwości, że jego muzyka wiele ma wspólnego z poezją, a właściwie poniekąd tą poezją nawet jest i to nie tylko w warstwie lirycznej. I ten pierwiastek poezji, za sprawą naszego wspaniałego gościa, pojawił się także w "halo tu polsat".
Zobacz też: "Tutaj jestem, gdzie byłem", czyli Turnau, przyjaciele i czterdzieści lat zaklinania czasu melodią
Grzegorz Turnau świętuje 40. lat twórczości artystycznej
"Właściwie trudno coś rozsądnego powiedzieć, na temat czasu. Czasem się ludzie zajmują, a właściwie się nie zajmują. Czas jest takim śmiesznym wynalazkiem, że nikt go nie widział, nikt go nie dotknął, a wszyscy go mierzą. Więc brzmi to oczywiście jakoś tak majestatycznie, staram się ten majestat jakoś oswajać", mówił Grzegorz Turnau pytany o swój jubileusz.
Artysta wspomniał, że zaczynał bardzo wcześnie, jeszcze w liceum, więc gdyby budował swoją karierę w trybie "normalnym", to dzisiaj powinien świętować jakieś 25 lat, a nie już 40. Stało się jednak tak, że jego muzyka bardzo szybko znalazła słuchaczy, a wśród nich ogromne uznanie.
"Moja prawdziwa pasja, autentyczny zachwyt tym, co stworzyli przede mną różni wspaniali artyści w podobnym gatunku, spowodowała, że całe moje dorosłe życie, do tej pory jest związane z tym", dodał nasz gość, a Kasia Cichopek była ciekawa, czy wtedy, podczas tego pamiętnego festiwalu, Grzegorz Turnau wiedział już, że właśnie z muzyką będzie chciał związać całe swoje życie.

"Myślenie o sobie wstecz zawsze jest obarczone ryzykiem tak zwanego prezentyzmu, czyli myślę o sobie wtedy, ale będąc sobą dziś. Ja nie wiem, co ja wtedy myślałem, o to już jest ten człowiek sprzed tych 40 lat, chociaż dalej we mnie mieszka. Ale wydaje mi się, że ja zawsze chciałem to robić, od wtedy. Bo wcześniej miałem inne plany, ale do tego nie wracajmy", odpowiedział artysta, po czym kontynuował:
"Wspomniałem o tym, że ja przecież nie wymyśliłem tego procesu, czy tej formy komunikowania się z ludźmi. Bądźmy poważni - to jest komunikacja z ludźmi, to, co ja robię od wielu lat, tak, jak całe rzesze osób przede mną i po mnie. To jest forma znalezienia drogi komunikacji. Ja się komunikują poprzez taką, a nie inną formę słowno-muzyczną, ale przede mną i po mnie będzie jeszcze bardzo wielu. I dlatego, nigdy o tym nie zapominałem, że ja się wywodzę z pewnego środowiska i na pewno było mi łatwiej. Miałem bliżej do Piwnicy pod Baranami, miałem bliżej do wzorów, do ludzi, których podziwiałem, niż osoby urodzone, chociażby, w trochę innym czasie czy innym mieście".
Grzegorz Turnau jest bowiem rodowitym Krakowianinem i to miasto było, jest i będzie zawsze bardzo ważne, nie tylko w jego twórczości, ale w całym życiu w ogóle. "To miejsce i osoby, które to miejsce tworzyły przez cały ten czas, kiedy ja się tam wychowywałem, są szalenie ważne, jeśli nie najważniejsze", dodał.
Zobacz też: Pół wieku na scenie (i tyle samo w domysłach). Złoty jubileusz Alicji Majewskiej i Włodzimierza Korcza
Grzegorz Turnau o tym, co jest dla niego najważniejsze w muzyce
Nasi prowadzący nie mieli wątpliwości, że ich gość potrafi wspaniale trafiać do ludzi, czego dowodem są nie tylko tak zapadające w pamięć piosenki, ale też wspomniany we wstępie jubileuszowy koncert, który cieszył się tak ogromną popularnością. Grzegorz Turnau jest jednak wyjątkowo skromnym człowiekiem. A może nie tyle skromnym, co pragmatycznym?
"Nie da się inaczej odpowiedzieć: trzeba spytać tych ludzi po pierwsze, czy mi się udaje, a po drugie, jak to się dzieje. [...] Ale to naprawdę nie jest tak, że ja mam jakąś receptę na to. Kiedyś mądry, wspaniały artysta, pan Jerzy Wasowski zapytany, czy istnieje recepta na udany - chyba chodziło o kabaret, bo wiadomo, Kabaret Starszych Panów - powiedział: »Obawiam się, że istnieje i dlatego należy jej starannie unikać«. Więc ja się staram unikać recept i metod, sposobów i algorytmów - to się teraz tak ładnie mówi, na coś, co się nazywa sukcesem", wyznał nasz gość, po czym podkreślił:
"Zawsze szukałem siebie, w tym sensie, żeby być sobą autentycznym, wobec siebie najpierw, a potem wobec ludzi".
W procesie tworzenia każdej kolejnej piosenki nie zaprzątał sobie więc głowy tym, czy ów utwór chwyci za serca, czy też nie. Jedynym pytaniem, jakie sobie stawiał, było to, czy ta piosenka jest prawdziwa, tożsama z nim samym. Bo przecież, jak również wspomniał, wszyscy mamy tendencję do zakładania masek.
"Jeżeli to, co się tworzy, w momencie, kiedy się tworzy jest autentyczne, to jest szansa, że będzie też autentyczne przy odtwarzaniu", podsumował Grzegorz Turnau.
A jednak w przypadku postaci tak wybitnych, jak nasz niedzielny gość, proces twórczy nas, zwykłych ludzi, fascynuje chyba najbardziej. Dlatego Maciej Kurzajewski chciał dopytać o coś niezwykle nieuchwytnego, a jednocześnie doskonale wyczuwalnego w twórczości Grzegorza Turnaua, czyli ową lekkość, która wybrzmiewa z każdego jego utworu. Czy towarzyszy ona twórcy także w czasie tworzenia?
"Bardzo różnie. Są rzeczy, które przychodzą same, po prostu i właściwie jesteśmy tylko odpowiedzialni za ich schwytanie na gorącym uczynku. A są takie, które trzeba wymyślać miesiącami. Teraz na przykład, w październiku, ukaże się nowy album po kilkunastu latach przerwy, dokładnie 11. I mogę powiedzieć, że właściwie wiedziałem, o czym on ma być, ale w sumie praca nad nim trwała dwa lata", odpowiedział nasz gość.
Całą rozmowę z Grzegorzem Turnauem, tak samo jak wszystkie odcinki "halo tu polsat", zobaczysz na platformie Polsat Box Go.