Marcelina Zawadzka o trudnych początkach macierzyństwa. "Moje samopoczucie było fatalne"
Beata Łajca
Pierwsze chwile z dzieckiem w domu to najszczęśliwsze momenty w życiu każdej mamy i każdego taty. Ale to szczęście, bardzo często, przeplata się z trudnościami. Maluszek ma swoje potrzeby, a mamie nie zawsze przychodzi łatwo ich zaspokajanie. Problemy nie ominęły także Marceliny Zawadzkiej.
W poprzedniej części cyklu "halo tu dziecko" Marcelina Zawadzka i Max Gloeckner w bardzo wzruszający sposób opowiedzieli o najcudowniejszej chwili w ich życiu - narodzinach Leonidasa. Chociaż nie wszystko poszło zgodnie z planem, mama i synek są zdrowi, a cała rodzina - bardzo szczęśliwa. Dzisiaj ponownie zawitaliśmy w ich domu. Jak sobie radzi młoda mama z wyzwaniami macierzyństwa?
Zobacz też: "Mieliśmy dwa porody". Marcelina Zawadzka i Max Gloeckner o pierwszych chwilach po narodzinach dziecka
Marcelina Zawadzka o początkach macierzyństwa. "Moje samopoczucie było fatalne"
Marcelina Zawadzka przyznała, że w pierwszych dniach po porodzie bardzo stresowała się, że nie zapewnia Leonidasowi wystarczająco dużo pokarmu. Jej doradczyni laktacyjna wyjaśniła, że te niewielkie ilości mleka całkowicie wystarczają maluszkom, ale młode mamy, takie jak Marcelina, nie zdają sobie z tego sprawy. A to wiąże się ze stresem i zmartwieniami.
"Emocjonalnie wpadłam w jakąś taką dziurę, że nie do końca dobrze się ze sobą czułam", mówiła młoda mama. "Moje samopoczucie było fatalne, chyba nawet ma to nazwę. Mam wrażenie, że mi taki baby blues wjechał", dodała. Przyznała też, że początki karmienia były bolesne, a ona musiała mocno się zawziąć, żeby się udało.
Wszystko skończyło się dobrze i mały Leonidas ma pod dostatkiem najlepszego na świecie pokarmu mamy. Ale pojawiły się kolejne trudności.
Co zrobić, gdy dziecko nie chce spacerować w wózku?
Przyszłe mamy wyobrażają sobie te pierwsze spacery z dzieckiem jako piękne wydarzenie. Liczą też na chwilę wytchnienia, w końcu wiele dzieci uwielbia spać podczas takich podróży. Ale nie wszystkie. Leonidas okazał się wymagającym dzieckiem, przynajmniej w kwestii bliskości mamy. Najlepiej czuł się u niej na rękach i niekoniecznie lubił podróże w wózku.
"Chodzimy na spacery - płacze. Bo on cały czas tęskni za mną. [...] Te spacery na początku były bardzo stresujące, więc stwierdziłam, że muszę się nauczyć wiązać w chuście", mówiła Marcelina Zawadzka.
Młoda mama skorzystała więc z usług doradczyni chustonoszenia i dni z maluszkiem okazały się dużo łatwiejsze. "Mogę umyć zęby, zapiąć buty, zrobić obiad...", mówiła.
Noszenie w chuście pomaga zaspokoić potrzeby małego miłośnika noszenia i może ułatwić mamie codzienne funkcjonowanie. I chociaż pierwsze próby poprawnego motania chusty, jak przekonała się Marcelina, nie są łatwe, to z czasem i mama i dziecko przyzwyczajają się do nowej sytuacji i obydwoje są bardzo zadowoleni, o czym mogliśmy się przekonać w cyklu "halo tu dziecko".