Film, który kochają wszystkie Polki, nadal skrywa wiele sekretów. Tego nie wiesz o "Dirty Dancing"
To nie jest tylko film o tańcu, ani tylko o miłości, chociaż jedno i drugie gra w nim ogromną rolę. W latach 90. "Dirty Dancing" było w Polsce prawdziwym fenomenem - czekaliśmy w kolejkach, żeby wypożyczyć kasetę, a gdy w końcu pojawił się w telewizji, pokochaliśmy go na zawsze. I kochamy do dziś, zarówno historię, jak i tego, dzięki któremu była tak poruszająca. I mimo iż wiele Polek może odtworzyć w pamięci każdą scenę kultowego filmu, to zarówno "Dirty Dancing", jak i sam Patrick Swayze, skrywają przed nami wiele tajemnic.

Film "Dirty Dancing" swoją premierę w Stanach Zjednoczonych miał 17 sierpnia 1987 roku. Jego budżet wynosił skromne 6 mln dolarów, a dochód z samych tylko biletów kinowych na całym świecie wyniósł astronomiczne 214 mln. Słynna piosenka "The Time of My Life" dostała dwie najbardziej prestiżowe nagrody w świecie filmu - Oscara i Złoty Glob, a płyta z soundtrackiem do filmu sprzedała się w ponad 32 mln egzemplarzy, co czyni ją jedną z najlepiej sprzedających się w historii. Hit, zwłaszcza w Polsce, ma status kultowego, ale nadal skrywa w sobie wiele tajemnic, których nie znają nawet najwięksi fani.
Zobacz też: Legendarny konflikt na planie "Dirty Dancing". Patrick Swayze płakał, przepraszając Jennifer Grey
"Dirty Dancing" - film, który stał się fenomenem w latach 90. w Polsce
W Polsce na początku film był znany pod wyjątkowo pikantnym, "wirującym" tytułem, oryginalna nazwa upowszechniła zaś się dużo później. Na pokaz kinowy musieliśmy poczekać, jak to bywało w tamtych czasach, nieco dłużej niż nasi zachodni sąsiedzi. Nie wszyscy mieliśmy też możliwość wybrać się na seans, ale za to wszyscy mogliśmy wypożyczyć film na jeden wieczór - w latach 90. kaseta VHS z filmem "Dirty Dancing" była dosłownie rozchwytywana w każdej wypożyczalni.
Dla polskich widzów przełomowym momentem był rok 1998, gdy obraz trafił telewizji. Jako pierwszy wyemitował go Polsat, a od tamtego czasu wielokrotnie wracał (i wraca nadal) w różnych stacjach.
W czasach PRL, a potem wciąż jeszcze naznaczonych byłym ustrojem latach 90., "Dirty Dancing" było jak powiew wielkiego świata - ze świetną muzyką, pięknymi strojami, gorącym tańcem, wakacyjnym klimatem i w końcu - porywającą historią.
Patrick Swayze w głównej roli przyciągał, oczywiście, zwłaszcza kobiecą publiczność. A dziś dojrzałe Polki mają wyjątkowy sentyment zarówno do niego, jak i kreacji, którą stworzył w "Dirty Dancing". I chociaż wiele z nas może odtworzyć w pamięci prawie każdą scenę, to kultowy film nadal skrywa wiele tajemnic. A to tylko kilka z nich.
Nikt nie chciał nakręcić "Dirty Dancing", a Swayze nie chciał w nim zagrać
Trudno dzisiaj w to uwierzyć, ale scenariusz "Dirty Dancing" długo czekał na to, aż ktoś zdecyduje się go zrealizować. Producenci nie chcieli, bo uważali, że historia oparta na motywie wakacyjnego romansu i doprawiona solidną ilością tańca jest... zbyt banalna. Zaryzykowała mała wytwórnia Vestron Pictures, zrealizowała film w formacie niskobudżetowym i zbiła fortunę, tworząc hit, który dzisiaj jest kultowy.
Jakby tego było mało, na początku nikt nie planował wypuszczać "Dirty Dancing" w formacie kinowym. Pierwszy pomysł był taki, żeby wydać go tylko na kasetach VHS, ale pokazy testowe wywołały taką euforię widzów, że decyzję zmieniono.
Niechętny historii był też sam odtwórca głównej roli. Nie wyobrażamy sobie dzisiaj, że Johnny’ego Castle mógłby zagrać ktokolwiek inny, ale Patrick Swayze nie palił się do udziału w filmie. Miał już wtedy status gwiazdy Hollywood i obawiał się, że film o tańcu zaszkodzi jego wizerunkowi. Jak bardzo się mylił, to już dzisiaj doskonale wiemy. Na jego decyzji zaważyła zaś lektura scenariusza - aktor zauważył w niej emocjonalną głębię i w końcu zdecydował się przyjąć propozycję.
Kultowa scena nie była tak perfekcyjna, jak się wydaje
Finałowa scena z podnoszeniem jest kultowa. Tak samo jak ta, gdy Johnny ćwiczy z Baby ów akrobatyczny manewr w środku jeziora. A to doświadczenie było dla nich prawdziwym wyzwaniem. Film kręcono jesienią, woda była lodowata, a w dodatku pływały w niej pijawki. Można sobie tylko wyobrazić, jak połączenie tej scenerii z trudnym fizycznie trikiem, musiało wpłynąć na aktorską parę.
A samo finałowe podniesienie, chociaż w filmie wygląda perfekcyjnie, zostało nakręcone od razu. Aktorzy ćwiczyli we wspomnianym jeziorze, a przed kamerą poszli na żywioł. Patrick Swayze wspominał później, że była to "czysta adrenalina i magia", bo nic nie było do końca wystudiowane.
Patrick Swayze śpiewał piosenkę, która miała znaleźć się w innym filmie
Patrick Swayze został tancerzem, jeszcze zanim stał się aktorem (uczył się m.in. w prestiżowej szkole baletowej Joffrey Ballet School w Nowym Jorku). Dlatego w filmie "Dirty Dancing" nie musiał korzystać z pomocy dublerów, a wszystkie układy taneczne wyglądały bardzo naturalnie. W filmie dał też popis swoich umiejętności wokalnych, chociaż miał nieco inny plan na ich wykorzystanie.

W soundtracku znalazła się bowiem piosenka "She’s Like the Wind", którą Swayze nie tylko zaśpiewał, ale także po części napisał. Ale utwór powstał na potrzeby zupełnie innego obrazu, mianowicie "Grandview, U.S.A". Ostatecznie trafił jednak do "Dirty Dancing", stając się wielkim hitem - dotarł nawet do 3. miejsca listy Billboard Hot 100 w Stanach Zjednoczonych.
Przypadków, w których największa gwiazda filmu wykonuje piosenkę z jego ścieżki dźwiękowej jest w historii bardzo niewiele. To dodaje zarówno Swayzemu jak i filmowi oraz w końcu samej piosence dodatkowego smaczku.
Film, dzięki któremu pokochałyśmy Patricka Swayze
Patrick Swayze jest dzisiaj postacią kultową, a "Dirty Dancing" wraz z "Uwierzyć w Ducha" są dwoma filmami, które zdecydowanie najbardziej się do tego przyczyniły. Okazuje się też, że pomimo początkowych wątpliwości, aktor bardzo zżył się, wręcz utożsamiał, z postacią, którą przyszło mu zagrać.
Johnny zdawał się dla Patricka odbiciem jego własnych doświadczeń, zwłaszcza w kwestii dążenia do niezależności, pasji do tańca i uporu, które charakteryzowały jego samego w latach młodości. Po premierze mówił wielokrotnie, że praca nad filmem była dla niego wyjątkowym przeżyciem, bo przypomniała mu jak wyglądało "stawanie na własnych nogach" w świecie, który nie zawsze darzył go akceptacją. Warto w tym miejscu przypomnieć jeszcze jeden fakt z biografii aktora szczególnie poruszający, także w kontekście "Dirty Dancing".
Swayze w młodości nie marzył o karierze aktora, ani tancerza. Miał być zawodowym futbolistą, ale karierę przerwała kontuzja kolana tak poważna, że groziła mu amputacja. Po wielu skomplikowanych zabiegach musiał na nowo uczyć się chodzić, a największą pomocą w tym dosłownym stawaniu na nogi okazały się właśnie zajęcia taneczne.