Pustka ukryta pod spełnieniem, czyli skąd wzięła się "Małpa i ja" Bajmu
W historii polskiej muzyki popularnej odnaleźć można dziesiątki (jeśli nie setki) utworów, które dzięki swej ponadczasowości przetrwały dekady, mimo że daleko im do statusu pełnowymiarowych klasyków; te i owe latami krążyły więc wokół głównego nurtu, powracając od czasu do czasu w nieoczywistych kontekstach. "Małpa i ja" Bajmu (z albumu "Martwa woda", wydanego w roku 1985) należy właśnie do tej kategorii, pozostając balladą niezwykle "gęstą" i ze wszech miar wymowną; i choć nie przebiła popularnością hitów takich jak "Szklanka wody" czy "Płynie w nas gorąca krew", bywa uznawana za jedną z najlepszych w dyskografii grupy. Nieustannie nawiązuje przy tym do konkretnego momentu życia samej Beaty Kozidrak.

"Nigdy nie było tak dobrze, jak teraz". Krótka historia "Małpy..."
Bajm - powołany do życia w 1978 roku przez rodzeństwo - Beatę i Jarosława Kozidraków - zaczynał od repertuaru lekkiego, idealnie wpisującego się w estetykę końca lat 70., kiedy polska scena rozrywkowa wciąż szukała bezpiecznych form ekspresji. Ten etap skończył się jednak wraz z początkiem kolejnej dekady i doświadczeniami, które dla lwiej części artystów i artystek oznaczały konieczność zmiany języka, tonu i tematyki. Bajm nie był wyjątkiem - muzyka "stwardniała", teksty nabrały ciężaru, a emocje zaczęły wypierać dosłowność.
Utwór "Małpa i ja" trafił na drugi studyjny album zespołu - "Martwą wodę", wydaną w połowie lat 80. I choć ten nie cieszył się uznaniem porównywalnym do pierwszego krążka (zatytułowanego po prostu "Bajm"), doczekał się statusu złotej płyty, a przy tym pokazał zupełnie inne oblicze samej Kozidrak - ta zaprezentowała nieco mroczne brzmienie, eksperymentowała z "oddechem" i stosowała rozwlekłe wokalizy, śpiewając przy tym o trwaniu w marazmie i oczekiwaniu na zew wolności.
Autorką tekstu "Małpy..." była Beata, muzykę skomponował zaś jej brat, ale sam proces powstawania utworu daleki był od rutynowego pisania "kolejnej hitu". W tamtym czasie Beata była już żoną i matką, a presja - tak artystyczna, jak i życiowa - paradoksalnie odebrała jej twórczą swobodę. Jak sama wspominała po latach, długo zmagała się z brakiem weny, poczuciem pustki i niemożnością uchwycenia tego, co naprawdę chciałaby powiedzieć.
Przełom nastąpił nocą - w pozornie banalnych okolicznościach.
"Wstałam w nocy, Andrzej [Pietras, ówczesny mąż Kozidrak - przyp. red.] spał, a ja zaparzyłam sobie bardzo mocną kawę z postanowieniem, że zarwę noc, ale muszę coś napisać. Światło w jadalni sprawiło, że Andrzej się obudził i pytał, co tu robię, ja mu na to, że nie mam żadnego pomysłu, a czas goni", wspominała po latach sama zainteresowana.
Pietras wypowiedział wówczas zdanie, które okazało się nie tylko diagnozą, ale i impulsem do działa - "Nigdy nie było tak dobrze, jak teraz". Fraza ta, zapisana dosłownie w tekście piosenki, stała się punktem wyjścia do opowieści, która szybko przestała być afirmacją, a zaczęła odsłaniać coś dokładnie przeciwnego - lęk przed pustką, która może kryć się pod pozorem spełnienia.
Po pierwszym zdaniu tekst utwory popłynął swobodnie, układając się w jedną z najbardziej przejmujących narracji w dorobku Bajmu. Piosenka trafiła na listy przebojów (docierając do piątego miejsca listy przebojów radiowej Trójki) - i stała się jednym z kluczowych punktów "Martwej wody", obok utworów takich jak "Piramidy na niby" czy "Diabelski krąg". Nie okazała się jednak hitem łatwym ani jednoznacznym - jej siła tkwiła bowiem gdzie indziej.
Tekst od początku prowokował do interpretacji. Opowiada o osobie, która - przynajmniej teoretycznie - ma wszystko, a jednak nie potrafi się tym cieszyć, bo towarzyszy jej nieustanne poczucie niepokoju. Tytułowa "małpa" stała się jednym z najbardziej sugestywnych symboli w polskiej piosence lat 80. - dla jednych była metaforą zmagań z samym sobą, dla innych zaś zakamuflowanym komentarzem do rzeczywistości tamtych czasów.
Beata Kozidrak nigdy nie narzuciła jednej, obowiązującej interpretacji. I być może właśnie dlatego "Małpa..." przetrwała próbę czasu lepiej niż wiele znacznie popularniejszych utworów. Nie starzeje się, bo nie opowiada o konkretnym wydarzeniu ani systemie, lecz o stanie, który powraca niezależnie od dekady, ustroju i dekoracji świata. To piosenka niewygodna, intymna, pozbawiona jednoznacznej puenty - i przez to wciąż aktualna.
Pod koniec 2025 roku Beata i Bajm ponownie pojawią się na scenie Sylwestrowej Mocy Przebojów - i choć powyższa kompozycja nie znajdzie zapewne miejsca w repertuarze, jako niekoniecznie pasująca do podobnego formatu, nie oznacza to jej marginalizacji. Przeciwnie, "Małpa i ja" pozostaje jednym z tych utworów zespołu, który działa najciszej, a jednak zostaje najdłużej, potrafiąc odezwać się w najmniej spodziewanym momencie.
Zobacz też:






