Bled, czyli alpejska perła Słowenii. O (rzekomo) najpiękniejszym miejscu Europy słów kilka [halo tu wakacje]
Na Starym Kontynencie nie brakuje wód o statusie bez mała ikonicznym - włoskie Como, francuskie Annecy czy szwajcarskie Vierwaldstättersee to zaś jedynie początek długiej listy podobnych akwenów; nie im poświęcamy jednak dzisiejszą opowieść, czyniąc bohaterem tejże jezioro "pozornie niepozorne", nie bez przyczyny nazywane "alpejską perłą". Słoweński Bled - bo o nim mowa - przyciąga jednak nie tylko błękitno-zieloną taflą, tkwiącą pośrodku pejzażu samotną wyspą czy zawieszonym ponad lustrem średniowiecznym zamkiem, lecz przede wszystkim niezmienną od wieków harmonią, która jeszcze w XIX stuleciu skłoniła Humphry'ego Davy'ego do obwołania tego miejsca najpiękniejszym w Europie. I trudno się z nim nie zgodzić.

Tysiąc lat nad alpejską taflą. O Bledzie w telegraficznym skrócie
Choć samo jezioro powstało pod koniec ostatniej epoki lodowcowej, spisane dzieje Bledu zaczynając się na początku drugiego tysiąclecia naszej ery - pierwsza wzmianka o biskupiej warowni strzegącej tafli jeziora pojawia się bowiem już w roku 1011. Przez kolejne stulecia gmach ten wielokrotnie rozbudowywano, umacniając zamkowy zespół basztami, fosami i murami - aż do osiągnięcia postaci, która jawi się dziś jako jeden z najtrwalszych punktów tutejszego krajobrazu. W połowie XIX wieku - za sprawą szwajcarskiego lekarza Arnolda Rikllego - jeziorna forteca straciła swoje pierwotne przeznaczenie, zamieniając się jednak w miejsce równie istotne, a mianowicie jedno z najgłośniejszych uzdrowisk w tej części Europy. Bywał tu cesarz Franciszek Józef, bywała jugosłowiańska rodzina królewska, po systemowych zmianach bywał zaś i marszałek Tito, który w 1947 roku wzniósł nad brzegiem własną willę, znaną dziś jako Vila Bled.
Dziś Zamek Bledzki - niczym strażnik minionych epok - wciąż góruje nad krajobrazem, tworząc architektoniczno-kulturową opowieść wznoszącą się sto trzydzieści metrów ponad taflą wody. I choć jego skala nie imponuje rozmiarem, nadrabia nasyceniem detalu; z murów otwiera się zaś widok jedyny w swoim rodzaju - szeroka jeziorna panorama i obramowania alpejskich szczytów, a więc widok nabierający niemal malarskiej intensywności.

Pośrodku tafli rozciąga się zaś jedyna wyspa akwenu - Blejski Otok, tonący w zieleni drzew, ponad którą wyrasta smukła barokowa wieża mariackiego kościoła. Już dotarcie na miejsce może stać się doświadczeniem samym w sobie, możliwa jest bowiem na pokładzie pletny - płaskodennej, drewnianej łodzi z malowanym dachem, którą od pokoleń prowadzą zamieszkujący pobliskie Mlino, trudniący się owym fachem od czasów cesarzowej Marii Teresy. Rejs kończy się u stóp dziewięćdziesięciu dziewięciu kamiennych schodów, pokonanie których ma zapewnić zakochanym lata szczęśliwego pożycia. Na szczycie czeka z kolei dzwon życzeń z połowy XVI wieku, którego donośny ton spełnia podobno prośby; wedle miejscowej legendy nocami, gdy nad jeziorem zalega cisza, można usłyszeć jednak stłumione bicie jeszcze jednego, choć zatopionego dzwonu - daru wdowy Polikseny, zatopionego przed laty w tutejszych wodach.

Wyjątkowość Bledu leży też w otaczającej go naturze; bijące na dnie źródła termalne, potrafią ogrzać letnią wodę do temperatury 26°C, co w rejonie Alp jest zjawiskiem niemal unikatowym. Całość otaczają z kolei masywy Jelovicy i płaskowyż Pokljuka, od północy i wschodu naturalną osłonę przed chłodnymi wiatrami stanowią Karawanki i Alpy Julijskie, kształtując łagodny mikroklimat - latem słoneczny i ciepły, zimą zaś śnieżny, lecz pozbawiony ostrych mrozów.
Współcześnie jezioro funkcjonuje jako pełnoprawny kurort, w którym historia i turystyka idą krok w krok. Sześciokilometrowa ścieżka wokół jeziora prowadzi przez malownicze punkty widokowe, a z podejść na Ojstricę czy Malą Osojnicę rozpościera się widok, w którym zamek, wyspa i - przy dobrej pogodzie - majestatyczny Triglav układają się w kadr niemal doskonały, zamykający w sobie to, co w Bledzie najistotniejsze: harmonię natury, wiekowego dziedzictwa i ludzkiej obecności.
Zobacz też: