"Like a virgin" – hit, którego miało nie być. 40 lat temu era Madonny zaczęła się na dobre
Kamil Olek
Mark Twain stwierdził niegdyś, że największym wynalazcą w dziejach świata jest przypadek. I choć zapewne miał na myśli projekty wielkie, większe oraz największe, jego słowa z łatwością (i z zachowaniem pierwotnej myśli) przenieść można na grunt branży muzycznej, którą to – jak się zdaje – przypadek rządzi od zarania. Przykład? To (między innymi) on sprawił, że 40 lat temu światło dzienne ujrzał legendarny już dziś utwór (oraz album) "Like a Virgin", po którym... nic nie było już takie samo. I to nie tylko w życiu Madonny.
O hicie odrzuconym przez wytwórnie i napisanym dla... Cóż, na pewno nie dla Madonny
O ile Madonna rzeczywiście jest twórczynią wielu swoich hitów, o tyle "Like a Virgin" do nich nie należy – nie oznacza to jednak, że kryjąca się za nim historia pozbawiona jest wartych zapamiętania momentów. Kto więc, jeśli nie późniejsza królowa popu? Ano – duet, stworzony przez Toma Kelly’ego i Billy’ego Steinberga (którzy w późniejszych latach stali się odpowiedzialni między innymi za "True Colors" Cyndi Lauper czy "So Emotional" Whitney Houston).
Pomysł pojawił się nagle i niejako przypadkiem – Steinberg postanowił rozprawić się za jego przyczyną ze swoją przeszłością, naznaczoną traumatycznym rozstaniem. I choć sam przyznał, że "nie pisał pamiętnika, tylko chciał stworzyć hit", inspiracja jest bardziej niż wyraźna. W nieco większych bólach rodziła się z kolei muzyka, pisana przez Kelly’ego – początkowo próbował on utrzymać całość w konwencji ballady, co jednak nie do końca współbrzmiało z nieco kontrowersyjnym tekstem. Zrezygnowany Tom miał ostatecznie zacząć uderzać w klawisze i... śpiewać falsetem, co okazało się strzałem w dziesiątkę.
Panowie nagrali więc demo i rozpoczęli poszukiwania wytwórni oraz wokalisty – tak, tak, właśnie wokalisty, w ich mniemaniu bowiem utwór pasował do mężczyzny. W tym miejscu zaczęły się jednak schody – artyści, którym proponowano zaśpiewanie numeru, niekoniecznie chętnie zerkali na słowo "virgin" (oznaczające, rzecz jasna, "dziewicę"). Dni, a później tygodnie, mijały, zaś kolejne wytwórnie jak jeden mąż odrzucały kompozycję, nie widząc dla niej przyszłości. Gdy nadzieja zaczynała już umierać, doszło do spotkania z przedstawicielem Warner Bros. – ten z miejsca uznał natomiast, że nie wyobraża sobie nikogo pasującego do piosenki bardziej, aniżeli... wokalistka o imieniu Madonna. Steinberg i Kelly zgodzili się prawie od razu, sama zainteresowana niedługo później. I całe szczęście.
Like a... Cyndi Lauper? Madonnowa kariera, której mogło nie być
W 1984 roku, kiedy Tom i Billy poszukiwali chętnego na swój kawałek, Madonna miała już za sobą debiutancki album – kilkanaście miesięcy wcześniej na rynek wszedł bowiem krążek zatytułowany jej imieniem, na którym znalazły się między innymi utwory takie jak "Lucky Star" czy "Borderline". I choć te zostały odnotowane przez największe listy przebojów, wielu sądziło, że ich wykonawczyni nie zajdzie daleko, wróżąc jej ledwie rolę "przystawki" dla Cyndi Lauper (podbijającą wówczas świat swoim "Girls Just Want to Have Fun").
W zamierzeniu Madonny druga płyta miała być jednak przepustką do wielkiego świata (co zresztą dość szybko okazało się rzeczywistością), dlatego też otoczyła się "największymi", a także rozpoczęła współpracę z Warner Bros. Za sukces odpowiadać miał Nile Rodgers (stojący między innymi za wzięciem albumu "Let’s Dance" Davida Bowiego), do zadań którego należeć miał między innymi wybór konkretnych kompozycji, jakie wkróce znajdą się na krążku. "Like a Virgin" uznał tym samym za... najsłabszą propozycję, uważając tekst za "prostacki".
Całość zapewne wylądowałaby wtedy w koszu, gdyby nie upór Madonny (sama stwierdziła, że kompozycja jest "chora", jednak podobne rzeczy... zawsze do niej przemawiały). Jak postanowiła, tak zrobiła – po groźbach dotyczących zerwania współpracy piosenka została nareszcie nagrana, zaś jeszcze przed końcem prac Rodgers zdążył zmienić zdanie na jej temat. 12 listopada usłyszał ją zaś świat, dzień później z kolei premierę miał teledysk (dziś uznawany za jeden z najważniejszych w karierze artystki). Sukces przyszedł w zasadzie od razu – debiut na liście “Billboard Hot 100" zaczął się w połowie stawki, jednak już w grudniu piosenka znalazła się na pierwszym miejscu, gdzie pozostawała przez kolejne sześć tygodni. Madonna sukcesywnie podbijała zaś nieamerykańskie rynki, zdobywając rozpoznawalność, ale i... wywołując niemałe kontrowersje.
Artystka wielokrotnie była oskarżana o "promowanie szkodliwych wzorców" i inne temu podobne, jednak sama postanowiła przekuć to w atut. Mniej więcej wtedy zaczęło się bowiem kreowanie wizerunku skandalistki, co trwa zresztą do tej pory (i od czterech dekad przynosi jej zdecydowanie więcej pożytku niż szkód). Wszystko to nie przeszkodziło też w uznaniu "Like a Virgin" za jeden z najbardziej ikonicznych utworów lat 80. (a może i ostatniego półwiecza). Bez niego bowiem Madonny takiej, jaką znamy ją dziś, mogłoby nie być. Tak jak i ogromnego kawałka muzycznej historii.
Zobacz też: