Sopot, czyli Riwiera Północy. O niejednoznacznych dziejach nadbałtyckiego uzdrowiska
Historia Sopotu stanowi w istocie wyjątkowy w swej obrazowości podręcznik przemian: od chłopskiej wsi u cysterskich bram, przez patrycjuszowskie letnisko i humanitarną utopię Haffnera, po miejski awans i kurortowy rozmach, aż w końcu – ku niespokojnym realiom XX wieku, które ukształtowały jego współczesny charakter. Czy wyrosłe z bursztynu uzdrowisko w istocie zasługiwało jednak na miano Riwiery Północy? A może – wciąż zasługuje?

Od bursztynowej wsi do "Warszawy nad Bałtykiem"
Pierwsza wzmianka o miejscowości Sopoth pochodzi z 1283 roku – wtedy też ziemie te nadane zostały przez Mściwoja II (księcia świeckiego i gdańskiego) oliwskim cystersom; i choć dalsza historia toczy się wokół bursztynu (włączając w to spór o prawo do plaż), końca jej pierwszego aktu nie wyznacza jantarowa gorączka, lecz odkrycie, że nadmorski pejzaż sam w sobie stanowić może kapitał. Jeszcze w połowie XVI stulecia walor estetyczny przyciąga na miejsce gdański patrycjat, który dzierżawiąc grunty od zakonu, stawia na miejscu dawnych zagród dwory z ogrodami, nadając rybackiej wsi styl letniska tamtych czasów.
XVIII wiek przynosi z kolei tak destrukcję, jak i restytucję – mieszczańskie rezydencje płoną bowiem w 1734 roku, podczas sporów o sukcesję polską, a uratowany z pogorzeliska układ zrekonstruowany zostaje dopiero po upływie dwóch dekad. Wtedy też tereny odkupuje pomorska szlachta – konkretniej rody Przebendowskich oraz Sierakowskich; dworek należący do tych drugich jest zresztą jedynym budynkiem tamtych czasów, który przetrwał do dziś, stanowiąc materialny łącznik między patrycjuszowskim letniskiem a późniejszym kurortem.
Po 1772 roku Sopot trafia do Prus, po czym następuje chwila, gdy europejskie mody stają się dźwignią rozwoju; wczesny wiek XIX przynosi tedy swego rodzaju rehabilitację kąpieli morskich (wcześniej uchodzących za... niezdrowe), a Jean Georg Haffner – alzacki lekarz, nazywany jednym z "ojców założycieli" Sopotu – dzierżawi w 1823 roku pas wydm przy dzisiejszym wejściu na molo i w zaledwie czterdzieści dni stawia tamże zakład kąpielowy, niedługo później wytyczając też ścieżki na morenach i dając początek "teatrowi nad wodą": drewnianemu molu (poprzednikowi dzisiejszych zabudowań) oraz domowi kuracyjnemu, które szybko stały się osią towarzyskiego życia.
Wraz z rozwojem urządzeń kuracyjnych powzięto też rozwiązania powiązane z logistyką wypoczynku – w roku 1870 Sopot znalazł się tym samym na trasie Tylnopomorskiej Kolei Żelaznej. Już pięć lat później populacja miasteczka podwaja się, w latach 80. XIX wieku powstaje zaś nowy Dom Zdrojowy, rozbudowuje się wspomniane molo oraz rozrasta zaplecze hotelowe, Seestraße (czyli dzisiejszy "Monciak") porządkuje natomiast oś urbanistyczną. Wraz z nadejściem fin de siècle Sopot wyrasta na kurort z aspiracją: korty tenisowe, tor wyścigów konnych, łazienki północne i południowe (te drugie w "staronorweskiej" stylizacji), leśny teatr – a więc zalążek Opery Leśnej – oraz cienista siatka parków i punktów widokowych składają się na ofertę, która z roku na rok przyciąga coraz liczniejsze międzynarodowe towarzystwo. Rok 1901 przynosi z kolei prawa miejskie i symboliczny awans, a kolejna dekada utrwala wizerunek Sopotu jako "Riwiery Północy".
Po 1918 roku Zoppot trafia w granice Wolnego Miasta Gdańska, a kurort szybko wraca do formy: w 1927 otwiera się słynny Grand Hotel (pierwotnie przeznaczony dla odwiedzających pobliski Spielklub) w 1928 molo osiąga dzisiejszą długość (około pół kilometra), a Opera Leśna (wzniesiona jeszcze w pierwszej dekadzie XX wieku) staje się sceną z prawdziwego zdarzenia. Sopot w dwudziestoleciu jawi się więc jednocześnie jako prestiżowe uzdrowisko czy salon letniej rozrywki, jak i "Warszawa nad Bałtykiem".
Od dziejowej burzy do nowej tożsamości
Wrzesień roku 1939 przynosi dotkliwe przebudzenie z eleganckiego snu o wiecznym sezonie, zaś po kolejnych sześciu latach dziesięć procent zabudowań Riwiery Północy zostaje zrównane z ziemią, a ludność niemiecka niemal w całości znika z dawnego nadbałtyckiego kurortu. 30 marca 1945 roku Sopot trafia pod polską administrację i szybko staje się punktem odniesienia dla nowej władzy (jako że w porównaniu do sąsiedniego Gdańska ucierpiał w niewielkim stopniu) – tu ulokowane zostają wojewódzkie struktury administracyjne (przynajmniej na chwilę) oraz inne urzędy, tu organizowane są filie szkół wyższych, tu też działalność rozpoczyna Filharmonia Bałtycka. Opuszczone wille i kamienice zajmowane są zaś w tempie, jakiego miasto dotąd nie widziało – w ciągu pięciu lat liczba zamieszkujących przekracza trzydzieści sześć tysięcy.
Nowa Polska nie mogła jednak pozwolić, by Sopot wrócił do roli ekskluzywnego kurortu, w słowniku tamtych czasów nie było bowiem miejsca na zachodnie "wynurzenia"; a jednak, choć całość szybko przekształciła się w "raj dla mas" wciąż pulsowała w niej resztka dawnego ducha – Sopot zachował bowiem część swojego kulturalnego indywidualizm nawet w pierwszej połowie lat 50.
W kolejnej dekadzie przyszło długo oczekiwane "rozluźnienie" – festiwal jazzowy zamienił Sopot w tętniące życiem laboratorium nowej kultury, niedługo później pojawił się "Non Stop" – brezentowy namiot, w którym rodził się polski big-beat (stanowiący de facto jedną z pierwszych dyskotek w Polsce). W 1961 roku w Operze Leśnej zadebiutował Międzynarodowy Festiwal Piosenki (za pomysłodawcę którego uchodzi Władysław Szpilman) – stanowiąc echo dawnej operowej świetności, jednak mimo to czyniącym z Sopotu letnią stolicę Polski Ludowej.
Epoka Edwarda Gierka nadaje tej historii wymiar ambicji – powstają nowe sanatoria, "kombinaty gastronomiczne", betonowe łazienki północne i monumentalne osiedla z wielkiej płyty. PRL-owski sen o potędze miał jednak swoją cenę – estetyka miasta zaczęła się kruszyć, wille niszczały, plaże brudził mazut. Wszystko to sprawiło, że w latach 80. Sopot przypominał zmęczonego dawną chwałą aktor, któremu pozostała jedynie gra samego siebie.
Gdy w 1989 roku upadł jednak stary system, miasto stanęło na progu kolejnej metamorfozy. Zaczęła się długa epoka rewitalizacji, dzięki której "perła Bałtyku" miała odzyskać blask – lecz to już rozdział współczesny, inny w tonie, mniej romantyczny, a bardziej praktyczny. I choćby dlatego wart odrębnej opowieści.
Zobacz też: