Dorota Pomykała opowiedziała o duńskiej karierze. Zdradziła również, z którą aktorką łączą ją wyjątkowe relacje
Nazywają ją mentorką, przyjaciółką i gwiazdą kina. Gościem "halo, tu polsat" była dziś znakomita artystka, Dorota Pomykała. Gwiazda opowiedziała o licznych wyzwaniach aktorskich oraz o otrzymaniu "Roberta", czyli duńskiego Oscara. W studiu przygotowano także dla artystki wyjątkową niespodziankę - w trakcie rozmowy z prowadzącymi obok Doroty, na kanapie, zasiadła jej młodsza koleżanka po fachu, Kamilla Baar. Aktorka zdradziła, że to właśnie dzięki Dorocie uwierzyła w siebie i odniosła sukces.

Reżyserka nie chciała robić tego filmu bez niej. Pomykała opowiedziała o początkach kariery w Danii
Na początku rozmowy Krzysztof Ibisz przypomniał widzom "halo tu polsat", że Dorota Pomykała otrzymała w 1991 roku "Roberta" dla Najlepszej Aktorki Pierwszoplanowej na Duńskim Festiwalu Filmowym za rolę w filmie "Urodziny Kaja" - to ogromne wyróżnienie, które jest nazywane duńskim Oscarem.
Ciekawostką jest, że po 35 latach artystkę znowu można podziwiać w duńskiej produkcji. Pomykała niedawno wystąpiła w serialu "Bullshit" - to opowieść inspirowana prawdziwą historią gangu motocyklowego.
Korzystając z okazji, artystka opowiedziała, jak w ogóle doszło do jej współpracy z duńską kinematografią. Okazuje się, że na początku wcale nie zamierzała brać udziału w castingu do słynnego filmu "Urodziny Kaja".
"Potrzebowałabym chyba pół dnia, żeby to wszystko opowiedzieć dokładnie, bo to jest taka długa i romantyczna historia. Wtedy jeszcze nie było takiej postaci jak agent, który wszystko załatwia i kombinuje, ale Zbyszek Grabowski z Wrocławia powiedział mi o castingu. W tym, że Wrocławiu było tak, że kręciłam akurat dwa filmy - >>Szklany dom>> i<< Chcę mi się wyć<< i w tym czasie się okazało, że są zdjęcia próbne do duńskiej produkcji. Powiedziałam wtedy, że nie mogę iść, że jestem skupiona na rolach".
Na szczęście zbieg okoliczności oraz ciąg różnych wydarzeń spowodował, że Pomykale pomógł sam Andrzej Wajda, który zawiózł ją na casting.
"Ja mówię, no bo są takie zdjęcia do duńskiego filmu Leoner Scherfing, >>Urodziny Kaja<<. I on mi powiedział - >>To ja panią zawiozę<<. Ja mówię, a to dobra. Zawsze mówię, że pan Wajda Andrzej zawiózł mnie po tego Oscara. Jak przyjechałam, to w sali już nikogo nie było, ale kiedy wychodziłam, nagle cała ekipa się zjawiła, ponieważ byli na przerwie obiadowej i mi powiedzieli, żebym poszła szybko i spróbowała (przypis red.) Nie odpowiedziałam wtedy na żadne pytanie, które trzeba było przygotować. Powiedziałam - nie mówię w tym języku, zapytano mnie, - >>czy pani by przyjechała do Danii, gdyby tam jakiś był mężczyzna, który by się w pani zakochał?<<, odpowiedziałam, na pewno nie, jakby się zakochał, niech przyjeżdża do Polski. Wszystko trzeba było mówić odwrotnie", powiedziała aktorka
Dorota dodała, że po miesiącu otrzymała informację, iż reżyserka Lonne Scherfing powiedziała, że ona tego filmu bez niej nie zrobi.
"Rzadko się słyszy takie zdanie, że ktoś bez kogoś tego filmu nie zrobi, więc stąd ten Oscar, udało mi się. To był cudowny plan, cudowna rola oparta na faktach. Więc takie są losy mojego Oscara", zdradziła Pomykała.
Międzypokoleniowa przyjaźń dwóch zdolnych aktorek
W środowisku artystycznym wiele osób uważa Dorotę Pomykałę za mentorkę, dlatego też ekipa "halo tu polsat" przygotowała dla niej pewną niespodziankę. W tym celu zaprosiła do studia jedną z wychowanek artystki - mowa o Kamilli Baar.
"Kamila nic mi nie powiedziałaś i ty jesteś przyjaciółką? Nie, no, nie robi się tak. Kamila, kochana moja" - powiedziała zaskoczona Dorota, przyjmując z radością bukiet róż.

Kamila nie kryła wzruszenia w związku ze spotkania z długoletnią przyjaciółką. Podczas rozmowy z prowadzącymi, zdradziła, że to dzięki starszej koleżance odważyła się na karierę aktorską
"Właściwie to Dorocie zawdzięczam to, że w ogóle uwierzyłam, że mogę się w tym zawodzie znaleźć, że mogę tutaj zawalczyć o siebie, bo jak wiecie, to kiedyś były zupełnie inne czasy. To było tak, że właściwie ciągle wyjście z małego miasta i uwierzenie w to, że się coś znaczy, było naprawdę bardzo, bardzo trudne. I ja mieszkałam wtedy w Tychach. Dorota prowadziła >>Artplay<<, czyli swoją szkołę przygotowującą w Katowicach. Przyjechałam do niej, serce to mi tak waliło, nie wiedziałam, nie wiedziałam, co będzie, ale Dorota ma taką nieprawdopodobną głębię, po prostu jest osobą, która widzi, która patrzy i widzi. I właściwie to był taki moment, że my się tak spotkałyśmy wzrokiem, nasze energie się gdzieś tam odnalazły. I dla mnie to trwa do teraz. [...] Gdyby nie ona, to naprawdę nie mam wątpliwości co do tego, że w ogóle nie uwierzyłabym w to, że mogę z tego małego miasteczka, gdziekolwiek przejść tę drogę, a później finalnie dostać się do szkoły teatralnej w Warszawie", powiedziała Baar.

Zobacz też: