Rajska wyspa... na Bałtyku. Czy Bornholm zasługuje na miano "Majorki Północy"? [halo tu wakacje]
Choć Baleary od lat pozostają synonimem udanego wypoczynku, wakacje nie zawsze muszą wiązać się z koniecznością kilkugodzinnego lotu i tłumem, który uczynił z południa Europy "must see" niemal każdego sezonu. Dużo bliżej (przynajmniej z nadwiślańskiej perspektywy) znaleźć można wszak wyspę, która zdaje się nie ustępować hiszpańskim archipelagom ani klimatem, ani krajobrazem, ani nawet poczuciem odrębności od reszty świata – miejsce, gdzie dojrzewają najprawdziwsze figi, milczą kamienne zamki, a powietrze pachnie morzem i... wędzonym śledziem. Gdzie? Ano, na Bałtyku – ledwie 100 kilometrów od polskiego wybrzeża.

Burzliwe dzieje bałtyckiej wyspy. Krótka historia Bornholmu
Skoro wiemy już, gdzie szukać bałtyckiego raju, warto przyjrzeć się nieco bliżej jej losom – co pomoże z kolei w pełni zrozumieć charakter tegoż miejsca. Cofnijmy się tym samym do wieku XIII, kiedy to na wysokim klifie północnego wybrzeża rozpoczęto budowę Hammershus – kompleksu zamkowego, którego inicjatorem stał się ówczesny arcybiskup Lund (dziś miasta należącego do Szwecji), próbujący zaznaczyć dominację reprezentowanej przezeń instytucji (a przy okazji ucierając nosa duńskiemu władcy). W rezultacie rozpoczął się spór, a zamek (podobnie jak i cały Bornholm) wielokrotnie przechodził z rąk arcybiskupich w posiadanie duńskich władców i na odwrót.
W kolejnych wiekach wyspa znalazła się na chwilę w strefie wpływów Lubeki, by w połowie XVII stulecia zostać zajętą przez Szwecję (co przypieczętował pokój w Roskilde). Mieszkańcy i mieszkanki nie zgodzili się jednak na podobny stan rzeczy, odbijając Bornholm i z własnej woli przywracając go Danii. Traktat kopenhaski z 1660 roku zatwierdził to, co wywalczyła lokalna wspólnota, ostatecznie potwierdzając przynależność państwową Bornholmu. Opowieść o wystąpieniu przeciwko szwedzkiemu zwierzchnictwu do dziś stanowi zaś oś narracyjną lokalnej historii.
Co ze wspomnianym zamkiem? Cóż, od połowy XVIII wieku (kiedy siedziba królewskiego namiestnika została przeniesiona do Rønne – miejscowości, która po dziś dzień pełni rolę stolicy) stopniowo popadał w ruinę, stając się budulcem dla innych, bardziej liczących się wówczas projektów. W roku 1822 Dania wpisała jednak pozostałości Hammershus na listę zabytków, dzięki czemu i współcześnie nie stanowi martwej struktury, pozostając największą zachowaną twierdzą Europy Północnej. W pobliżu działa natomiast nowoczesne centrum turystyczne – punkt obowiązkowy dla odwiedzających Bornholm.

Velkommen til Bornholm, czyli "mamy Majorkę w domu"
A skoro jesteśmy już przy ruchu turystycznym, warto wyjaśnić, skąd wzięło się określenie "Majorka Północy" – bo choć brzmi on jak tani chwyt kreatywnego biura podróży, nie wziął się znikąd. Bornholm, choć geograficznie bliżej mu zimnej Skandynawii aniżeli do balearskiej Palmy, od lat przyciąga gości tudzież gościnie nie tylko niesamowitymi widokami, ale i unikalnym klimatem. Latem słońce świeci tu przez ponad 300 godzin miesięcznie, a temperatury oscylują wokół 20°C – może i bez upałów, ale za to w oderwaniu od uciążliwych kaprysów pogody.
Na tym nie kończą się jednak podobieństwa. W mikroklimacie wyspy dojrzewają bowiem figi, morele, morwy czy brzoskwinie, kwitną orchidee i anemony, a plaże – szczególnie Dueodde w pobliżu Nexø, uznawana za jedną z najczystszych w Europie – mogą konkurować z południowymi nie tylko drobnością piasku, ale i poczuciem oddalenia od świata. Różnorodność krajobrazu uznawana jest przy tym za jeden z największych atutów Bornholmu.
Co więcej? Ot, chociażby setki miejsc do odwiedzenia – mimo powierzchni wynoszącej niecałe 600 kilometrów kwadratowych, wyspa jest bowiem w stanie zaoferować naprawdę wiele.

Od sakralnych osobliwości po wędzone śledzie. Bornholm w detalach
Pośród bornholmskich krajobrazów – wypełnionych i ostrymi klifami, i łagodnymi plażami – nie brakuje też miejsc, które przez wieki nabrały symbolicznego wymiaru. Mowa między innymi o czterech rotundowych kościołach, wzniesionych jeszcze w XII i XIII wieku, które od początku łączy funkcje religijne i obronne. Przykładem może być zaś górny kościół w Gudhjem, wzniesiony około 1200 roku, który do dziś stoi dumnie na wzgórzu Bokul, otoczony figowcami – jakby natura sama chciała podkreślić jego wyjątkowość. Tożsamość podkreślają też latarnie – najstarszą z nich, wskazującą drogę od 1560 roku, znaleźć można na szczycie Hammerknuden, wśród porośniętych jałowcem wzgórz. Na południu króluje z kolei latarnia Dueodde, zbudowana w 1962 roku na wspomnianej już plaży – panorama z jej szczytu pozwala objąć wzrokiem niemal całą wyspę.
Bornholm to także kraina miasteczek, z których każde opowiada zupełnie inną historię. Przytoczone już Rønne przyciąga unikalnym charakterem, który ukształtowały duńskie, szwedzkie i niemieckie wpływy. Serce stanowi – a jakże – port, a więc miejsce, które dla większości turystów i turystek jest pierwszym zetknięciem z tymże miejscem. Nieco dalej spójną mozaikę tworzą charakterystyczne domy, wśród których odnaleźć można ten najmniejszy, położony przy Vimmelskaftet.

Inną aurę roztacza Svaneke – niewielkie, pastelowe miasteczko na wschodzie Bornholmu, słynące z ręcznie robionych cukierków (Svanekegummies), lokalnego browaru (który pozostaje jedynym na wyspie) i młynów przy porcie. Ulice są tu wąskie, brukowane, pełne małych kramów i domków, które przypominają o Skandynawii sprzed wielu lat. Svaneke notuje przy tym najwięcej słonecznych dni w roku – i nie trzeba długo szukać, by zrozumieć, dlaczego właśnie tutaj światło ma swój najłagodniejszy odcień.
Wspomniane Gudhjem – nazywane jedynym górskim miastem Danii – nosi w sobie z kolei ślady rybackiej przeszłości. Budynki położone są na stromym zboczu, a między zaułkami kryją się figowce, wędzarnie ryb i punkty widokowe, z których dostrzec można wyspy archipelagu Ertholmene – Christiansø i Fredriksø. W Gudhjem kryje się także huta artystycznego szkła – prawdziwa gratka dla miłośników i miłośniczek podobnych wyrobów.

Hasle – skromniejsze, położone na zachodzie – również ma swoje atuty, to właśnie tutaj znajduje się wszak legendarna wędzarnia ryb, w której serwuje się sol over Bornholm, a więc rugbrød z gorącym śledziem, żółtkiem i szczypiorkiem. Stara rybacka zabudowa sąsiaduje tu przy okazji z nowoczesnymi domami letniskowymi, a zaledwie kilka kroków dzieli Hasle od Parku Narodowego Bornholmu.
Krajobrazy nie potrzebują przy tym dodatkowego komentarza – bronią się same. Las Almindingen, głębokie jary Paradisbakkerne, czerwone skały Hammeren czy Dolina Echa w Helligdomsklipperne tworzą pejzaż dziki, ale jednocześnie przyciągający.
Jak dotrzeć na Bornholm? Szybciej, niż mogłoby się wydawać. Z Polski na wyspę sezonowo kursują promy ze Świnoujścia (przez szwedzkie Ystad) oraz z Kołobrzegu (bezpośrednio do Nexø), a rejs trwa kilka godzin. Połączenia przez Kopenhagę obsługuje także lotnisko w Rønne, najwygodniej jednak dostać się tu przez Skanię – pociągiem, samochodem lub promem.
Można więc dalej szukać tanich lotów na Majorkę. Albo, na przekór konwenansom, zawędrować tam, gdzie czas zdaje się mieć własne tempo, a słońce – choć północne – świeci jakby jaśniej. Bo czasem to, co najbliższe, potrafi wybrzmieć najmocniej.