Poznaj Poznań, tej! O mieście, w którym współczesność "tryka się" z historią [halo tu wakacje]
Istnieją miasta, które krzyczą wyjątkowo głośno, by zaczęto o nich mówić. Ale znaleźć można i takie, które nie potrzebują podnoszenia głosu, od wieków brzmiąc niejako po swojemu. Poznań to bez wątpienia drugi z przypadków. Bo choć wielu wciąż traktuje stolicę Wielkopolski jako “rozkopany" punkt między Warszawą a Berlinem, to właśnie tutaj zaczęło się więcej, niż można by przypuszczać. Dziś historia i teraźniejszość splatają się zaś w sposób naturalny, który nie wymaga inscenizacji – wśród murów, szkła i rogali rozgrywa się bowiem opowieść, która nie potrzebuje widowni. Choć potrafi przyciągnąć na dłużej.

A zaczęło się w Poznaniu. Historyczny wymiar stolicy Wielkopolski
Wszystko narodziło się właśnie tutaj. No, prawie wszystko. Warciańska wyspa położona niemal w centrum Poznania, zwana Ostrowem Tumskim, jest bowiem nie tylko symbolicznym, ale i jednym z dosłownych miejsc powstania tego, co zwiemy dziś polską państwowością. Gród wzniesiono tu jeszcze w X wieku, w tym powstało także palatium Mieszka I oraz pierwsza katedra na piastowskich ziemiach, w której to – najprawdopodobniej – spoczęły doczesne szczątki księcia Mieszka i jego następcy, króla Bolesława.
Archikatedra świętych Piotra i Pawła do dziś dominuje zresztą nad Ostrowem, choć przez ponad tysiąc lat istnienia przebudowywano ją wielokrotnie. Obecny kształt uzyskała po w latach 50. XX wieku, kiedy postanowiono o jej odbudowaniu w formie gotyckiej z przełomu XIV i XV stulecia – choć wewnątrz nie brakuje także elementów barokowych, w podziemiach zaś romańskich i przedromańskich. Tuż obok świątyni mieści się natomiast Brama Poznania – Interaktywne Centrum Historii Ostrów Tumski, muzeum multimedialne, ale godne miejsca, w którym się znalazło. ICHOT opowiada historię z dokładnością i rozmachem, który nie potrzebuje klasycznych gablot, by zapaść w pamięci.
Po drugiej stronie Ostrów połączony jest ze Śródką, całość spaja zaś Most Jordana, który dla poznańskich zakochanych pełni rolę podobną do Mostu Mulwijskiego w Rzymie, o czym świadczą wszechobecne kłódki. Sama Śródka, choć przez lata traktowana po macoszemu, dziś zdaje się wracać do łask. To tam znaleźć można słynny mural, który jest nie tylko obrazem, ale i swego rodzaju manifestem – mówi wszak, że miasto może ożyć, jeśli nie zamuruje się pamięci. Śródka była niegdyś niezależnym miasteczkiem – z własnym ratuszem i cechami. Dziś otwiera się tu coraz więcej knajp, kawiarni czy restauracji, do których warto zajrzeć choćby wtedy, gdy historia zaczyna nieco przytłaczać.

Z okolic katedry szybko można dostać się na Stary Rynek – trzeci największy w Polsce (po krakowskim i wrocławskim), wytyczony już w połowie XIII wieku. Tam też króluje ratusz, który nie ma sobie równych – nie tylko dzięki koziołkom, które trykają się na jego wieży od blisko 500 lat (obecnie aż dwa razy dziennie – o 12:00 i 15:00), ale także przez zdobioną trójkondygnacyjną loggię, gdzie uwiecznione zostały między innymi alegorie cnót oraz wielkie postacie starożytności czy łacińskie inskrypcje pokrywające fasadę. Równie imponujące wnętrza mieszczą z kolei Muzeum Historii Miasta Poznania, które pozwala spojrzeć na dzisiejszą metropolię z zupełnie innej strony.

Rynek zdobią także domki budnicze i kamienice, w których mieszczą się dziś rozmaite instytucje, a także cztery charakterystyczne fontanny. Dalej – poznańska fara, czyli barokowa bazylika, która przetrwała niemal bez szwanku, co dziś daje jej status jednej z najczystszych form tego stylu w Polsce. Tam też odbywają się poznańskie koncerty organowe (dźwięk instrumentu bywa zaś określany wyższy, niż w przypadku sławniejszych organów w Oliwie czy Leżajsku). Po drugiej stronie natknąć można się z kolei na Studzienkę Bamberki, upamiętniającą poznańskich Bambrów, dalej zaś na górujący nad Starym Rynkiem Zamek Przemysła – wzniesiony jeszcze za Piastów, będący niemym świadkiem wielu wydarzeń historycznych (między innymi hołdu wielki mistrz krzyżacki Hansa von Tieffena), zrekonstruowany i odbudowany w XXI wieku.

O dwóch zamkach i enigmatycznych szyfrach w "Rozkopanem"
Historia nie kończy się jednak na średniowieczu, a dawna rezydencja królewska przy Starym Rynku nie jest wcale jedynym zamkiem w mieście. Poznań przez dekady był wszak frontowym miastem niemieckim. W czasach zaborów zbudowano tu potężny pierścień fortów, w którego sercu znalazła się Dzielnica Cesarska z monumentalnym Zamkiem Cesarskim, który to miał funkcjonować jako tutejsza rezydencja Wilhelma II. I choć sam kaiser odwiedził to miejsce zaledwie dwa razy, budynek stoi tu do dziś, pełniąc obecnie funkcję centrum kultury, tętniąc teatrem, wystawami i debatami.

Tuż obok mieści się Centrum Szyfrów Enigma – interaktywne muzeum odsłaniające tajniki szyfrów (i to od zarania dziejów), skupione jednak na historii trzech polskich matematyków – Rejewskiego, Zygalskiego oraz Różyckiego, którym udało się złamać niemiecką Enigmę. Ich historia zaczęło się bowiem właśnie w Poznaniu, w sali wykładowej tutejszego uniwersytetu. W bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się ulica Święty Marcin (nie Świętego Marcina) – jedna z najważniejszych osi miasta, niegdyś prestiżowa arteria handlowa, dziś oddana do użytku po gruntownej rewitalizacji – pełna kawiarni, restauracji i innych miejsc użyteczności. Właśnie tutaj, 11 listopada, odbywa się słynny pochód, któremu towarzyszą koncerty, kiermasze i tysiące rogali świętomarcińskich.
O słodkościach jednak za chwilę. Mówiąc o historii miasta, nie sposób nie wspomnieć bowiem o Cytadeli. Dziś to największy park Poznania, wzniesiony na terenie dawnego Fortu Winiary (centralnego punktu umocnień wspomnianego już pierścienia), który swoim zasięgiem obejmuje między innymi dwa muzea, kilka cmentarzy, a także dziesiątki rzeźb plenerowych (w tym słynnych "Nierozpoznanych" Magdaleny Abakanowicz).
Choć powyższe stanowi jedynie niewielki wycinek bogatej przeszłości, warto pamiętać, że Poznań to nie tylko historia – to miasto, które żyje, oddycha i zmienia się z dnia na dzień (mimo że zmiany te, nierzadko dokonywane w jednej chwili, przyniosły mu miano "Rozkopanego"), pozostając wierne swym korzeniom, a jednocześnie nie bojąc się przyszłości.
Z historii w codzienność. O miejscach równie ciekawych (i kilku festiwalach - na deser)
Życie, które nie jest rekonstrukcją? Proszę bardzo. Zacznijmy od Nowego ZOO – drugiego największego w Polsce, położonego na Białej Górze, klinie miejskiej zieleni. Z monumentalną słoniarnią, wybiegiem rysi europejskich, azylem dla niedźwiedzi, motylarnią i... parkowo-ogrodową kolejką. Ta nie jest jedyna – na miejsce można dostać się bowiem Maltanką, kolejką, która od lat 70. ubiegłego wieku pokonuje blisko 4-kilometrową trasę, przewożąc rocznie ponad 100 tysięcy turystów i turystek. Obok – Jezioro Maltańskie, sztuczny zbiornik powstały w wyniku spiętrzenia Cybiny (drugiej z poznańskich rzek). Tam mieszczą się, między innymi, tory regatowe i saneczkowe, zimą zaś właśnie tam można poszusować na stoku.
W centrum miasta (choć ledwie kilka minut tramwajem od Malty) znajduje się z kolei miejsce, które, jak żadne inne, zasługuje na miano galerii handlowej. Stary Browar, zbudowany na fundamentach dawnych zakładów Huggera, to bowiem coś więcej aniżeli jedynie punkt handlowy. Beton, szkło i czerwoną cegłę spina narracja wyjątkowa, w ramach której sklepy sąsiadują z instalacjami artystycznymi (choćby rzeźbami Igora Mitoraja). To tam spotyka się dziś poznańska codzienność – między zakupami a wystawami, między kawiarnianym stolikiem a zorganizowanym w pobliskim Parku Dąbrowskiego.

Są też miejsca mniej głośne, ale równie znaczące, ot, choćby Poznańska Palmiarnia – największa w Polsce, a także jedna z najpokaźniejszych w Europie. Powstała jeszcze w 1911 roku, kiedy dzisiejszy Park Wilsona (na terenie którego się mieści) był jeszcze Ogrodem Botanicznym, a modernizm dopiero uczył się mówić. W kolejnych dekadach rosła, wchłaniając nowe szklarnie oraz łącząc kolejne kolekcje, by ostatecznie zyskać zupełnie nowy budynek w latach 80. ubiegłego wieku. Dziś palmiarnia to około 4600 metrów kwadratowych wilgoci, szkła i ciszy, gdzie znaleźć można aż 1100 gatunków roślin z całego świata (w akwariach z kolei niemal 170 gatunków ryb).

Niemal na koniec – muzeum. Kolejne, choć tym razem zupełnie inne niż reszta. Rogalowe Muzeum Poznania, które mieści się w jednej z kamienic przy wspomnianym już Starym Rynku, od ponad dekady opowiada o smacznej historii miasta, która idzie w parze z pokazem wypieku rogali świętomarcińskich (a także z ich degustacją) – wszystko okraszone jest zaś charakterystyczną poznańską gwarą. Nic, tylko jeść. To znaczy – zwiedzać.
Między historią a rozrywką jest jeszcze inne życie. Stolica Wielkopolski to wszak nie tylko miejsca, ale też festiwalowy rytm. Nie ten efemeryczny, z dmuchanymi zamkami, ale ciągły – teatralny, filmowy i muzyczny, osadzony w tkance miasta tak głęboko, jakby istniał od zawsze. Latem po placach i dziedzińcach rozlewa się więc Malta Festival – z teatrem, który wychodzi z budynków, tańcem, który nie potrzebuje sceny, i sztuką, która nie pyta o pozwolenie. W podobnym czasie na miejscu gości Animator – największy w Polsce festiwal animacji, stanowiący nie tylko przegląd filmów, ale i prawdziwe archiwum emocji. Obok – Ethno Port, czyli dźwięki, które płyną z miejsc, gdzie historia nigdy nie była pisana po polsku, ale i tak wybrzmiewają w Poznaniu jak u siebie. Dla tych, którzy wolą inne światy jest zaś Pyrkon. Konwent fantastyki, który zmienia hale Międzynarodowych Targów Poznańskich w niepowtarzalne uniwersum.
Codzienność i historia nie muszą się przecież wykluczać, a Poznań każdego dnia zdaje się udowadniać, pozwalając przeszłości oddychać współczesnym powietrzem. I właśnie dlatego warto tutaj zajrzeć. Choćby na chwilę.
Zobacz też: