Na ciuchy z Pewexu musiała sobie zarobić. Czym zajmowała się Ewa Wachowicz w młodości?
Beata Łajca
Ewa Wachowicz jest wyjątkowo barwną postacią i spodziewaliśmy się, że kryje jeszcze sporo sekretów. Kilka z nich wyjawiła niedawno podczas wywiadu, jakiego udzieliła Bartoszowi Boruciakowi. Z rozmowy możemy się na przykład dowiedzieć, w jaki sposób Ewa zarabiała, będąc nastolatką i na co przeznaczała swoje pieniądze. W tej pierwszej kwestii zaskoczyła nas bardzo, w tej drugiej - już trochę mniej.
Ewa Wachowicz pojawiła się w nowym odcinku cyklu "RAPtowne rozmowy". Wywiad zaczął się oczywiście od pytań o muzykę, taki bowiem jest format tego programu. Okazało się, że Ewa Wachowicz jest audiofilką, ma specjalne playlisty do gotowania i drogi sprzęt. Ale najbardziej zainteresowała nas kolejna część rozmowy, w której opowiedziała, jak w latach 80. zarabiała na swoje wydatki i na co wydawała pieniądze.
Ewa Wachowicz jest miłośniczką muzyki. Po pierwsze płyty winylowe "wystawała w kolejkach"
Rozmowa z Bartoszem Boruciakiem stała się dla Ewy Wachowicz świetną okazją do wspomnień. Opowiadała o swojej miłości do muzyki, która zaczęła się, gdy była jeszcze bardzo młoda. Gwiazda wspomniała, że w 87' roku pierwszy gramofon kupili jej rodzice. Czego na nim słuchała?
"Pierwsza moja płyta to była płyta winylowa Republiki i uwaga, kupiłam, wystawałam w kolejce, dwie sztuki. [...] Ja wtedy jeszcze byłam dziewczyną z warkoczem, to inne czasy. Ciebie nie było jeszcze na świecie", zwróciła się do młodszego prowadzącego. Dodała też, że miała plakat wspomnianego zespołu w swoim pokoju i, chociaż nie ubierała się ich wzorem na czarno od stóp do głów, to nosiła czarne sztruksy i białą koszulę.
Zobacz też: Ewa Wachowicz regularnie korzysta z jednego zabiegu. Czy to w nim tkwi sekret jej formy?
Ewa Wachowicz ma specjalną muzykę do gotowania. Także tego świątecznego
Ewa Wachowicz od tamtej pory bardzo ceni sobie dobrą muzykę, której słucha zazwyczaj na odpowiednim sprzęcie. Mówiła, że z czasem kupowała kolejne gramofony i miała odpowiednie igły do słuchania różnych rodzajów muzyki. Ale wiadomo, czasy się zmieniły i teraz coraz częściej korzysta z telefonu, w którym w kilka chwil może znaleźć każdą piosenkę i to w świetnej jakości.
Dodała też, że uwielbia gotować przy muzyce, a na święta ma specjalną playlistę.
"Mam oddzielne płyty porobione z muzyką świąteczną do przygotowywania świąt. [...] Wiadomo, zaczynamy robienie pierniczków, odpalamy muzykę świąteczną", mówiła. Możemy więc przypuszczać, że już wkrótce właśnie ta płyta zabrzmi u niej w domu.
Ale zamiłowanie do muzyki w czasach minionego ustroju było kłopotliwe. Musiała chociażby mieć pieniądze na płyty czy plakaty. Ewa Wachowicz opowiedziała Batoszowi Boruciakowi niesamowitą historię o tym, jak dorabiała w młodości. Od razu dodamy - zarobionych środków wcale nie wydawała tylko na winyle.
Ewa Wachowicz w młodości handlowała na bazarze. Co było jej specjalnością?
W jaki sposób Ewa zdobywała swoje pierwsze pieniądze? Handlowała na bazarze! I to nie byle czym.
"Ja sprzedawałam ziemniaki i mieczyki. [...] Ja zaczynałam przede wszystkim od ziemniaków, bo gospodarstwo rolne, w którym się wychowałam, gospodarstwo moich rodziców, jest położone w takim bardzo nasłonecznionym miejscu. [...] I u nas ziemniaki wczesnej odmiany były najwcześniej. Jeszcze nigdzie ich nikt nie miał, ja byłam taką pierwszą, która na rynku stawała z tymi ziemniakami. Jak miałam dwa worki to te dwa worki sprzedawałam dosłownie w pół godziny", opowiedziała i dodała:
"Najpierw były ziemniaki, w okolicach czerwca, a mieczyki pojawiały się latem. I z mieczykami to jeździłam czasem z babcią do Jasła. Z ziemniakami jeździłam do Gorlic na rynek, ale z mieczykami jeździłyśmy z babcią do Jasła, bo tam można było te mieczyki sprzedać drożej".
Wygląda na to, że już od najmłodszych lat Ewa Wachowicz była pracowita i niezwykle przedsiębiorcza, co doskonale zauważała także jej mama.
"Nawet z mamą kiedyś rozmawiałyśmy na ten temat. Bo mama pomagała mi wykopać te ziemniaki, przygotować w workach, ja sobie przygotowywałam wagę, wszystkie rzeczy takie dookoła. I moja mama zawsze mówiła tak: jaka ty jesteś przebojowa! Ja miałam 16 lat, ja nie miałam jeszcze osiemnastki, jak te ziemniaki sprzedawałam", wspomniała.
Gwiazda kuchni "halo tu polsat" mówiła też, że nie wstydziła się tej pracy: "Dla mnie nie było problemu, nie miałam, jak to młodzież mówi, obciachu". Po za tym była przekonana o świetnej jakości swojego asortymentu, co na pewno jej pomagało:
"Wiedziałam, że mam dobry towar, wiedziałam, że te ziemniaki są super, bo widziałam, jak rodzice dbają o to. Wiem, jak były sadzone, sama je sadziłam! [...] Byłam bardzo otwarta do ludzi, ja uwielbiałam z ludźmi rozmawiać. To było fantastyczne, jak później ci ludzie przychodzili specjalnie do mnie".
Na pytanie prowadzącego, czy pochodzi ze wsi i czy to znaczy, że musiała obrządzać gospodarstwo odpowiedziała, że tak. Robiła wszystko - do dojenia krów, po jazdę traktorem. Ale handlowanie na bazarze i praca na roli to nie wszystko czym zajmowała się Ewa. Gdy poszła na studia, zarabiała w inny sposób.
Na studiach sprzątała, sprzedawała butelki i opiekowała się dziećmi. Ewa Wachowicz żadnej pracy się nie boi
W 1989 roku Ewa trafiła do Akademii Rolniczej w Krakowie i wtedy zaczęła zarabiać na sprzątaniu - także po studenckich imprezach, po których pozostawało sporo szklanych butelek. Ewa zbierała je i sprzedawała, aby mieć dodatkowy dochód.
"Ja jestem pokoleniem, które nie tylko zbierało szkło. Ja zbierałam makulaturę, sprzedawałam, nic się nie marnowało. [...] Jako dziecko miałam motywację. [...] Szkło, makulatura, metal, wszystko. [...] Tatusia uprosiłam, odwoziliśmy do skupu i tatuś zawsze był taki, że to, co ja uzbierałam, to było dla mnie i ja miałam ekstra pieniądze", wspominała.
A na co wydawała te ciężko zarobione pieniądze młoda Ewa Wachowicz?
"Na ciuchy z Pewexu, na kawę z Pewexu... jak ta kawa pachniała! I na czekoladę z Pewexu", odpowiedziała, czym nie zaskoczyła ani prowadzącego, ani nas. W przeciwieństwie do kolejnej historii, którą przytoczyła.
Oprócz tego, że na studiach opiekowała się dziećmi (którym, oczywiście, śpiewała kołysanki) to raz w tygodniu sprzątała u prof. Bocheńskiej, która wykładała na Akademii Muzycznej. Oprócz porządków, jej zadaniem było też pieczenie ciasta na niedzielę. Ale po zakończonej pracy pedantyczna kobieta sprawdzała, czy Ewa przyłożyła się do swojego zadania. Jak to robiła?
"Pani profesor, po skończeniu sprzątania, zakładała białą rękawiczkę i sprawdzała, czy na szafach starłam kurz", mówiła Wachowicz.
Trudno się nie zgodzić z tym, co powiedziała później, że od młodych lat nie bała się żadnej pracy. Ewa Wachowicz w ogóle jest kobietą do zadań specjalnych i z pewnością kryje jeszcze więcej ciekawych historii ze swojego życia.
Zobacz też: Koronę najpiękniejszej kobiety już ma. Teraz Ewa Wachowicz walczy o Koronę Wulkanów Ziemi