Nie tylko Kreta i Santorini. O dziesięciu pomijanych obliczach wyspiarskiej Grecji [halo tu wakacje]
Szacuje się, że w roku 2024 Grecję odwiedziło ponad czterdzieści milionów turystek oraz turystów (w tym przeszło milion Polek i Polaków) – w lwiej części przypadków ograniczając pobyt w Helladzie do jednej z sześciu tysięcy tamtejszych wysp. I choć wybór podróżujących padał zazwyczaj na opcje o ugruntowanej pozycji w urlopowym imaginarium – na czele z Santorini, Kretą czy Korfu – te stanowią ledwie początek wyjątkowo długiej list. Zapraszamy tym samym na subiektywny wybór wysp o wiele mniej znanych, choć równie idyllicznych. Odległość od głównego nurtu nierzadko wyznacza wszak najkrótszą drogą do rzeczy autentycznych.

Folegandros
Folegandros bywa nazywana ukrytą perłą Cyklad, stanowiąc w istocie ich kwintesencję, choć bez tłumów. Ta niewielka, surowa wysepka – pełna charakterystycznych bielonych domostw osadzonych na tle dramatycznych klifów – przypomina nieco krajobraz Santorini, pozbawiony jednak wszechobecnego gwaru.
Wysoko nad morzem, na skalistym zboczu Panagia, góruje bryła kościoła Kimisis Theotokou, do którego prowadzi ścieżka, z której rozpościera się zapierający dech w piersiach (szczęśliwie – niedosłownie) widok na Morze Egejskie. U stóp klifów czekają z kolei urokliwe, dzikie plaże, uważane przez niektórych za jedne z najczystszych w całej Grecji. Folegandros urzeka przede wszystkim spokojem prostego cykladzkiego życia, które "złapać" można szczególnie wieczorami – przysiadając przy stoliku tawerny w Chorze (osadzonej na klifie miejscowości, pełniącej rolę stolicy wyspy) i delektując się grecką kuchnią, patrząc jednocześnie na zachód słońca nad bezkresnym morzem.

Andros
Andros – najdalej wysunięta część Cyklad – pozostaje zadziwiająco nietknięta przez masową turystykę, choć urzeka dziką przyrodą i górzystym pejzażem pełnym zieleni, źródeł oraz strumieni, a więc elementami nietypowymi dla tego archipelagu. Wyspa słynie przy tym z malowniczych zatoczek i urokliwych ścieżek, wytyczonych pośród pachnących ziół.
Stolica tejże, nosząca nazwę identyczną jak i cała wyspa (choć określana także Chorą, co przełożyć można na "główne miasto" zachwyca zaś elegancją – zamiast typowych cykladzkich kubicznych domków zobaczymy tu okazałe neoklasyczne rezydencje, wzniesione przez dawnych armatorów, a także lśniące marmurowe uliczki. Klimatu dodają też liczne galerie sztuki i niewielkie muzea, świadczące o bogatym dziedzictwie wyspy (w czasach Cesarstwa Rzymskiego pozostawała miejscem zesłań, wieki później stanowiła zaś osobny byt pod rządami Wenecji). Andros oferuje więc przybywającym miks idealny – naturalne piękno oraz spokój małych wiosek, a także muśnięcie historii i odrobinę wielkopańskiego uroku w stylu minionych epok.
Siros
Siros wyróżnia się wśród cykladzkich ostrowi kosmopolityczną historią i związaną z tym architekturą. I choć administracyjnie pozostaje stolicą archipelagu, nigdy nie stała się celem masowej turystyki – dzięki czemu udało się jej zachować autentyczny urok.
Główne miasto – Ermupoli – zachwyca eklektyczną zabudową, wśród typowych białych domów odnaleźć można tu między innymi okazałe neoklasyczne kamienice w pastelowych kolorach, świadectwo XIX-wiecznego bogactwa handlowego wyspy. Spacerując marmurowymi uliczkami, nietrudno poczuć jest atmosferę minionej epoki – o dawnej świetności przypominają zaś między innymi zabytkowy ratusz (największy w całej Grecji) czy teatr Apollon (stanowiący pomniejszoną kopię mediolańskiej La Scali). Mimo miejskiej zabudowy Siros oferuje także plaże i kąpieliska – choćby skaliste nabrzeże Asteria w mieście, przyciągające nierealnie wręcz lazurową wodą.

Kiea
Kiea to kolejna z relatywnie mało znanych wysp Cyklad (choć położona najbliżej stałego lądu – zaledwie półtorej godziny promem od Aten). Często bywa celem wakacyjnych wojaży mieszkańców i mieszkanek helleńskiej stolicy, pozostając przy tym niemal niewidoczną na radarze masowej turystyki.
Wyspa czaruje przede wszystkim spokojnym i sielskim krajobrazem – falowanymi wzgórzami, które porastają korkowe dęby oraz zioła, a także niewielkimi wioskami, gdzie do dziś znaleźć można tradycyjne domy o pastelowych barwach (kontrastujące z tak charakterystyczną dla tego regionu bielą). Nie brakuje także zacisznych plaży i pieszych szlaków. W stolicy – zwanej Ioulida – warto przysiąść na centralnym placu, by poczuć autentyczny rytm greckiej prowincji, a także zanurzyć się nieco w historii; to na tej wyspie urodził się bowiem Symonides, grecki poeta i autor słynnego epigramatu na cześć Spartan poległych pod Termopilami, tutaj też na świat przyszedł sofista Prodikos, twórca znanej przypowieści o Heraklesie na rozdrożu.

Simi
Opuszczamy Cyklady i przenosimy się na Dodekanez, a konkretniej – na Simi, która bywa nazywana jego klejnotem. Nic w tym dziwnego – wpływając do portu, można bowiem odnieść wrażenie, że to sceneria rodem z greckiej pocztówki.
To tam, wokół zatoki Gialos, piętrzą się na wzgórzach misternie zdobione, kolorowe i neoklasyczne domy, których fasady – w odcieniach żółci, różu, błękitu i ochry – tworzą niesamowity, nadbrzeżny amfiteatr. Choć swego czasu miejsce to było mekką kupców i poławiaczy, dziś pozostaje wyspą niemal kameralną – większość turystów i turystek przybywa tu jedynie na chwilę, podróżując z pobliskiego Rodos, dzięki czemu wieczorami Simi ponownie należy jedynie do wtajemniczonych. Co odwiedzić? Ot, choćby klasztor Panormitis – położone nad zatoką sanktuarium, kryjące przy okazji lokalne muzea. Charakterystyczne są również plaże Simi – niewielkie, ukryte w zatoczkach między piniowymi wzgórzami, a często dostępne jedynie od strony morza (gdzie dostać można się wodnymi taksówkami).

Kastelorizo
Kastelorizo (znana też jako Mejisti) to maleńka i wyjątkowo odległa wysepka – położona na krańcu Grecji, tuż przy tureckim wybrzeżu. Choć znajduje się na uboczu głównych szlaków (jako najdalej wysunięta na wschód zamieszkała wyspa kraju), zachwyca wręcz arkadyjskim pięknem, a życie koncentruje się wokół malowniczo położonego portu, otoczonego kolorowymi fasadami, które odbijają się w błękitnej zatoce.
Leniwa atmosfera końca świata? To właśnie tutaj. Na wyspie właściwie nie ma samochodów, a lokalsi oraz (nieliczni) turyści i turystki krzątają się na ogół pieszo wzdłuż nabrzeża. Kastelorizo kryje też w sobie istny cud natury, a więc Błękitną Grotę, morską jaskinię, dostępną jedynie od strony wody – jej wnętrze rozświetla intensywny błękit, uznawany za jeden z najpiękniejszych efektów świetlnych w całym basenie Morza Śródziemnego. Wieczorem zaś warto spojrzeć w rozgwieżdżone niebo, zatapiając się w ciszy, jaką niezwykle rzadko można odnaleźć w dzisiejszych czasach.

Nisiros
Nisiros to wulkaniczna wyspa na Morzu Egejskim, leżąca między Kos a Tilos – jedna z najpiękniejszych, a jednocześnie wciąż mało znanych wysp Hellady.
Jej sercem pozostaje imponująca kaldera uśpionego wulkanu z licznymi kraterami, z których to wciąż unoszą się opary siarki. Główny krater, Stefanos – największy, a przy okazji dostępny dla odwiedzających – pozwala zejść w głąb i pospacerować po dnie wśród sykających fumaroli i żółtych osadów. Mimo wulkanicznych doświadczeń Nisiros pozostaje jednak miejscem spokojnym i tradycyjnym. Po eksploracji krateru warto odwiedzić więc główne miasteczko – zwane Mandraki – z bielonymi domami i plątaniną wąskich uliczek – a także pejzażowe wioski Nikia i Emporios, położone na krawędzi kaldery, skąd roztaczają się widoki na niemal księżycowy krajobraz. Nisiros oferuje przy tym unikalne połączenie kilku cudów natury – od czarnych plaż po gorące źródła termalne - oraz bogatej historii (zamkniętej między innymi w średniowiecznych zamkach joannitów, którzy przejęli wyspę na początku XIV wieku), czyniąc z niej wymarzony cel dla poszukujących niecodziennych wrażeń z dala od utartych szlaków.

Spetses
Spetses to wyspa w Zatoce Sarońskiej, nieopodal Peloponezu, często pomijana na rzecz bardziej znanej Hydry. Brak ruchu samochodowego w miasteczku portowym (na wyspę nie można bowiem przeprawić własnego auta) sprawia, że panuje tu atmosfera rodem z dawnych czasów – po ulicach przemykają jedynie skutery i rowery, ustępując często miejsca stylowym dorożkom konnym, przewożącym chętnych wzdłuż nadmorskiej promenady.
Główne miasteczko, również noszące nazwę Spetses, przyciąga wzrok okazałymi rezydencjami i dworami z XIX wieku, należącymi niegdyś do bogatych kupców i armatorów; tam właśnie prowadzą brukowane uliczki ozdobione bugenwillami. Przy porcie pyszni się z kolei zabytkowy hotel Poseidonion – świadek świetności wyspy w ubiegłych stuleciach. Spetses to idealne miejsce na romantyczne spacery i rowerowe przejażdżki po pachnących sosną drogach, a także kontemplację historii (tu znajduje się bowiem muzeum Laskariny Bubuliny – greckiej bohaterki z okresu XIX wieku) oraz delektowanie się greckim życiem nocnym w wersji slow.

Kithira
Kithira formalnie zaliczana jest do Wysp Jońskich, choć leży samotnie na południe od Peloponezu. Podróż promem z portu Neapoli na lądzie zajmuje około półtorej godziny, co samo w sobie sprawia, że rzadko kiedy zapuszczają się tu przypadkowi turyści oraz przypadkowe turystki. Mimo że warto.
Kithira oferuje bowiem wytrwałym swoje największe skarby. Znajdziemy tu więc dziesiątki dzikich plaż – od szerokich, pokrytych białym piaskiem, po ukryte kamieniste zatoczki – często zupełnie pustych, nawet w sezonie. Wnętrze wyspy zaskakuje z kolei zielenią, wąwozami i nawet wodospadami (warto wspomnieć o wodospadzie Fonissa w pobliżu wioski Mylopotamos), co na greckich wyspach jest rzadkością. Nastrojowe wioski, takie jak Kapsáli czy Agia Pelagia, zachowały zaś tradycyjny urok – nie ma tu dużych kurortów ani sieciowych hoteli, dominują głównie rodzinne pensjonaty i kwatery prowadzone przez gościnnych mieszkańców i takież mieszkanki. Nad całością góruje stolica, ponownie zwana Chorą – z ruinami weneckiego zamku, skąd rozciąga się panorama na morze i sąsiednią maleńką wysepkę, zwaną Antikithira.

Samotraka
Samotraka to nieco tajemnicza wyspa na Morzu Trackim, blisko wybrzeża Turcji, która od dawien dawna ma opinię miejsca o niemal mistycznej aurze – już starożytni czcili tu bóstwa, a do dziś unosi się tu enigmatyczna, niemal magiczna atmosfera.
Krajobraz Samotraki pozostaje surowy i zachwycający zarazem – strome zbocza masywu Saos (wznoszącego się ponad 1600 metrów nad poziom morza) porastają gęste lasy platanowe, paprocie i zioła, poprzecinane przez potoki, przechodzące ostatecznie w skaliste wybrzeża. Godne uwagi są również naturalne baseny i wodospady, zwane vathres – górskie strumienie tworzą tu około setki skalnych niecek wypełnionych krystaliczną wodą, w których można zażywać orzeźwiających kąpieli w otoczeniu niemal tropikalnej zieleni. Plaże wyspy są nieliczne i kameralne – raczej żwirowe lub dzikie (jak Pachia Ammos u stóp gór) i bywają puste nawet latem. Stolica – Chora, a jakże – to zaś malownicza wioska na zboczu, z tradycyjną zabudową i ruinami bizantyńsko-genueńskiego zamku. Całość oferuje prawdziwie niezadeptany zakątek Grecji, pozwalający chłonąć mistyczną energię, a także pozostając blisko natury i z dala od cywilizacji.
To, rzecz jasna, ledwie niewielka część całości – pierwsza dziesiątka z długiej, wciąż niedopowiedzianej listy. Każda z sześciu tysięcy greckich wysp nich opowiada bowiemwłasną historię, a niektóre z tych opowieści czekają dopiero, by je usłyszeć.

Zobacz też: