"Król fryzjerów, fryzjer królów". Niezwykłe koleje losu Antoniego Cierplikowskiego
W tłumie znamiennych (i choć częściowo polskich) postaci XX wieku wskazać można setki artystów i artystek; sztukę ograniczoną do włosów zdaje się reprezentować jednak tylko jedna z nich - Antoni Cierplikowski, znany światu jako Antoine de Paris, czyli człowiek, który potrafił przekształcić cyruliczne nożyczki w narzędzie zmiany obyczaju. Nie tyle obcinał "ładniej", ile ingerował w porządek epoki - projektując nowy język kobiecej nowoczesności i czyniąc z fryzjerstwa pełnoprawną sztukę.

Przyszedł na świat 24 grudnia 1884 roku w Sieradzu, jako syn szewca i krawcowej, a oś jego historii skupia się na prostej hierarchii pracy rąk, w której "sztuka" może mieć sens dopiero wtedy, gdy się sprzeda i nie przyniesie wstydu. Z małego świata wyrósł zaś ten, który już wkrótce będzie czesał królowe, podejmie pracę u amerykańskiej pierwszej damy, pozna dziesiątki gwiazd teatru i kina, a jego nazwisko stanie się marką rozpoznawalną na całym świecie. Ta trajektoria brzmi jak bajka z gatunku "od pucybuta do milionera", tylko że u Cierplikowskiego pieniądze, sława i styl są raczej skutkiem ubocznym czegoś bardziej fundamentalnego - intuicji, która niemal zawsze pozwalała mu być o krok przed wszystkimi.
Sieradz, Łódź, Paryż. Początek cyrulicznej legendy
"Początek" jest w tej historii klasyczny i nieklasyczny zarazem - klasyczny, bo mamy do czynienia z prowincją i dochodzeniem do sukcesu na własną rękę; nieklasyczny, bo - jak wynika z relacji i legend, które wokół niego narosły - od początku miał w sobie coś, co nie pasowało do małomiasteczkowego porządku, jakby jego wyobraźnia była "na salonach", nim sam zdążył opuścić rodzinne strony. Zanim trafił do Francji, pojawił się epizod łódzki (tam praktykował pod okiem swojego wuja, Pawła Lewandowskiego), gdzie fryzjerstwo (tak jak moda) było narzędziem społecznej gry. Jedna z często powtarzanych historii mówi, że młody Antoni miał stanąć wówczas przed zadaniem przerastającym jego wiek, czesząc ważną klientkę; efekt okazał się na tyle olśniewający, że padły słowa o Paryżu. I choć legendy mają zwyczaj wygładzać krawędzie, logika tej sceny pozostaje wiarygodna - Cierplikowski od początku nosił w sobie skalę, która prędzej czy później musiała znaleźć dla siebie odpowiednio dużą scenę.
W 1901 roku wyjechał do stolicy Francji - i w tym miejscu kończy się romantyczny kadr (przynajmniej na razie). Mimo, że belle époque bywa dziś "sprzedawana" w pocztówkowej formie, dla przybysza z daleka, nieznającego języka i nieposiadającego pieniędzy, rzeczywistość ta okazała się wyjątkowo wymagająca. Pracował u perukarza (w przekazach przewija się nazwisko Decoux), w warunkach dalekich od tego, co później stanie się jego znakiem rozpoznawczym. Przełom, w przytaczanej na ogół wersji, miał nastąpić jednego dnia, w roku 1903, gdy Antoni dostał w końcu szansę pracy z klientkami i z miejsca zajął się tym, co będzie robił przez całe życie - nie odtwarzał, a tworzył. Szybko stał się tym samym ulubieńcem paryskiej klienteli.
Nim nastąpił najbardziej rozpoznawalny dziś sukces, czyli krótkie cięcie (o którym za chwilę), Cierplikowski był już kimś, kto potrafił czynić fryzjerskie cuda. To pokazuje zaś między innymi wydarzenie, do którego dojść miało w normandzkim Deauville; pewna arytsokratka straciła bowiem kapelusz przed wielkim wyjściem, a Antoni stworzył wówczas "kapelusz z włosów", układając fryzurę tak, by sama zastąpiła brakujący element stroju. Scena ta pokazuje też, jak sam rozumiał swój zawód - włosy nie były dodatkiem do całości, tylko osią, wokół której można było zbudować cały wizerunek.
O cięciu, które odmieniło (nie tylko) epokę
W roku 1909 dokonał się wspomniany już przełom, Antoni (zwany już wówczas Antoinem) stworzył wówczas krótką fryzurę "à la garçonne" (po polsku zwaną "na chłopczycę"), obcinając włosy aktorki Evy Lavallière, co stało się gestem wielowarstwowy; teatralnym - bo odmładzał i niejako zmieniał rolę, estetycznym - wprowadził wszak nową linię w modzie, a także obyczajowym - przecinającym wielowiekowy związek kobiecości z długimi włosami, mającymi stanowić dowód "właściwego" statusu. Krótkie włosy, wcześniej kojarzone z chorobą, karą czy upokorzeniem, stały się tym samym znakiem młodości, nowoczesności i autonomii, a Paryż szybko uczynił z nich trend. Wszystko to należy zaś uznać za początek światowej kariery Cierplikowskiego.
W 1911 roku otworzył swój salon w Paryżu i wciąż konsekwentnie budował markę, która nie przypominała dotychczasowych projektów fryzjerskich, będąc w istocie nowoczesnym przedsiębiorstwem piękna - z procedurami, standardami, innowacjami, w których widać było logikę współczesnej branży. Klientki miały nie tylko wyjść ze zmienioną fryzurą, ale też z doświadczeniem uczestnictwa w czymś niezwykle ważnym. To dlatego w opowieściach o nim powraca motyw mycia włosów w salonie jako czegoś, co dziś brzmi banalnie, a wtedy było częścią luksusu i higienicznej modernizacji; pojawiają się też eksperymenty z utrwalaniem fryzur, własne receptury, praca z kolorem (w tym także i "nienaturalnym", między innymi niebieskim, który zaczęto nazywać "błekitem Antoine'a"), wreszcie pasemka i rozjaśnienia, które zaczynały wówczas "raczkować".
Klientela? W zasadzie "spis epoki" - Sarah Bernhardt, Greta Garbo, Josephine Baker, Brigitte Bardot, Édith Piaf, Isadora Duncan, Marlene Dietrich czy Pola Negri. W tym zestawie pojawiają się też nazwiska z innego świata, jak Eleanor Roosevelt (którą namówił na obcięcie włosów), co pokazuje, że Antoine przestaje być "paryski" i staje się globalny. Nie brakuje też koronowanych głów, między innymi królowe Rumunii, Egiptu, Włoch, Belgii czy Bułgarii. Za kulimnację statusu uznawany jest na ogół rok 1937 i koronacja króla Jerzego VI oraz królowej Elżbiety w Londynie, gdzie Antoine nadzorował przygotowanie czterystu fryzur w jedną noc.
Równolegle istnieje jednak i drugi Cierplikowski - nie tylko "mistrz pracy", ale też artysta i mecenas, człowiek, który obraca się w środowisku sztuki i nie udaje, że fryzjerstwo jest czymś mniejszym; przeciwnie, traktuje włosy jako materiał równy marmurom czy farbom, a skoro tak - to naturalne są przyjaźnie z twórcami czy twórczyniami. Utrzymywał bliskie relacje z Pablem Picassem, Amedeo Modiglianim, Salvadorem Dalím, Jeanem Cocteau, a także Xawerym Dunikowskim czy Sarą Lipską. Z postacią polskiej malarki i projektantki wiąże się zaś jedna z najciekawszych materialnych pamiątek po Antoinie - modernistyczny "szklany dom" ("maison de verre") przy rue Saint-Didier w Paryżu, będący manifestem umiłowania przejrzystości, higieny i designu, który nie chce chować się za zasłoną.
Performance, powrót i pamięć, czyli życiorys, którego nie sposób domknąć
Dom pozostaje wyjątkowo istotny nie dlatego, że estetyczny, tylko dlatego, że mówił prawdę o jego estetyce - wnętrze stanowiło swoiste laboratorium, przestrzeń zaprojektowano zaś nie po to, by udawać tradycję, tylko po to, by ją unieważniać. Ekscentryczność bohatera niniejszej opowieści nie była zresztą zwykłą fanaberią, tylko narzędziem wizerunku, zanim wymyślono na to marketingowe słowa. Białe stroje, szklane buty, bale kostiumowe, życie będące performancem - to wszystko tworzy figurę "Monsieur Antoine’a", którą Paryż uwielbiał, bo kocha przecież tych, którzy robią z siebie sztukę. W 1924 roku pojawił się gest, który dziś również odbiłby się szerokim echem, choć z nieco innych powodów - Cierplikowski potraktował niebieską farbą sierść swojego charta, czym nie tylko wywołał sensację, ale i doprowadził do narodzin trendu "blue rinse" - błękitnej płukanki dla siwych włosów - co "podchwyciła" między innymi Elsie de Wolfe Mendl.
Z czasem jego działalność przybiera skalę, która wyprzedza wyobraźnię o fryzjerstwie jako "fachu" - pojawia się Nowy Jork i salon w Saks Fifth Avenue; z czasem dochodzą kolejne lokalizacje, szkolenia, eksport paryskiego szyku, a w obiegu utrwala się liczba 67 salonów rozsianych po świecie - liczba, którą powtarzają różne materiały, choć często bez twardej, jednolitej dokumentacji biznesowej, bo to akurat wymiar biografii, w którym legenda lubi iść ramię w ramię z rachunkowością.
Wreszcie następuje zwrot, który w tej historii jest najbardziej "niepasujący", a przez to najciekawszy- powrót do Sieradza po śmierci żony i śmierć w 1976 roku - już nie w Paryżu, nie w centrum świata, tylko w miejscu, z którego wyszedł. W tle pozostaje Polska epoki socrealizmu, codzienność inna od życia wśród elit i artystów, a jego ostatnie lata mają w sobie ten rodzaj ironii, który biografię zamienia w opowieść o cenie legendy: bo można być twórcą nowoczesności i kończyć daleko od dawnych salonów, z pamięcią, która w jednym miejscu jest żywa, a w innym zaczyna blednąć. Nawet po śmierci historia nie zamyka się w prostym zdaniu. Cierplikowski został pochowany w Sieradzu, a jednocześnie - już po latach - w Paryżu na cmentarzu Passy pochowano jego prawą rękę.
Współczesny epilog ma formę pamięci instytucjonalnej i lokalnej dumy - Sieradz przypomina o swoim najsłynniejszym mieszkańcu między innymi poprzez Open Hair Festival, czyli wydarzenie, które bierze z jego biografii to, co w niej najbardziej nośne i przekłada na język dzisiejszej kultury. I to pozostaje w tej historii najbardziej uczciwe - nie ma pomnika z brązu, tylko pamiętać o człowieku, który zbudował globalny mit z rzeczy pozornie małej, bo z włosów, a jednak w praktyce ogromnej, bo włosy w XX wieku okazały się jednym z najczulszych sejsmografów obyczaju. Jeśli ten życiorys ma jedno naprawdę mocne podsumowanie, to brzmi ono mniej więcej tak: Antoni Cierplikowski nie "uczesał" epoki - on ją współwymyślił, dając jej twarz, linię karku i rytm ruchu, a przy okazji pokazując, że w świecie, który lubi udawać, iż liczą się tylko wielkie idee, czasem największą ideą bywa cięcie wykonane w idealnym momencie.
Zobacz też:






