Kiedy gra przestaje być grą, czyli Pierre de Marivaux na deskach Teatru Polskiego (i w "halo tu polsat")
Miłość w pułapce kontrolowanej intrygi, teatr w teatrze i emocje, które wymykają się spod kontroli – to nie tylko literackie motywy, ale i sceniczne ramy najnowszej premiery Teatru Polskiego w Warszawie. "Aktorzy w dobrej wierze" oraz "Próba" – dwie jednoaktówki Pierre'a de Marivaux, w przekładzie Jerzego Radziwiłowicza i reżyserii Edwarda Wojtaszka – zadebiutują na deskach już 10 maja; ostatnim szlifom tychże przypatrywał się zaś Maks Behr. Co dzieje się, gdy klasyka zyskuje nowe światło?

Miłość, konwencja i inscenizacja. Dwa teatralne obrazy podobnego mechanizmu
Twórczość Pierre'a de Marivaux – XVIII-wiecznego francuskiego dramaturg, przedstawiciela późnego klasycyzmu i autora takich tekstów jak "Igraszki trafu i miłości" czy "Fałszywe zwierzenia" – określana bywa mianem marivaudage i choć oparta jest na wartkiej, skomplikowanej licznymi intrygami akcji, a przy tym finezyjnym humorze, długo uchodziła za przegadaną. Dziś wiadomo, że w tejże gęstości – i emocjonalnej, i językowej – tkwi jednak siła jego dramatów (nie bez powodu Marivaux określany jest bowiem mianem “drugiego po Molierze"). To teatr, który operuje delikatnością i dwuznacznością, a jednocześnie bezlitośnie obnaża mechanizmy społeczne czy uczuciowe. Jerzy Radziwiłowicz, autor polskiego przekładu, oddaje tę tonację z dyskretną precyzją – nie wygładza, nie uwspółcześnia, ale pozwala usłyszeć rytm, który i tak wydaje się znajomy.
Na spektakl w Teatrze Polskim składają się dwie jednoaktówki: "Aktorzy w dobrej wierze" oraz "Próba". Pierwsza ze sztuk opowiada o domownikach przygotowujących przedstawienie na uroczystość zaślubin – teatr, który miał być tylko zabawą, stopniowo przejmuje jednak kontrolę nad realnością, fikcja staje się ramą dla rzeczywistości, a pozornie lekka forma odsłania napięcia i ukryte pragnienia. W drugiej opowieści młody szlachcic decyduje się zaś wystawić miłość swojej ukochanej na próbę, inscenizując emocjonalną intrygę. W obu przypadkach to, co miało być grą, wymyka się jednak dyspozycjom. Bo teatr u Marivaux to nie tylko metafora życia – ale i narzędzie do jego zrozumienia.
"Widzowie będą zmyleni pierwszą, zabawną częścią przedstawienia", zapowiada Andrzej Seweryn, dyrektor Teatru Polskiego.
To zmylenie nie jest jednak przypadkowe – pozwala zejść głębiej, poza gest i poza konwencję.
"Na tym polega siła klasyki. Marivaux już dawno, dawno temu próbował zastanawiać się, czy miłość tak czysta, tak namiętna i tak wytęskniona, jest w stanie schować się przed światem", dodaje Anna Cieślak, wcielająca się w Aramintę w "Aktorach w dobrej wierze".
Dorota Bzdyla – grająca Colette i Lizę – zauważa z kolei "powielanie schematów", bo choć epoki zmieniają się nieubłaganie, emocjonalne konstrukcje pozostają zadziwiająco podobne.
Marivaux nie udziela wielkich odpowiedzi – uruchamia proces. Weń nie chodzi jednak ani o rozpoznanie, ani o rozwiązanie, lecz o sam moment, w którym coś przestaje być tylko rolą. Każde uczucie jest więc zadane, a każda reakcja – prowokowana. I właśnie dlatego tak łatwo przeoczyć, gdzie kończy się forma.
Sztukę reżyseruje wspomniany już Edward Wojtaszek, scenografię i kostiumy przygotowała Weronika Karwowska, za muzykę odpowiada Tomasz Bajerski, zaś za ruch sceniczny Leszek Bzdyl. W obsadzie, obok Cieślak i Bzdyli, znaleźli się między innymi Katarzyna Skarżanka, Katarzyna Lis, Jakub Kordas, Krzysztof Kwiatkowski czy Paweł Krucz. Premiera odbędzie się 10 maja 2025 roku na Dużej Scenie Teatru Polskiego imienia Arnolda Szyfmana w Warszawie.
Zobacz też: