Nie tylko Wieliczka i nie tylko Bochnia. O mniej znanych obliczach solnej rzeczywistości Rzeczypospolitej
Choć podkrakowska Wieliczka i położona nieopodal Bochnia od dawien dawna zajmują - niemal ex æquo - pierwsze miejsce w "solnej" części zbiorowej wyobraźni Polek i Polaków, mapa "słonych" dziejów Rzeczypospolitej pozostaje znacznie szersza - a jej mniej znane punkty pod wieloma względami dorównują najsłynniejszym. Gdzie białe złoto połyskuje więc mniej oczywistym blaskiem?

Od czynnej Kłodawy po nieistniejące Wapno. O solnym świecie słów kilka
Na wschodnich rubieżach Wielkopolski, w Kłodawie, wciąż pulsuje serce górnictwa solnego - czynna kopalnia, której szyby, Michał i Barbara, od połowy XX wieku wyznaczają rytm życia miasteczka i jego okolic. To tutaj prowadzi najgłębsza w Polsce, a zarazem jedna z najgłębszych na świecie tras turystycznych, która schodzi aż sześćset metrów pod powierzchnię ziemi. Zjazd w głąb odbywa się windą, jakiej nie powstydziłby się żaden przemysłowy kolos - kilkadziesiąt sekund wystarczy, by znaleźć się w zupełnie innym świecie, gdzie ściany lśnią kryształami, a powietrze przesycone jest solnym aromatem, działającym kojąco tak na oddech, jak i na i zmysły. Kłodawskie korytarze nie są tym samym muzealną rekonstrukcją, lecz fragmentem żywego organizmu przemysłowego; wciąż słychać tam odgłosy maszyn, wciąż widać ślady świeżej eksploatacji. Osobliwością Kłodawy pozostaje różowa sól, mogąca pochwalić się ponadprzeciętną zawartością żelaza - jej barwa zawiera zaś w sobie zapis geologicznych procesów sprzed milionów lat.
Własną stolicę białego złota przez długie lata miały także Kujawy - tę stanowił zaś Inowrocław. Działała tu kopalnia Solno, której początki sięgają XIX wieku, a która po rozbudowie w XX stuleciu stała się jednym z największych zakładów solnych kraju. Podziemne korytarze kryły nie tylko zwykłą sól kamienną, ale też niezwykłe kryształy różowej soli, bliskie tym kłodawskim. Jednak geologia okazała się bezlitosna - zagrożenie zapadliskami i kosztowna eksploatacja zmusiły do zamknięcia zakładu w latach 80. XX wieku. Miasto nie pogrążyło się jednak w zapomnieniu. W Inowrocławiu sól stała się podstawą innego rodzaju bogactwa - leczniczych solanek, które uczyniły zeń jedno z najsłynniejszych uzdrowisk w Polsce. W Parku Solankowym stanęły monumentalne tężnie, a inhalacyjny mikroklimat przyciąga dziś tysiące kuracjuszy. Pod nimi, niczym w uśpionym śnie, trwają zatopione korytarze kopalni, a pamięć o górniczej przeszłości pielęgnowana jest w muzeach i lokalnych opowieściach.
Częścią solnej rzeczywistości jest i opowieść dramatyczna. Pałuckie Wapno, niegdyś największy producent soli w Polsce, w czerwcu 1977 roku doświadczyło bowiem tragedii (jednej z największych w dziejach polskiego górnictwa, choć bez ofiar), która w jednej chwili zniszczyła lata pracy (a nierzadko i życia) całej społeczności. Do wyrobisk wdarła się woda, rozpuszczając solne filary i pochłaniając całe osiedla. Powierzchnia ziemi zapadła się, tworząc ziejące pustką zapadliska, a kopalnia im. Kościuszki zniknęła bezpowrotnie. Dziś pozostały po niej ruiny - zardzewiałe szyby, zrujnowane hale, z których część wpisana została niedawno do rejestru zabytków techniki. Mimo to kopalniane pozostałości stanowią dziś krajobraz postindustrialny, w którym czas zatrzymał się w momencie katastrofy. Wapno nie jest miejscem turystycznych pielgrzymek - raczej memento, przestrzenią ciszy i pamięci, gdzie każde zardzewiałe koło wyciągowe przypomina o cienkiej granicy między eksploatacją a zagładą.
Obok tych miejsc, które można zwiedzać lub o których można snuć opowieści, istnieją również zakłady czynne, lecz niedostępne. W Polkowicach-Sieroszowicach, w cieniu miedziowego imperium KGHM, wydobywa się sól zalegającą niemal kilometr pod ziemią. Na Kujawach spółka Solino tłoczy wodę w głąb złoża, rozpuszcza sól i pompuje solankę na powierzchnię, by produkować sól warzoną i jednocześnie tworzyć ogromne kawerny do magazynowania paliw. Na Górnym Śląsku natomiast sól odzyskuje się z wód kopalnianych - w Czerwionce-Leszczynach powstaje w ten sposób "sól dębieńska", produkt uboczny górnictwa węgla. To zaś jedynie część listy.
"Słona" Polska nie kończy się więc na dwóch ikonach. Całość tworzy zaś wielką opowieść o surowcu, który przez stulecia był bogactwem, lekarstwem i budulcem całych kultur. I choć nie każda kopalnia zamienia się w muzeum, wszystkie wpisują się w krajobraz, który przypomina, że sól nigdy nie była tylko przyprawą - była podstawą cywilizacji.