Jeden dzień, jedno miasto. Lublana – "miłosna" stolica ze smoczą duszą
Mimo że Lublana należy do grona najmniejszych stolic Unii Europejskiej (na populacyjnym polu ustępują jej bowiem jedynie Luksemburg oraz maltańska Valetta), jest zarazem jedną z tych, które zdają się zapisywać w pamięci najtrwalej. Miasto, które w nazwie nosi miłość, podczas gdy w duszy gra mu... smok, mogące przy okazji pochwalić się historią sięgającą czasów przed naszą erą, nie może wszak uchodzić za zwyczajne. Słoweński gród pozwala przy tym, by jego piękno odkrywać stopniowo - z każdą uliczką, każdym mostem i każdym odbiciem słońca w wodach Ljubljanicy. I choć wydaje się, że doba to zaledwie mgnienie, w Lublanie mgnienie okazuje kategorią wystarczającą, pozwala bowiem poczuć, że oto miejsce, gdzie "dzisiaj" i "wczoraj" wchodzą w wyjątkowo delikatny dialog.

W labiryncie wieków, czyli od Emony do Lublany
Współczesna Lublana wyrasta z kontinuum, którego początków należy doszukiwać się ponad dwa tysiące lat temu - po odnotowanej obecności wczesnych osad nad Ljubljanicą, około 50 roku przed naszą erą powstaje tu rzymska osada zwana Emoną - istotny węzeł handlowy oraz administracyjny - której siatka ulic do dziś przebija spod tkanki miasta. Po jej późnoantycznym upadku średniowiecze kształtuje z kolei trzy ośrodki - Stari trg, Mestni trg i Novi trg, a w źródłach po raz pierwszy pojawia się nazwa "Laibach" (oraz lokalna wersja tejże - "Luwigana", ewoluująca następnie do "Ljubljana", która z kolei daje szybkie skojarzenie ze słowem "ljubiti", a więc "kochać"). Kolejne stulecia przynoszą nowy porządek urbanistyczny oraz rozkwit sztuki i kultury - to tutaj rodzi się słoweńskie życie literackie (związane z kręgiem Primoža Trubara), a szkolnictwo i biblioteki czynią z miasta centrum życia intelektualnego regionu. XIX wiek to z kolei epoka nowoczesności, kwintesencją czego staje się kolej do Wiednia oraz przedłużenie tejże do Triestu, a także zelektryfikowanie miejscowości; po trzęsieniu ziemi z 1895 roku Lublana przechodzi wielką odbudowę w stylu secesyjnym, którą w XX stuleciu twórczo podniesie Jože Plečnik, projektując "na ludzką miarę". Najnowszy rozdział opisuje z kolei drogę od stołecznego ośrodka w ramach państw południowosłowiańskich do stolicy niepodległej Słowenii, a także dołączenie do Unii Europejskiej i zyskanie nowych funkcji metropolitalnych.
Tyle z historii w telegraficznym skrócie. By zobaczyć jednak współczesną Lublanę w pełnej krasie, należy wspiąć się jednak nieco wyżej - ku Ljubljanskiemu gradu (Lublańskiemu Zamkowi), który niczym niemy strażnik czuwa nad mariażem przeszłości z teraźniejszością. Pierwsza budowla miała zostać wzniesiona w tym miejscu jeszcze w wieku XI, lecz obecny kształt zyskał dopiero w XV stuleciu, kiedy doszło do niemal całkowitej przebudowy (większość zabudowań wokół pochodzi zaś z jeszcze późniejszych czasów). Dziś pełni szereg funkcji kulturalnych, z wieży zegarowej rozpościera się zaś widok na dachy Starego Miasta oraz rzekę, która zdaje się "zszywać" w jedno wszystkie epoki. Przy dobrej pogodzie na horyzoncie widać zaś nawet Alpy Julijskie.
Zejście w dół pozwala na wkroczenie się w labirynt uliczek, w których odnaleźć można nie tyle zachowaną, ile trwającą przeszłość. Stolnica svetega Nikolaja (katedra świętego Mikołaja) - powstała na miejscu romańskiej bazyliki, a w swej dzisiejszej formie wzorowana na rzymskim Il Gesù oraz katedrze świętego Ruperta w Salzburgu - sąsiaduje tu pozostałościami rzymskiej Emony, na fundamentach której - dosłownie i symbolicznie - narodziła się współczesna Lublana. Rzymska siatka ulic do dziś pozostaje niezwykle czytelna w układzie miasta, a fragmenty murów można oglądać w parku archeologicznym.

Obraz Starego Miasta uzupełnia także mestna hiša (ratusz), którego historia sięga XV wieku (choć obecny kształt nadano mu dopiero trzysta lat później); fasada tegoż - wzniesiona w duchu włoskiego baroku, z elegancką wieżyczką zegarową - przypomina o czasach, gdy Lublana była ważnym ośrodkiem administracyjnym Krainy, a miejskie elity z dumą budowały swój reprezentacyjny gmach na wzór włoskich miast północy. Zaledwie kilka minut spaceru dzieli zaś ratusz od Kongresnega trga (placu Kongresowego) i przylegającego doń parku Zvezda - zielonego serca historycznej części miasta, którego obecny kształt jest stosunkowo młody, bo uformowany w 1984 roku na terenach dawnego ogrodu klasztornego. Układ ścieżek przypomina geometryczną gwiazdę (stąd "zvezda", a więc "gwiazda"), a w jej centrum wznosi się pomnik w formie kotwicy - Sidro - symbolicznie upamiętniający przyłączenie regionu Primorska do Słowenii. To miejsce, w którym oddech miasta staje się spokojniejszy, a codzienny gwar miesza się z dźwiękami Akademije za glasbo (Akademii Muzycznej), mieszczącej się w jednym z otaczających park gmachów. W bezpośrednim sąsiedztwie wznosi się także monumentalny budynek Univerze v Ljubljani (Uniwersytetu Lublańskiego), symbol akademickiego ducha stolicy. Jego fasada z charakterystycznym balkonem i herbem miasta stanowi jedną z najbardziej rozpoznawalnych scenografii miejskich.

Obowiązkowy punktem jest również Zmajski most (Smoczny Most), a więc jeden z symboli Lublany. Otwarty w 1901 roku, był jedną z pierwszych europejskich konstrukcji tego, która zbudowana została z żelbetu; secesyjny, ozdobiony czterema smokami, stał się nie tylko inżynieryjnym cudem swojej epoki, ale i miejskim totemem. Legenda głosi, że smok jest strażnikiem miasta, które powstało na miejscu, w którym wsławił się mityczny Jazon. W rzeczywistości to symbol siły, niezależności i przebudzenia - takiego samego, jakiego doświadczyła Lublana po trzęsieniu ziemi z 1895 roku, gdy w ruinach narodziło się nowe, secesyjne miasto. Na uwagę zasługują jednak i dwa inne mosty nad Ljubljanicą - Tromostovje (Potrójny Most), składający się początkowo z trzech niezależnych części, po czym przebudowany przez Jožego Plečnika, a także Mesarski most (Most Rzeźników), z charakterystycznymi rzeźbami oraz "kłódkami miłości".

Miasto Plečnika. O tym, który wymyślił Lublanę na nowo
O Lublanie nie da się opowiadać bez wspomnianego Jožego Plečnika. Urodzony tu architekt, uczeń Otto Wagnera, pracował wcześniej w Wiedniu i Pradze, lecz dopiero w rodzinnej stolicy stworzył coś, co dziś można nazwać "plečnikowskim totalem" - urbanistycznym dziełem sztuki. W latach 20. i 30. XX wieku zaprojektował bowiem niemal całą tkankę centrum - mosty, nabrzeża, parki, gmachy użyteczności publicznej. Wyróżniony już Tromostovje, który połączył z gracją funkcjonalność i teatralność, jest tylko jednym z przykładów; za inny uchodzi monumentalna Narodna in Univerzitetna Knjižnica (Biblioteka Narodowa i Uniwersytecka), z fasadą przypominającą rzymskie mury i wnętrzem, w którym główną rolę gra światło. Nie inaczej ma się kwestia pokritih tržnic (hal targowych) - stworzono tu coś pomiędzy bazarem a świątynią codzienności, arkady przypominają wszak rzymskie portyki, a kolumnady schodzą niemal do samej wody.

Plečnik łączył formy klasyczne z nowoczesnymi materiałami, wplatał do przestrzeni motywy antyczne, nie po to, by tworzyć przeszłość na nowo, lecz by nadać teraźniejszości ciągłość. Dzięki niemu Lublana stała się czymś, czego nie osiągnęła żadna inna stolica regionu - symfonią starego i nowego, w której architektura nie dominuje jednostki, lecz zaprasza ją w swoje progi.
Wieczorna tonacja. Tam, gdzie kończy się historia, a zaczyna życie
"Po godzinach" (poświęconych na poznawanie historycznego wymiaru Lublany) warto dać się porwać rytmowi miasta. Z centrum do okolicy zwanej Krakovo (będącej częścią dzielnicy Trnovo) - jednej z najstarszych w słoweńskiej stolicy, której nazwa ma najprawdopodobniej etymologię identyczną, co polski Kraków ( - prowadzi krótki spacer wzdłuż rzeki. To dawna dzielnica ogrodników i rybaków, z niskimi domami o czerwonych dachach i ogródkach pełnych pomidorów, ziół i winorośli. W lecie, gdy słońce odbija się od wody, Krakovo pachnie tymiankiem i grilowanymi warzywami, a wieczorem zamienia się w cichą enklawę rozmów i śmiechu.
Nieco dalej zaczyna się zupełnie inny świat - Metelkova Mesto, dawne zabudowania austro-węgierskie (przejęte następnie przez siły jugosławiańskie), które w latach 90. XX wieku poczęły pełnić zupełnie inną funkcję. Powstało tu autonomiczne centrum sztuki, które dziś przypomina barwny kalejdoskop: graffiti, instalacje, dźwięki z klubów i wystaw, wszystko tworzy rodzaj miejskiego mikrokosmosu. Dla jednych to miejsce kontrowersyjne, dla innych - symbol wolności i kreatywności. Faktem jest, że to właśnie Metelkova nadaje współczesnej Lublanie puls, którego nie znajdzie się ani w secesyjnych fasadach, ani w akademickich aulach. Warto przy tym wspomnieć, że Słowenia, choć niewielka, ma imponująco wysoki poziom kultury i edukacji - to kraj, w którym książki są niemal narodowym dobrem. Nie dziwi więc, że nawet w kawiarniach nad rzeką spotkać można studentów czytających literaturę słoweńską w oryginale. Wieczorem, gdy zapalają się latarnie i rzeka odbija złote światła, Lublana staje się sceną. Nie monumentalną jak Rzym czy Paryż, lecz kameralną - jakby każda rozmowa, każdy dźwięk miał tu swoje znaczenie.
Pod koniec dnia warto też spojrzeć na miasto z nieco inne góry niż w przypadku zamku - a mianowicie z tarasu Nebotičnika ("drapacza chmur"), który już w latach 30. budził zachwyt i niepokój jednocześnie. Dziś mieści się tam kawiarnia z widokiem, który zdaje się podsumowywać całą filozofię Lublany: spokój, zieleń, woda, czerwień dachów, wieże kościołów, smoki na mostach i dalekie pasma gór.

Lublana nie jest więc miastem, które przytłacza. Jest miastem, które przyjmuje - łagodnie, z uśmiechem, z rytmem własnego oddechu. Nie trzeba tu wiele: wystarczy dzień, by ją polubić, i chwila, by zrozumieć, że "ljubiti" to nie tylko skojarzenie z nazwą, lecz stan ducha. Bo choć można ją przemierzyć wzdłuż i wszerz w ciągu jednej doby, to zostaje w pamięci na znacznie dłużej - jak wspomnienie rozmowy z kimś, kto niczego nie udowadniał, ale mówił tak, że chciało się go słuchać bez końca.
Zobacz też: