AI a poszukiwanie pracy. Czy powinniśmy obawiać się sztucznej inteligencji?
Choć sztuczna inteligencja jeszcze niedawno wydawała się domeną naukowych eksperymentów, dziś towarzyszy nam niemal na każdym kroku, coraz głębiej wkraczając w kompetencje uznawane dotychczas za wyłącznie ludzkie – pisze teksty, komponuje muzykę, tworzy obrazy, analizuje dane, a nawet procesy rekrutacyjne. Czy nadejście ery AI oznacza jednak początek końca tradycyjnego rynku pracy, czy też wyznacza raczej początek nowego etapu – w którym człowiek uczy się współpracować z technologią? O konsekwencjach cyfrowych przemian w "halo tu polsat" opowiadały drka hab. Małgorzata Dobrowolska – psycholożka i profesorka Politechniki Śląskiej, a także Kasia Matyjewicz – rekruterka oraz ekspertka HR.

Kiedy algorytm spotyka człowieka... O nowej mapie rynku pracy
Sztuczna inteligencja nie nadchodzi – wbrew powszechnym twierdzeniom. To stało się bowiem dawno temu, w międzyczasie AI rozgościła się zaś w niemal każdej dziedzinie życia; obecna jest dziś w produkcji, medycynie, ekonomii, sztuce, edukacji i wielu, wielu (naprawdę wielu) innych. Wchodzi tym sam w przestrzeń, która przez stulecia uchodziła za zastrzeżoną dla człowieka, co nierzadko wywołuje niemałe obawy.
Te obawy są jednak novum charakterystycznym wyłącznie dla czasów nam współczesnych – podobne towarzyszyły bowiem każdej rewolucji technologicznej (wystarczy wspomnieć, chociażby, o luddyzmie – ruchu z początku XIX wieku). Tym razem zmiana jest jednak nieco inna – nie dotyczy wszak siły mięśni, lecz siły umysłu. Raport Goldman Sachs, o którym wspominała Małgorzata Dobrowolska, mówi wprost – nawet 300 milionów miejsc pracy może zniknąć z powodu powszechnej automatyzacji. Profesorka odrzuca jednak katastroficzny ton.
"Nie chciałabym podchodzić do tego negatywnie. Jesteśmy u progu trzech kluczowych transformacji: energetycznej, cyfrowej i kosmicznej", tłumaczyła.
Wskazywała przy tym, że to właśnie te przemiany tworzą nowe obszary zatrudnienia – od analityki danych i cyberbezpieczeństwa, po automatykę przemysłową, odnawialne źródła energii czy technologie kosmiczne.
"To są kierunki, które mogą dać gwarancje na rynku pracy", podkreślała.
Nie chodzi zatem o zmagania z technologią, lecz o umiejętność dostosowania się do jej rytmu. Tradycyjne zawody będą zanikać – dzieje się to zresztą od niepamiętnych czasów – w ich miejscu pojawiać będą się jednak nowe – często wymagające połączenia kompetencji technicznych z humanistyczną wrażliwością. Bo choć AI przejmuje część obowiązków, wciąż nie potrafi współodczuwać, nie rozumie wielu kontekstów, a także nie ma intuicji.
Dlatego też kluczowe stają się kompetencje miękkie, a Dobrowolska wskazuje przy tym na dwie kluczowe – "odporną psychikę" oraz "umiejętność komunikacji". W świecie, w którym wiedza dezaktualizuje się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, właśnie one zapewniają równowagę; to zdolność adaptacji, kreatywne myślenie, otwartość na nowe doświadczenia – innymi słowy: zdolność "spadania na cztery łapy", gdy rzeczywistość zmienia zasady gry.
Z perspektywy psychologicznej to nie maszyny stanowią zagrożenie, lecz lęk przed nimi. Paradoksalnie bowiem, im szybciej człowiek nauczy się rozumieć sztuczną inteligencję, tym mniej będzie miał powodów, by się jej obawiać. Współpraca z technologią staje się nie tyle wyzwaniem, ile naturalnym kierunkiem ewolucji rynku pracy.
Między pomocą a pułapką, czyli CV "w rękach" AI
Sztuczna inteligencja zmienia nie tylko charakter zawodów, lecz także sam proces rekrutacji. Coraz częściej kandydaci i kandydatki korzystają bowiem z AI, by dopracować swoje CV – poprawić język, strukturę, dopisać brakujące kompetencje. I choć ChatGPT stał się nowym narzędziem autoprezentacji, Kasia Matyjewicz podkreśla, że "nie można polegać wyłącznie na nim".
"Jeżeli wszyscy zaczniemy korzystać z tego samego narzędzia, powstaną klony CV", wyjaśniała rekruterka.
Powtarzalność staje się tym samym największym wyzwaniem – tam, gdzie miała pojawić się pomoc, rodzi się bowiem uniformizacja. AI nie rozpoznaje niuansów osobowości, nie odczuwa, nie interpretuje, dlatego też jej wsparcie powinno być zawsze selektywne i nadzorowane przez człowieka.
Matyjewicz radzi przy tym, by każde CV tworzyć indywidualnie, dopasowując je do konkretnego ogłoszenia.
"Powinniśmy mieć główny dokument, a następnie dostosowywać go pod dane stanowisko, uwzględniając kluczowe frazy i obowiązki", mówiła, przekonując, że nie tylko poprawia to skuteczność, ale też pokazuje zaangażowanie
"Nie róbmy tego" ostrzegała ekspertka, pytana o korzystanie z AI do edycji zdjęć.
W epoce filtrów, symulacji i sztucznych wizerunków, naturalność okazuje się czymś w rodzaju odwagi, a autentyczność staje się wartością samą w sobie.
"Ludzie najczęściej wyszczuplają się i odmładzają. Wydaje się, że to niewinne, ale później rekruter spotyka się z tą osobą w realu i widzi kontrast", uzupełniła.
Na wizerunek kandydata czy kandydatki wpływają jednak również detale – te, które często umykają uwadze.
"Pierwsze, na co patrzę, to jak dany plik jest zapisany. Bardzo często dostaję CV zatytułowane »moje CV« albo »CV pod rolę taką i taką«. W nazwie powinno znaleźć się imię, nazwisko i nazwa stanowiska", przekonywała Matyjewicz.
To drobiazg, ale wiele mówi o potencjalnym pracowniku czy potencjalnej pracowniczce.
Ostatecznie więc nie sama technologia, lecz sposób jej użycia decyduje o efekcie. Sztuczna inteligencja może podpowiedzieć, jak pisać lepiej, ale nie zastąpi refleksji nad tym, kim jesteśmy i czego naprawdę szukamy. Niezależnie od liczby algorytmów i poziomu automatyzacji, decyzję wciąż podejmuje człowiek – ten, który po drugiej stronie biurka patrzy nie na kod, lecz na osobę.
Zobacz też:
Więcej porada ekspertów oraz ekspertek, a także tipy ułatwiające życie, znajdziecie w programie "halo tu polsat" – od piątku do niedzieli, od godz. 8:00 w Polsacie. Bądźcie z nami!