Monumentalne sekwoje, "płonący wodospad" i krajobraz większy od wyobraźni. O wyjątkowości kalifornijskiego Yosemite
Choć na świecie istnieją setki miejsc, które migrują po rozmaitych "bucket lists", zyskując dzięki temu etykietę "należy zobaczyć choć raz w życiu", nie bez przyczyny w panteonie tym periodycznie pojawia się kalifornijski Park Narodowy Yosemite. Ów amerykański przypadek sprawia bowiem wrażenie spektaklu natury w wydaniu monumentalnym, gdzie skala pejzażu i precyzja detalu zdają się kroczyć ramię w ramię – każdy zaś, komu przyjdzie znaleźć się w tej przestrzeni, niemal od razu rozumie, że kategorie wielkości wymagać będą reinterpretacji.

Tytułem wstępu – Yosemite National Park znajduje się w środkowej Kalifornii (około trzech godzin drogi od San Francisco) i rozpościera na około 3000 kilometrów kwadratowych północnych stoków Sierra Nevada. I choć już rozmiar (dla porównania – największy z polskich parków narodowych, Biebrzański, skupia się na przestrzeni ponad pięć razy mniejszej) działa niczym otwierający akord, właściwy ruch turystyczny skupia się przede wszystkim w Yosemite Valley, obejmującej około 18 kilometrów kwadratowych – tam też trafia większość z ponad czterech milionów odwiedzających; wąskie dno doliny przecina Merced River, otoczona przez pionowe ściany granitu, a nad łąkami i lasami zawisają tysiącmetrowe urwiska, z których to – niczym srebrne nici – spadają wodospady. Wrażenie? Niezapomniane.
Warto przy tym wspomnieć, że park pozostaje jednym z mitów założycielskich ochrony przyrody w Stanach Zjednoczonych (pierwsze akty ochronne przyjęto bowiem już w 1864 roku, zaś status parku narodowego Yosemite otrzymało dwadzieścia sześć lat później – jako trzeci tego typu obszar w USA, po Yellowstone oraz Sequoia National Park); od 1984 roku całość figuruje natomiast na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
W katalogu tamtejszych ikon pierwsze skrzypce grają na ogół El Capitan – monolit sięgający 2307 metrów nad poziomem morza i stanowiący jeden z najbardziej cenionych celów wspinaczkowych – oraz charakterystyczna formacja znana jako Half Dome (długo uważana za "absolutnie niedostępną"); z drugiej strony i w nieco innym rejestrze brzmią zaś wodospady, w tym Yosemite Falls (mierzący łącznie 739 metry, a więc jeden z najwyższych w Ameryce Północnej), a obok między innymi Bridalveil Fall czy Ribbon Falls, które zmieniają wolumen i tonację wraz z upływem pór roku. To jednak zaledwie namiastka.

Prastary Grizzly Giant i "ognisty" Horsetail Fall. O emblematach Yosemite
Na południu parku rozpoczyna się swoista lekcja pokory w obliczu natury, którą wyznaczają wiecznotrwałe drzewa – tam odnaleźć można bowiem Mariposa Grove, czyli największe w Yosemite skupisko mamutowców (czyli sekwoi olbrzymich), liczące kilkaset dojrzałych okazów; wśród nich króluje Grizzly Giant – okaz, którego wiek szacuje się na około trzy tysiące lat (z marginesem błędu wynoszącym lat dwieście pięćdziesiąt), wysoki na blisko 64 metrów i mogący pochwalić się objętością, czyniącą zeń jedno z największych drzew tego gatunku na świecie. Spacer tym gajem jest przy tym swego procesją między żywymi monumentami, gdzie rdzawe pnie, wiecznozielone korony oraz powolny szum tworzą mariaż jedyny w swoim rodzaju.

Jest też w Yosemite zjawisko, które nawet w erze przesytu obrazami potrafi doprowadzić do "opadającej szczęki" – niewielki Horsetail Fall, pojawiający się zimą oraz wczesną wiosną we wschodniej części El Capitan. W połowie lutego, przez kilka minut po zachodzie słońca, staje się on bowiem płonącą kaskadą – wtedy też ostatnie promienie trafiają w wodną strugę, sprawiając, że ta przybiera intensywnie pomarańczowy odcień, mieniąc się "magmowym" blaskiem (nie bez przyczyny zjawisko ochrzczono mianem "flowing lava"). Cud ów pozostaje jednak tak precyzyjny, jak i kapryśny – bez odpowiedniego zasilenia wodą i bezchmurnego nieba pozostaje bowiem zwykłym, kilkudziesięciometrowym spadem.

Kalifornijski teatr panoram. Jak patrzeć, by zobaczyć więcej?
Kiedy dolina odciśnie się już w pamięci, warto wznieść się nieco wyżej – Glacier Point (położony około 2200 metrów nad poziomem morza) otwiera dostęp do jednej z najpiękniejszych miejscowych panoram; stamtąd rozciąga się widok na wspominane już Half Dome, El Capitan, Yosemite Falls, a także cały amfiteatr granitu – wszystko w jednym, choć szerokim spojrzeniu; podobnie ma się kwestia Tunnel View – punktu oferującego niemal pocztówkowy krajobraz.

Powyżej doliny leży zresztą większość parku, a krainie wysokogórskich łąk, jezior i lasów otwiera się dzięki Tioga Road, drodze łączącej Crane Flat z Tioga Pass, by opaść dalej ku Mono Lake (akwen ten charakteryzuje się zaś między innymi unikalnymi formacjami skalnymi) – z powodu śniegów ścieżka bywa jednak zamykana (nierzadko trwa to do połowy lata), co sporo mówi o wysokości oraz klimacie. Po drodze napotkać można mniej znane gaje mamutowców – Tuolumne Grove i Merced Grove – oraz niewielkie Lukens Lake, a także kolejną z wyjątkowych lokacji widokowych, czyli Olmsted Point (z perspektywą na Tenaya Lake – cel amatorów i amatorek wodnych aktywności).

"Stolicą" wysokich partii jest Tuolumne Meadows – węzeł szlaków, przez który przechodzą Pacific Crest Trail i John Muir Trail; o zachodzie słońca grzbiety Sierra Nevada gasną tu w subalpejskim różu. Hydrologia dopisuje zaś swoją część opowieści – Tuolumne River rzeźbi Grand Canyon of the Tuolumne (dostępny wyłącznie pieszo), po czym wpada w zalany Hetch Hetchy Canyon (który przed wypełnieniem wodą był formacją bliźniaczą Yosemite Valley), gdzie z korony tamy O'Shaughnessy zajrzeć można w głąb zatopionego kanionu.
Wymienione lokacje stanowią jednak zaledwie ułamek całości – Yosemite stanowi bowiem laboratorium kontrastów: od chaparrali u podnóża, przez sekwojowe lasy, po wysokogórskie hale. Mówi się, że na stokach tej części Sierra Nevada rośnie połowa wszystkich gatunków roślin Kalifornii, a znaczna część z nich zadomowiła się właśnie w granicach parku; wiosną wody są najbardziej żywiołowe, łąki świeżo zielone, latem dominuje światło i pył szlaków, jesień daje przejrzystość i dłuższe cienie, a zima – jeśli śnieg dopisze – rzeźbi granit ostrą, czarno-białą kreską.
A jeśli lista rzeczy "do zrobienia przed śmiercią" ma mieć jedno tylko okno na naturę, rozsądnie będzie otworzyć je właśnie tutaj.
Zobacz też: