Cannes 2025. Czarno-biała lekcja stylu według Andie MacDowell
78. edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes trwa w najlepsze – i choć francuskie święto kina naturalnie niesie ze sobą konkursowe rozstrzygnięcia, rokrocznie staje się też przestrzenią bardziej lub mniej udanych decyzji estetycznych. Przypadek Andie MacDowell bezapelacyjnie wpisuje się w pierwszą z kategorii – i to podwójnie – zaledwie kilka godzin wystarczyło jej bowiem, by przejść od konstrukcyjnej, garniturowej czerni do miękkiej, asymetrycznej bieli. Zagranie kontrastem dobitnie pokazało, że elegancja nie musi oznaczać jednorodności, a różnica w formie nie wyklucza wspólnego tonu.

Dwa oblicza elegancji według Andie MacDowell
Cannes to nie tylko produkcje walczące o Złotą Palmę, ale i liczne pokazy pozakonkursowe, które – choć nie podlegają werdyktowi jury – przyciągają uwagę z nie mniejszą siłą. Tak też stało się w przypadku "Mission: Impossible – The Final Reckoning", ósmej odsłony jednej z najbardziej rozpoznawalnych serii kina akcji. Na czerwonym dywanie pojawili się tym samym nie tylko odtwórcy i odtwórczynie głównych ról, ale i dziesiątki innych gwiazd, wśród nich zaś – Andie MacDowell. Wyważona i – w przeciwieństwie do produkcji – bez efektów specjalnych, a jednak przykuwająca wzrok niemal z marszu.
Wybór czarnego, wieczorowego smokingu z wyraźnie zaznaczoną linią ramion, prostymi, szerokimi nogawkami, a także lekko dopasowaną talią nie był jednak ani grą z trendem, ani hołdem bez przypisu. Uznać należy go bowiem za świadomy ruch, który od pierwszej chwili niesie skojarzenia z Marleną Dietrich (choć bez rekonstrukcyjnej dosłowności). Biała koszula, mankiet wysunięty spod rękawa, welurowa mucha, a nawet gładko spięte włosy odsłaniające twarz (z obowiązkowo wyeksponowanym siwym pasmem) – wszystko podporządkowane zostało rytmowi konstrukcji. Do tego wysadzane cekinami szpilki, które przełamywały matowość sylwetki dyskretnym, kontrolowanym światłem. Całość oparta była nie na efekcie, lecz na zależnościach – między formą, materiałem i proporcją.
To jednak tylko połowa modowej uczty, którą zaserwowała Andie MacDowell. Kilka godzin później, podczas kolacji wydanej na cześć kobiet filmu, pojawiła się bowiem w odsłonie pozornie przeciwstawnej – białej sukni maxi, z długim rękawem i wycięciem na plecach. Luźna góra, oparta na szerokiej linii ramion i przedłużonych rękawach, opadała swobodnie, układając się w fałdy, a poprzeczne drapowanie w talii wprowadzało kierunkową strukturę, przechodzącą w prosty, lejący się dół – bez rozcięcia i sztywnej linii. Tkanina pozostała matowa i miękka, stylizację uzupełniały zaś białe, ostro zakończone szpilki i srebrna kopertówka. Włosy – rozpuszczone i ułożone w siwe fale – pozostały niejako wykończeniem całości.
Obie wersje – choć rozpisane na zupełnie innych zasadach – nie konkurowały ze sobą, lecz tworzyły pełniejszy obraz. Różniąc się w formie, materiale czy konstrukcji, mówiły bowiem tym samym językiem, wpisując się przy tym w kanon nieśmiertelnych trendów. Andie MacDowell po raz kolejny udowodniła zaś, że nie ma (i nie potrzebuje) jednej definicji.

Zobacz też: