Kolorowe trio i jego "czarny koń", czyli wielki finał "Tańca z Gwiazdami". Kto sięgnie po Kryształową Kulę?
Materiał zawiera linki partnerów reklamowych.
Choć w dobiegającej właśnie końca edycji "TzG" wydarzyło się już niemal wszystko, a każdy odcinek przynosił ogromne emocje (i wielokrotne przesunięcia sympatii), jedno pozostaje pewne – dzisiejszy finał pozostaje wielką niewiadomą. Na parkiecie spotkają się bowiem trzy zupełnie różne pary: Adrianna Borek i Albert Kosiński, Maria Jeleniewska i Jacek Jeschke oraz Filip Gurłacz i Agnieszka Kaczorowska. Historia każdej z nich rozwinęła się inaczej, a co za tym idzie – każda niesie zupełnie inny rodzaj napięcia. Jedna, zgodnie przyznają Iwona Pavlović, Rafał Maserak i Jowita Przystał, zaskakuje jednak szczególnie.

Borek, Gurłacz, Jeleniewska. Trzy pary, trzy style i trzy temperamenty
"Wcześniej myślałam, że w finale znajdą się Blanka, Marysia i Filip. Te trzy pary wychodziły na prowadzenie od początku. Ale nieprzewidywalność jest piękna", przyznała Iwona Pavlović.
Przewodnicząca jury zaznaczyła jednak, że to "nie ma żalu, że w tym gronie znalazła się Ada Borek", ponieważ widzowie i widzki pokochali ją od pierwszego odcinka.
"Ona naprawdę przeszła od zera do bohatera, bo dziewczyna, która wyszła na parkiet całkowicie poza swoją strefą komfortu i tańczyła średnio, tańczy raptem całkiem nieźle. I wnosi wielką radość do tego programu. Ada w finale to coś pięknego", dodała.
"Mamy bardzo kolorowy finał", wtórował jej Rafał Maserak, wspominając nie tylko o Adzie, ale i o Filipie Gurłaczu, którego określa mianem "dramatycznego tancerza".
"On jest taki intrygujący", dopowiedziała Iwona.
Trzecią uczestniczką finału jest Maria Jeleniewska, najmłodsza spośród gwiazd bieżącej edycji show.
"Maria ma młodzieńczość i energię. Więc to naprawdę barwny finał. Jestem bardzo ciekawy. Emocjonuję się nawet jako juror", podsumował Rafał.
"To najlepsza kombinacja, mamy coś dla każdego. I myślę, że ten finał będzie nieprzewidywalny, wszystko może się zdarzyć. Nie mogę się doczekać", przyznała Jowita Przystał, zwyciężczyni dwudziestej edycji brytyjskiej wersji "TzG", czyli "Strictly Come Dancing".
Gościnie i gość Agi i Maćka nie mieli jednak wątpliwości, że największym zaskoczeniem finałowego odcinka jest Adrianna.
"Byłam w podobnej sytuacji w zeszłym roku, tańcząc z Pete'em Wicksem. Wszyscy mówili, że ma dwie lewe nogi i nic z tego nie będzie. Skończyliśmy w półfinale. Wydaje mi się, że to jest ta podróż, ten rozwój – tydzień po tygodniu. Widzimy, jak Ada się rozwija, jak kwitnie na parkiecie. I ludzi to przyciąga. Chcemy ją oglądać dalej, chcemy zobaczyć, co wydarzy się za tydzień. Co jeszcze może pokazać?", tłumaczyła Jowita.
"Myślę, że w naszym społeczeństwie jest coś, co sprawia, że nie lubimy ludzi, którzy są idealni. Ada jest przykładem na to, że można się pomylić, że czasami coś nie zagra. Widzowie to kochają. Więc wydaje mi się, że to tylko i wyłącznie zasługa Ady. Choć może przede wszystkim widzów, którzy naprawdę wspierali ją w drodze do finału. Bo my chyba za bardzo jej nie pomagaliśmy", stwierdził Maserak.
"Ludzie myślą wtedy, że jury się na kogoś uwzięło. Więc trzeba mu pomóc. Ale wydaje mi się, że u Ady jest jeszcze jedna rzecz. Prawda. Nic nie ukrywa, nie zasłania, jest autentyczna", spointowała Pavlović.
Wieczór tanecznych emocji, czyli o końcu jednej i początku kolejnej historii
"Ważne, że to na nas to działa. W jakim stopniu jest to gra aktorska, a w jakim oni sami – to nieistotne", powiedziała Iwona, odnosząc się do komentarzy, jakie od pierwszego odcinka wywołuje duet Filipa Gurłacza i Agnieszki Kaczorowskiej.
"Bo tancerze są aktorami w różnych choreografiach. My musimy przedstawić jakąś historię. Nieraz jest tak, że parze jest przypisywany romans, ale nam też to przypisywali. Ja z Iwoną też miałem romans. Z kim nie miałem? Chyba tylko z Rockiem", ironizował Rafał.
"Na to masz jeszcze czas. Bo Maciek cały czas czeka", dorzuciła na to Agnieszka.
"Ale zatańczę tylko z Maserakiem", odgryzł się Maciej.
"To by była fajna para!", skwitowała z kolei Iwona.
Nim jednak o mniej lub bardziej realistycznej przyszłości, kilka zdań na temat tej spośród finałowej trójki, która nie miała wcześniej ekranowego doświadczenia (przynajmniej w telewizyjnym rozumieniu).
"To przykład tego, że dziewczyna, która przychodzi z innego świata, może wejść do telewizji. Od początku wszystkie jej tańce były perfekcyjne, ale wtedy brakowało jeszcze emocji", mówił dalej Maserak.
"W ogóle nie było widać, że się denerwuje, że przyszła gdzieś z boku i po cichutku zatańczy. Od początku czuje się jak ryba w wodzie. Niesamowicie zdolna dziewczyna", dodała Pavlović.
"Szykuje się nam naprawdę ciekawy freestyle w wykonaniu Marii i Jacka. Mogą nas zaskoczyć", zdradził zaś Rafał.
Zaskoczeń tego wieczoru będzie zresztą więcej. Choć to ostatnie tańce w sezonie, nie kończy się historia programu. Jesienią “Taniec z Gwiazdami" powróci bowiem w jubileuszowym wydaniu – będzie to trzydziesta edycja w polskiej historii formatu (i siedemnasta realizowana przez Polsat).
Już dziś wieczorem poznamy także pierwsze nazwisko gwiazdy, która zatańczy w tej wyjątkowej serii.
Wielki finał "Tańca z Gwiazdami" już o 19:55 w Polsacie (dotychczasowe odcinki znaleźć można zaś w Polsat Box Go).
My trzymamy zaś kciuki za wszystkie trzy pary.
Zobacz też: