Francuska dusza w Warszawie. Aude Herlédan i opowieść, którą trzeba zobaczyć
Materiał zawiera linki partnerów reklamowych.
Warszawska Maison d’Art Gallery stanowi od kilkunastu dni świat pełen światła, ciężaru, linii i form, które nie muszą podnosić głosu, by wyrazić się nad wyraz dobitnie. Wystawa prac Aude Herlédan, jednej z najważniejszych francuskich artystek współczesnych to zaś pełnowymiarowe spotkanie z dekadami historii – zapisanej nie słowami, lecz olejami, tuszami, pyłem wulkanicznym i marmurem. W przestrzeni tej miało okazję gościć "halo tu polsat"

Od Kinszasy do Warszawy. Opowieść zapisana w fakturze
W warszawskiej kompozycji dzieł Herlédan nie ma odrobiny przypadku – wszystkie wciągają w spiralę powrotów i przemian, która wyłania się z warstw pigmentów i kruszców. Nie ustawiono ich bowiem w sposób, który liczy na pierwszy rzut oka, a ułożono tak, by tworzyły ciąg napięcia między geometrią a cielesnością.
Taką jawi się też sztuka Aude – wyprowadzona z bryły, mocna w strukturze, a zarazem niepokojąco zmysłowa. Artystka nie operuje wszak ikoną, choć nie ucieka też w czystą abstrakcję. Jej obrazy nie objaśniają świata, a wracają do niego – niczym rzeka, która raz na jakiś czas zmienia bieg. Rzeźby nie są z kolei reprezentacją, a konstruktem nabrzmiałych emocji, który zbito w materię.
"Chcę wyrażać proste, radosne i pozytywne idee. Kiedy uważam, że należy się w coś zaangażować, robię to. Czuję potrzebę przekazania tego, co silne i emocjonalne", mówi Herlédan.
To, co silne, niemal zawsze zaczyna się zaś od kobiety. Nie jako symbolu, a jako konkretu – od ciężaru bioder i nóg wrośniętych w ziemię.
"Rzeźba pozwala mi wyrażać rzeczy inne niż malarstwo, a przede wszystkim pracować na rzecz kobiet. [...] Jeden z brązów przedstawia kobietę rodzącą się z ziemi, co inspirowane jest kobietami afrykańskimi. Mam córkę o imieniu Camille, która niezwykle mnie inspiruje i wiele rzeczy chcę przekazać jej właśnie poprzez rzeźbę. Jest ona dla mnie sposobem, by oddać hołd wszystkim kobietom", opowiada dalej.
Ten hołd ma jednak konkretne źródło, a znaleźć można je między innymi w Kinszasie.
"Kiedy dorastałam, mój ojciec założył firmę w Afryce – w Zairze, dzisiejszym Kongo. Mieszkałam tam prawie całe moje dzieciństwo. Oczywiście miało na mnie ogromny wpływ. Było niezwykle inspirujące i sprawiło, że jestem inną osobą. Pokochałam Afrykę za jej kolory, muzykę, za ciepło, za to człowieczeństwo, które jest tam obecne", tłumaczy Aude.
Dalej były Paryż – École Estienne, Beaux-Arts, wreszcie École du Louvre. Później Amazonia i Kenia. Kolejne miejsca i kolejne ślady. Wszystko to wraca po latach nie jako anegdota, ale struktura. I tak jedna z prezentowanych w Warszawie prac, zatytułowana "Wspomnienie", inspirowana jest Afryką – czerpie z obrazów złotych liści, lawy i jezior, stanowiąc tym samym wizualny zapis podróży, przetworzony w formę malarską.
Abstrakcyjna ekspresja na wielkim ekranie
Przed kilkoma laty przyszedł zaś film. Bez ogłoszeń czy castingów, a w formie naturalnej kontynuacji.
"To scenografka filmu, Emmanuelle Duplay, natknęła się na jedną z moich rzeźb i wybrała jeden z brązów do filmu. Po wyborze tej rzeźby zaprezentowała ją Jacques'owi Audiardowi, reżyserowi »Emilii Pérez«. Jacques odkrył wtedy moją twórczość i zakochał się w niej", wspomina.
Zakochał się na tyle, że zapragnął więcej ("chciał pożyczyć wiele obrazów, a jego zdaniem stały się ważną częścią filmu"), choć – ze względu na zobowiązania – na plan trafiły ostatecznie cztery. Wystarczyło.
"Film nie był kręcony w Meksyku, a w paryskim studiu filmowym. Dlatego też wypożyczenie tych prac na czas zdjęć było proste. Parter meksykańskiego domu jest ozdobiony moimi obrazami, a w sypialni Seleny Gomez znajduje się wielka rzeźba z brązu, którą można dostrzec w filmie", dodaje Aude.
"Emilia Pérez", choć wielokrotnie nagradzana, to jednak nie szczyt, a rozdział. Kolejny i równorzędny.
"Dzięki malarstwu podróżuję przez cały czas, a wszystkie miejsca, w których byłam i wszyscy ludzie, których poznałam, są absolutnie inspirujący. To wszystko ukształtowało mnie jako osobę, którą jestem dzisiaj. Prezentując swoją twórczość na całym świecie, zdałam sobie sprawę, że sztuka jest czymś najbardziej uniwersalnym. Bo nie ma nic bardziej uniwersalnego niż dzielenie się emocjami", podsumowuje.
Dlatego też warszawska wystawa – choć kameralna i chwilowa – nie jest przelotna.
"Jestem pewna, że wrócę", zapewnia Aude Herlédan.
Wystawa dzieł francuskiej artystki zakończy się 7 czerwca.
Reportaż Karoliny Ciesielskiej (podobnie jak i wszystkie odcinki "halo tu polsat") można zaś znaleźć w Polsat Box Go.
Zobacz też: