Jedli jeden posiłek dziennie, dodawali zmieloną korę do mąki. Tak na dawnej wsi wyglądał przednówek

Beata Maj

Beata Maj

​Wczoraj, czyli w niedzielę, zabrakło mi chleba. Nie zastanawiając się długo, wzięłam kartę i pojechała do otwartego przez całą dobę sieciówkowego sklepu spożywczego. Nie potrzebowałam nawet sprzedawcy - za bochenek świeżego chleba zapłaciłam w kasie samoobsługowej i zadowolona wróciłam do domu. Szybko, wygodnie i w każdej chwili - dziś jedzenia mamy pod dostatkiem. Mało tego - każdego dnia do śmieci wyrzucamy tony żywności. Tymczasem nie tak dawno temu marzec oznaczał dla naszych przodków jeden z najtrudniejszych miesięcy w roku. Przychodził przednówek, a wraz z nim na wsiach szerzył się głód.

Chleb
Chleb123RF/PICSEL

O takim bochenku chleba, jaki kupiłam wczoraj, wielu ludzi mogło jedynie pomarzyć. Zapasy mąki na wiosnę były na wyczerpaniu, gospodynie, szczególnie w biedniejszych domach, musiały dodawać do mąki składniki, które stanowiły "zapychacze" i dodawały masy oraz objętości.

Co to był przednówek?

Zanim jednak zagłębimy się w temat "głodowego chleba", kilka słów wyjaśnienia samego terminu "przednówek". Oznaczał on okres, gdy kończyły się zapasy żywności z poprzedniego roku - trwał aż do czasu, gdy na zielone już łąki można było wypuszczać bydło, dotąd karmione paszą oraz do momentu pierwszych zbiorów w nowym roku. Jak łatwo policzyć, był to długi okres i w zależności od zamożności gospodarstwa, mógł trwać nawet 5 miesięcy - w wielu domach jedzenie zaczynało się kończyć już po Bożym Narodzeniu, a pierwsze plony zbierano w maju.

Psucie się jedzenia jedną z przyczyn głodu na przednówku

Nawet jeśli zbiory z poprzedniego roku były obfite i zadowalające, sposoby przechowywania żywności pozostawiały wiele do życzenia. Brak lodówek, wilgoć i niewłaściwy sposób konserwowania żywności sprawiały, że część jedzenia nie mogła w dobrym stanie dotrwać do wiosny. Ziarna zbóż butwiały, padały też łupem myszy i owadów. Produkty mleczne psuły się najszybciej, a źle suszone mięso zaczynało pleśnieć albo gnić. Mróz, który utrzymywał się od grudnia do lutego, dawał możliwość mrożenia, ale pierwsze dodatnie temperatury sprawiały, że naturalna lodówka przestawała być skuteczna. W takich sytuacjach nie było rzadkością jedzenie nadpsutej, niepełnowartościowej, a nawet szkodzącej zdrowiu żywności.

Warto dodać, że głód na przednówku zdarzał się w Polsce jeszcze na początku XX wieku.

Jak oszukiwano głód na polskiej wsi?

Dziś trudno w to uwierzyć, ale ponad 100 lat temu na polskiej wsi najbiedniejsi ludzie na przednówku jedli tylko raz dziennie. Aby przetrwać ten dramatycznie trudny czas, wstawali później, by nie musieć jeść śniadania. Skromny obiad był jedynym posiłkiem, spać kładziono się wcześnie, "razem z kurami", bez kolacji. Przy takim wydzielaniu jedzenia w pierwszej kolejności głód zaspokajali ojcowie rodzin, potem dzieci, na samym dole tej okrutnej piramidy znajdowały się osoby starsze.

Głód oszukiwano również na inne sposoby - na przykład dodając do mąki różne wypełniacze - na przykład mielone kłącza perzu, nasiona traw łąkowych, a nawet zmieloną korę drzew i igliwie. Według niektórych źródeł do mąki dodawano nawet glinę czy popiół drzewny, zmielone żołędzie, liście lipy, korę i liście dębowe. W XIX wieku mąkę mieszano też z ziemniakami i obierkami z ziemniaków. Chleb zrobiony z takiej mąki nazywano chlebem głodowym.

Perz
Perz123RF/PICSEL

W czasie głodu zwierzęta musiały sobie radzić

Co istotne, część zapasów musiała być przeznaczana na wykarmienie zwierząt. O ile ktoś był zamożny i miał w gospodarstwie świnie, były one często ubijane przed Bożym Narodzeniem, gdy miały jeszcze zapasy tłuszczu. Trzymanie ich do wiosny nie miało sensu, jeśli nie można im było zapewnić wystarczającej ilości paszy. Zwierzęta traciły bowiem na wadze i nie nadawały się do uboju.

Wiele zwierząt wypuszczano, by chodziły samopas - szukały wtedy jedzenia nawet w obornikach. Jednocześnie dbano, by jedzenia nie zabrakło koniom. Bogaci gospodarze, którzy mieli konia, dbali, by nigdy nie zabrakło mu siana czy owsa. Wychudzone krowy dawały mało mleka, a jeśli miały cielęta, wszystko dostawały właśnie one - dla ludzi mleka już nie było.

Chwasty - nowalijki

Zanim zebrano pierwsze plony, ratowano się tym, co urodziła ziemia. Chłopi wyczekiwali na pierwszą trawę i chwasty, które stanowiły urozmaicenie diety na przednówku.

Często stosowanym dodatkiem do zup (gdy kończyły się kasza i groch), była popularna lebioda (komosa biała) - chwast, który do dziś rośnie na wielu nieużytkach, a także wartościowa pokrzywa. Na wsiach jedzono też orzech wodny, czyli kotewkę oraz pędy tataraku - miały ponoć słodki smak, który lubiły dzieci.

Pokrzywa
Pokrzywa123RF/PICSEL

Ludzie podpatrywali zwierzęta - jedli to, co skubało bydło. Dlatego w menu chłopskim na przednówku pojawiały się obok lebiody i pokrzywy również mniszek lekarski, podbiał, liście i pędy chrzanu, czosnek niedźwiedzi, tymianek, babka, melisa, pędy jeżyn, maku i borówek, a nawet osty.

Szczęściarze, którym udało się przechować w spiżarniach żywność, urozmaicali posiłki kiszonymi ogórkami, kapustą, grzybami, suszonymi jagodami i jajkami dzikich ptaków. Słodki sok, który dodawano do napojów, pozyskiwano z brzozy, klonu i grabu. Uznaniem cieszyły się też kwiaty i pędy młodych roślin, nazywanych "głodowymi".

Zioła i kwiaty
Zioła i kwiaty123RF/PICSEL
halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?