Dzień wolny i... przedterminowe "walentynki", czyli o świątecznym klimacie w Korei Południowej
Kamil Olek
Choć różnorodność od zarania wpisana jest w istotę grudniowego świętowania, nie sposób nie zauważyć, że nawet w najbardziej tradycyjnych regionach zachodniego świata tracą one z wolna swój religijny charakter. Mimo że nie zamierzamy zgłębiać przyczyn tego zjawiska (a przynajmniej nie w tym artykule), wspomnienie to doskonale wprowadza nas do tematu, którym są dziś – werble – święta w Korei Południowej. Ta stanowi istny ewenement na mapie Azji – ot, choćby dlatego, że 25 grudnia pozostaje tam dniem wolnym od pracy. Koreańska interpretacja znacznie odbiega jednak od znanych nam standardów. To bowiem opowieść o fascynującym zderzeniu globalizacji z lokalną estetyką – nostalgiczny romantyzm rodem z K-dram przeplata się więc z blaskiem świateł i neonów, tworząc widowisko, którego próżno szukać w innych zakątkach świata.
Bez choinki i prezentów, choć w miłosnym uniesieniu. Jak świętują w Korei?
Jeszcze sto lat temu zimowe świętowanie było w Korei równie egzotyczne, co śnieg na pustyni (choć patrząc na przyspieszające zmiany klimatyczne, porównanie to może wkrótce wymagać aktualizacji – my jednak nie o tym). Tamtejsza kultura, zakorzeniona w zupełnie innych niż europejskie postawach filozoficznych, wykluczała istnienie tradycji nawet zbliżonych do zachodnich. Wszystko zmieniło się jednak w drugiej połowie XX wieku, głównie przez wpływ masowych trendów (szczególnie tych amerykańskich) – wtedy też najpopularniejsze świąteczne motywy na dobre zadomowiły się w koreańskiej codzienności. Mniej więcej w tym samym czasie 25 grudnia został też ustanowiony dniem wolnym od pracy – decyzja ta stała się zaś nie tylko symbolem otwartości na zachodnie tradycje, ale i na swój sposób umacniała nową tożsamość kraju, po dziś dzień balansującego między Wschodem a Zachodem.
Wprowadzenie wolnego dnia nie oznaczało jednak przejęcia wszystkich zwyczajów i tradycji, stąd też koreańskie święta to przede wszystkim okazja do spędzenia czasu z najbliższymi. I wbrew pozorom nie mamy tu na myśli rodziny (familijnym spotkaniom poświęcone są natomiast inne uroczystości, jak chociażby Seollal – koreański nowy rok), a przyjaciół oraz drugie połówki. W rzeczywistości atmosfera tego dnia przypomina nieco... walentynki – z eleganckimi kolacjami, spacerami w świetle migoczących iluminacji czy wspólnymi zdjęciami na tle świątecznych ozdób. A miłość wisi w powietrzu. Niemal dosłownie.
A skoro wspomnieliśmy już o ozdobach oraz iluminacjach, rozwińmy i ten temat. Szczególnie w większych miastach (i wcale nie chodzi jedynie o Seul czy Busan) wspólne przestrzenie stają się miejscem spektakli ze świetlnymi dekoracjami w rolach głównych. Nie ustępują im także centra handlowe, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy i rokrocznie ustawiające (tak wewnątrz, jak i na zewnątrz) spektakularne choinki. A! Wspomnieć należy bowiem, że w domach Koreanek i Koreańczyków nie znajdziemy raczej świątecznych drzewek (choć zdarzają się wyjątki). Do rzadkości należy także wymienianie się prezentami oraz inne, tak naturalne dla nas zwyczaje.
Jak wygląda jednak sprawa najistotniejsza, a mianowicie – co gości na południowokoreańskich stołach 25 grudnia?
No cóż... nie za wiele. A już na pewno nie tyle, by poświęcić temu osobny wątek – będzie więc krótko. Mieszkańcy i mieszkanki Korei Południowej, choć z narodowej kuchni słyną na całym świecie, w okresie świąt, o których mowa, nie przywiązują wagi do żadnego konkretnego menu. Najczęściej odwiedzają ulubione restauracje, a jeśli już decydują się na domowe gotowanie, korzystają raczej z tradycyjnych przepisów, podobnie jak każdego innego dnia. Choć i w tym przypadku znaleźć można wyjątek, czyli christmas cakes – lekkie, biszkoptowe ciasta pokryte kremem, zdobione najczęściej zimowymi motywami. Niewątpliwie smaczne, choć... nie do końca oryginalne. Tym słodkim akcentem kończymy jednak opowieść o zachodnio-wschodnich "nieświątecznych" świętach w Korei Południowej. Meri keuriseumaseu!
Zobacz też: