​Kisić każdy (i wszystko) może. Dlaczego uparcie trwamy przy ogórkach?

Kamil Olek

Kamil Olek

Gdy myślimy o kiszeniu, do głowy z miejsca przychodzą nam nieśmiertelne ogórki, trochę rzadziej zaś – kapusta. Błąd. I to wielki. Ukisić da się bowiem... wszystko. No, prawie, niektórym produktom w tej formie daleko będzie bowiem do łaskotania naszych kubków smakowych, są one jednak w mniejszości. O urokach kiszonek i samego kiszenia w “halo tu polsat" opowiedział dietetyk Andrzej Kawka.

Katarzyna Cichopek, Maciej Kurzajewski i Andrzej Kawka
Katarzyna Cichopek, Maciej Kurzajewski i Andrzej KawkaJacek KurnikowskiAKPA

O kiszonkach idealnych. Jak się do nich zabrać?

Zacznijmy jednak od tego, dlaczego w ogóle zabierać się do kiszenia i co w podobnych produktach takiego niezwykłego (poza smakiem, rzecz jasna). By wytłumaczyć, jak pozytywny wpływ na ludzki organizm mogą mieć kiszonki, gość Kasi i Maćka sięgnął do wnętrza – konkretniej zaś, do wnętrza człowieka. Wytłumaczył tym samym, że o większości procesów tamże decydują bakterie (bez obaw jednak, chodzi o "te dobre"), zaś największy wpływ mają te, pochodzące z jelit. I to właśnie na nie oddziaływać mogą kiszonki, które, co ważne, nadają się do spożycia niemal przez wszystkich.

"Kiszonki będą nieodpowiednie tylko dla osób z nietolerancją histaminy. W takich przypadkach mogą bowiem wywoływać reakcje alergiczne", zaznaczył dietetyk.

Poza tym jednak – hulaj dusza. Bo, jak wspominaliśmy już na początku, kisić można wszystko. Co więcej, jest to niezwykle proste zadanie.

"Zarówno warzywa, jak i owoce, chociażby cytryny. Te należy pokroić, do środka dodać kilka ziarenek pieprzu, liść laurowy, sprawdzi się także cynamon. Co do zalewy, na litr wody przypada czubata łyżka soli. Polecam tę kłodawską lub himalajską. Woda może być i zimna, i ciepła", mówił dietetyk.

Zaznaczył także, że w chwili, gdy zaczyna się proces fermentacji, warzywa czy owoce unoszą się do góry. Jeśli nie będą zaś pokryte płynem, mogą spleśnieć. Przez pierwsze 3-4 dni należy więc taką kiszonkę mieszać drewnianą łyżką dwa razy dziennie (zaś w przypadku, gdy jest zamknięta w słoiku – potrząsać równie często). Samo kiszenie trwa zaś od dwóch tygodni do miesiąca.

"Rośliny kiszone są znacznie zdrowsze, aniżeli te surowe. Witaminy czy minerały dzięki procesowi fermentacji mają dużo większą biodostępność dla naszego organizmu", przekonywał Andrzej, dodając, że gdy jesteśmy w dobrym zdrowiu, można jeść je... właściwie bez przerwy.

Kalafior, pomidory, cebula, a nawet... śliwki, gruszki i jabłka. O kiszeniu słów jeszcze kilka

Kiszone ogórki czy kiszona kapusta popularność zyskały przede wszystkim dzięki dostępności tych warzyw. I choć przez wielu uważane są za "rdzennie" polskie – nie tym razem. Ogórki kisili bowiem już w Mezopotamii i to... dwa tysiące lat przed naszą erą. Kapustę do beczek ładowali z kolei Chińczycy, zaczynając nieco później, bo mniej więcej w VII wieku (przed naszą erą, rzecz jasna).

Jak łatwo się więc domyślić, dzięki najróżniejszym zewnętrznym wpływom dotarły one nie tylko do Polski. Świat zaś kiszonkami stoi i to po dziś dzień.

Zacznijmy od warzyw – mamy więc osławione koreańskie kimchi (na bazie kapusty pekińskiej z dodatkami), podobne nieco w formie i smaku środkowoamerykańskie curtido, kiszoną japońską rzepę (w Japonii sam proces ma nawet swoją nazwę – tsukemono) czy bliskowschodnie bakłażany. Mówiąc o owocach, ponownie trzeba przywołać zaś wspomniane już kiszone cytryny, prosto z Maroka. Co jeszcze? Ano, między innymi (a to jedynie niewielka część) brokuły, pomidory, cebule, kalafiory, fasolka szparagowa, botwinka, a nawet truskawki, śliwki, jabłka, gruszki czy oliwki.

Ale, ale... wspominaliśmy, że kisić można wszystko. A więc, popodróżujmy jeszcze trochę i przywołajmy inne "przysmaki". A na liście: surströmming, czyli kiszonego szwedzkiego śledzia, hákarl, czyli fermentowanego rekina prosto z Islandii, dhokla, czyli indyjskie danie z kiszonego ciasta, a nawet tejuíno – meksykański napój przygotowywany z fermentowanej kukurydzy, brązowego cukru, limonki i soli.

I może na tym na razie zakończmy, zaznaczając jednak na koniec, że próbowanie nowości jest odkrywaniem świata. Niezależnie od tego, czy to kiszony rodzimy pomidor, czy sfermentowana skandynawska ryba.

halo tu polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas