Cukiernik zdradził sekret wyjątkowego ciasta drożdżowego. Ma wielkie dziurki, jak słynne włoskie babki
Cudze chwalicie, swego nie znacie - te słowa Stanisława Jachowicza chciałoby się zacytować, patrząc na polską tradycję kulinarną i bogactwo kuchni, którym zachwycają się goście zza granicy odwiedzający nasz kraj. Bo Polska nie tylko pierogami stoi, o czym przekonywali goszczący w "halo tu polsat" Zdzisław Bartelak, cukiernik i Jacek Szklarek, znawca produktów regionalnych Stowarzyszenia Slow Food Polska.

W "halo tu polsat" babka na 30-letnich drożdżach
Wizyta obu panów niezmiernie ucieszyła Maćka Kurzajewskiego prowadzącego niedzielne wydanie "halo tu polsat" u boku Kasi Cichopek. Maciek nie krył zachwytu na widok przyniesionych do studia smakowitych "rekwizytów" - wkrótce też gospodarz programu z nieskrywaną przyjemnością zajął się degustacją jednego z wypieków - imponującego drożdżowego ciasta, które urosło dzięki 32-letnim drożdżom pieczołowicie dokarmianym przez Zdzisława Bartelaka.

Lokalnych przysmaków szukaj nie tylko w Krakowie
Zanim jednak rozmowa dotknęła jakże ważkiego tematu ogromnych dziurek w drożdżowym cieście i sposobu ich powstawania, Maciek Kurzajewski dopytywał gości o coraz większą popularność turystyki kulinarnej w naszym kraju. Jacek Szklarek potwierdził, że turyści szukają dziś tradycyjnych smaków nie tylko w największych polskich miastach, takich jak Kraków, Wrocław czy Warszawa, ale zaczynają też doceniać ofertę gastronomiczną mniejszych ośrodków, np. Lublina, jak i zupełnie małych miejscowości, które słyną z pysznych, lokalnych potraw.
"Turystyka [kulinarna - przyp. red.] powoli zaczyna się niczym pajęczyna rozlewać też na mniejsze miejscowości" - mówił nasz gość. - "Białowieża, Podlasie, Suwalszczyzna, Podkarpacie, Bieszczady. To są te miejsca, gdzie lokalne produkty, no co tu dużo mówić, wzbudzają swego rodzaju zachwyt. I mam nadzieję, że tak dalej będzie" - mówił Jacek Szklarek, a cukiernik Zdzisław Bartelak podkreślił ogromne znacznie rzemieślniczego podejścia do tradycji kulinarnej:
"Ta rzemieślnicza produkcja gwarantuje, że można stworzyć produkt naturalny, tak jak się kiedyś zrobiło, używając naturalnych składników. Znacząca jest też praca rąk" - mówił nasz gość.

Włoskie drożdże z 1967 roku w polskim cieście
Jednym z produktów, które powstały właśnie w oparciu o tradycyjne receptury, było wspomniane już ciasto drożdżowe, na które Maciej Kurzajewski "miał oko" od początku spotkania. Gdy go spróbował, nie krył zachwytu. Ciasto prezentowało się doskonale - było pięknie wyrośnięte, z dużymi dziurkami. Wkrótce okazało się, że za sukcesem tak pięknie wyglądającego i pysznego ciasta stoją drożdże, które pan Zdzisław dokarmia już od 32 lat.
"Te drożdże u nas utrzymujemy przy życiu 32 lata, a powstały we Włoszech w 1967 roku. Dostałem je od przyjaciela z Włoch i cały czas już naszym powietrzem i naszymi tymi bakteriami, które są w powietrzu, odżywiamy. Plus mąka i woda, no i bardzo, bardzo dużo pracy takiej cierpliwej, bo na to ciasto, które tutaj trzeba poświęcić trzy dni. Od początku, żeby wyhodować drożdże, a potem zrobić ciasto i pozwolić, żeby właśnie takie dziury urosły" - opowiadał cukiernik.
Dobre, bo polskie, czyli które potrawy zachwycają gości zza granicy
Polskie jedzenie coraz częściej zachwyca też przybyszów zza granicy, którzy próbują naszych potraw, dziwiąc się często ich proweniencji i składnikom. Zdaniem Jacka Szklarka wśród potraw, które wzbudzają najwięcej emocji wśród naszych gości są żurek, ogórki kiszone i wyroby wędliniarskie.
"Żurek jak najbardziej. To jest rzecz, która zachwyca, bo ludzie sobie nie wyobrażają, że coś na bazie przefermentowanej mąki w połączeniu z innymi składnikami daje tego typu efekt. Że to w ogóle jest jadalne. Kolejna rzecz, która wzbudza zainteresowanie, to są oczywiście nasze kiszonki. Czyli ogórek kiszony, najlepszy na świecie. To jest naprawdę nasza unikatowa specjalność. Nawet Koreańczycy, którzy słyną z kiszonek, specjalizują się w kiszonkach, przy ogórku wymiękają. I dalej, kiełbasy polskie. W ogóle określenie Polaka, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, to jest >>mister kiełbasa<<. I nasze kiełbasy, tutaj na stole mamy na przykład kiełbasę lisiecką - nieopodal Krakowa są dwie gminy, Liszki i Kaszów, gdzie te kiełbasy się wytwarza, to jest genialna kiełbasa" - wyliczał nasz gość.
A poproszony przez Maćka Kurzajewskiego o wymienienia trzech regionalnych produktów, których naprawdę trzeba spróbować, wytypował kiełbasę, oscypka i polską gęsinę: "To na pewno kiełbasa albo lisiecka, albo krakowska. Tylko ta krakowska z dodatkiem wołowiny, bo dzisiaj tej oryginalnej kiełbasy krakowskiej prawie my nie dostaniemy" - wyjaśniał. - "Kolejny będzie oscypek - bezwzględnie, a podium zamyka na przykład polska gęsina. Bo to jest też taki produkt, którego my niestety za wiele nie przetwarzamy, a co potrafią doskonale zrobić Francuzi. Oni kupują na Węgrzech, w Bułgarii, w Polsce bardzo dużo gęsiny i przetwarzają ją, robią fantastyczną foie gras czy dojrzewające mięsa typu półgęski. Ale gęsina jest też unikatem absolutnie na skalę światową" - mówił Jacek Szklarek.
Kasia Cichopek była też ciekawa, jakie słodycze podbiły serca gości, którzy przyjeżdżają do Polski z innych krajów: "W zasadzie cudzoziemcy najbardziej chyba rozpoznają pączka" - mówił Zdzisław Bartelak. "Polski pączek jest charakterystyczny, jest smażony i ludzie go znają. Drugie ciasto to ciasto drożdżowe, a także makowiec, sernik, jabłecznik. To są w zasadzie takie równorzędne pozycje. I cudzoziemcy na to zwracają szczególną uwagę" - podsumował cukiernik.
Zobacz też:






