"On chodził metr nad ziemią". Andrzej Bieniasz we wspomnieniach żony i muzyków – z okazji jubileuszu Püdelsów
Materiał zawiera linki partnerów reklamowych.
Krynica-Zdrój kojarzy się z sielskim uzdrowiskowym klimatem, spacerowiczami popijającymi lecznicze wody i piękną przyrodą. Ale mało kto wie, jak ważne jest to miejsce także na rockowej mapie polski. Bo to tutaj żył i tworzył Andrzej "Pudel" Bieniasz - założyciel zespołu Püdelsi. To jego dom - willa Malutka, stał się azylem twórczym dla legendarnej grupy. Jubileusz 40-lecia ich twórczości to świetna okazja, aby odwiedzić to miejsce - właśnie tam powstał reportaż Karoliny Ciesielskiej, wyemitowany w sobotę 31 maja w "halo tu polsat". A przewodniczką po Malutkiej była Beata Bieniasz, żona artysty zmarłego w 2021 roku.

Püdelsi świętują swoje 40-lecie. A wszystko zaczęło się w Krynicy-Zdroju
Pokój "Pudla", w którym odbywały się próby zespołu, jak mówiła jego żona, jest dzisiaj prawdziwą kopalnią wiedzy o rockowej grupie i miejscem ekspozycji imponującej kolekcji gitar. Żona artysty pokazywała też obrazy Piotra Marka, które zdobią ściany willi i przypomniała, że Andrzej Bieniasz we współpracy z tym krakowskim surrealistą założył w 1981 roku zespół Düpą, będący zalążkiem przyszłych Püdelsów.
"Niestety Piotr w 1985 roku zmarł i parę miesięcy później, w Andrzejki, zorganizowaliśmy wernisaż jego prac, połączony z koncertem", mówiła Beata Bieniasz i dodała, że z szacunku dla Marka jej mąż nie chciał już kontynuować projektu pod dawnym szyldem. A z czasem pojawił się pomysł przekształcenia zespołu i nadania mu nazwy zainspirowanej Beatlesami - tak powstali Püdelsi.
W kuchni krynickiej willi zasiedli aktualni członkowie legendarnej grupy, czyli Piotr "Foreman" Foryś, Tomek Dominik i Piotr Lewicki. Trzeba dodać, że ten skład przez lata zmieniał się wiele razy. Przez zespół przewinęło się 28 osób, w tym aż siedmiu wokalistów, między innymi Maciej Maleńczuk i Maciej Miecznikowski. Püdelsi grali przede wszystkim materiał stworzony przez Andrzeja Bieniasza i Piotra Marka, zwłaszcza z tekstów, które pozostawił ten drugi.
"Piotr zostawił wiele tekstów. One często nie były takie wykończone, natomiast Pudel składał z nich po prostu całość", mówiła Beata Bieniasz, wspominając czasy, gdy zespół poszukiwał i dopiero budował swój wyraz artystyczny. A najważniejszym drogowskazem w tej drodze był zeszyt Piotra Marka.
"Był to zeszyt z poezjami Piotra Marka i jego rysunkami, który on nosił przy sobie, zapisywał pomysły i też robił rysunki. I ten jego zeszyt to było dzieło sztuki, absolutne", mówił Maciej Maleńczuk.
Maciej Maleńczuk i Maciej Miecznikowski o Püdelsach
Żona "Pudla" doskonale pamięta moment, w którym po raz pierwszy zobaczyli młodego Maleńczuka, grającego na ulicy jeden ze swoich rockowych numerów z kontrowersyjnym tekstem. Tamtą chwilę świetnie zapamiętał też sam artysta.
"Dziki tłum mnie otaczał. W kufrze miałem stertę pieniędzy - mało wartych, ale zawsze. I gdzieś z tego tłumu wychynął człowiek, który wyglądał jak gwiazda rocka. Miał skórzaną kurtkę, buty w szpic, wyglądał bardzo dobrze, w porównaniu ze mną, to trzeba przyznać", mówił Maciej Maleńczuk. I właśnie wtedy, już podczas tego pierwszego spotkania Bieniasz zaproponował Maleńczukowi dołączenie do Püdelsów. A on, oczywiście się zgodził, ale zaznaczył, że "musi być więcej czadu".
Jak przekonywali członkowie zespołu, w Püdelsach zawsze panowała świetna, luźna atmosfera, poprzetykana "burzami mózgów", z których wyłaniały się kolejne wizje i pomysły. "Byli bardzo otwarci i można było zgłaszać każdy, nawet najgłupszy, pomysł. Otwarta książka, którą tworzyliśmy na żywo. Super to było", mówił Maciej Miecznikowski, a Beata Bieniasz przyznała, że wielu najzagorzalszych fanów właśnie bez tego wokalisty nie wyobrażało sobie Püdelsów.
"Pudel bardzo dbał o to, aby to były piosenki, które o czymś mówią", dodał wokalista. A integralną częścią tych opowieści była pewna kąśliwosć i złośliwość, charakterystyczna, zdaniem muzyków, nie tylko dla samego "Pudla".
"On chodził metr nad ziemią". Żona i koledzy z zespołu wspominają Andrzeja Bieniasza
"Krakusi mają już w DNA złośliwość wrodzoną. I to poczytujemy sobie jako atut. [...] Mówię o tej takiej satyrycznej złośliwości twórczej. Jak mi kiedyś powiedział, Andrzej by zagrał nawet za paczkę chipsów, bo tak to lubił", mówił Piotr Lewicki o "Pudlu". A Beata Bieniasz przyznała, że jej mąż Andrzej był całkowicie pochłonięty pracą artystyczną, niekoniecznie znajdując czas na zajmowanie się zwykłymi, przyziemnymi problemami - to było jej zadanie.
"Podobno artysta głodny jest bardziej płodny, ale nie do końca jest to prawda. Też mu czasami trzeba stworzyć takie zaplecze, żeby mógł oddać się temu, co robi", mówiła i dodała: "On chodził metr nad ziemią. Nie nadawał się do płacenia rachunków. Łatwiej mu było na nie zarobić, niż o nich pamiętać". Rolę żony Andrzeja doskonale zauważali też pozostali muzycy, bo to ona okazywała się niezastąpiona w wielu sytuacjach.
Wszyscy obecni i byli członkowie zespołu zgodnie przyznali, że Andrzej Bieniasz był elementem łączącym w jedną całość wszystkie osobowości, nurty i inspiracje, których, jak można było usłyszeć w ich muzyce, było całe mnóstwo. Dlatego ogromnym ciosem dla nich wszystkich była diagnoza, którą usłyszał w czasach, gdy Püdelsi byli na szczycie.
"W którymś momencie jakoś zaczął się troszkę słabo czuć i zrobienie głupiej morfologii skończyło się telefonem z laboratorium, że natychmiast trzeba się skontaktować z lekarzem, bo jego krew była w takim stanie, że trzeba było mu właściwie ratować życie", wspominała Beata Bieniasz. Jej mąż zachorował wtedy na ciężką postać chłoniaka. Zmarł 20 stycznia 2021 roku.
"Żegnał się ze swoimi gitarami codziennie, z kotami i z nami. I został tutaj", mówiła Beata.
Ostatnią wolą Andrzeja Bieniasza było to, aby zespół dalej działał i tak się dzieje. Ale członkowie zespołu podkreślili, że jego śmierć zakończyła powstawanie nowych utworów pod szyldem Püdelsów.
"To jest wszystko słodko-gorzkie. Zobaczenie sceny bez niego to był, nie wiem, czy nie większy szok, niż sam moment odejścia. [...] Myślę, że Pudel tam z góry im kibicuje i jest dumny z tego, jak grają", powiedziała na koniec Beata Bieniasz.
Cały reportaż, tak samo jak wszystkie odcinki "halo tu polsat", zobaczysz na platformie Polsat Box Go.
Zobacz też: