Mleko z migdałów, twaróg z tofu i mięso z... mąki. O wegańskich zamiennikach popularnych produktów
Kamil Olek
Choć Światowym Dniem Wegan okrzyknięto przed laty 1 listopada, w Polsce, ze względu na zbieżność z innym ważnym dla wielu świętem, postanowiono przesunąć obchody na 1 października, łącząc je przy okazji ze Światowym Dniem Wegetarianizmu. A że każdy powód jest dobry, by ograniczyć spożywanie mięsa i innych produktów odzwierzęcych, przedstawiamy krótki przewodnik po wegańskich zamiennikach popularnych produktów. Sporą część z nich można zaś zrobić samemu. I to niekoniecznie z fasoli.
Wegańskie gotowce kontra roślinne zamienniki z własnej kuchni
Polska od pewnego czasu jawi się jako roślinny ewenement na mapie Europy – podczas gdy w niektórych (i to sporo większych) krajach wegańskich odpowiedników szukać można ze świecą (a i to na ogół nie pomaga), u nas wypełniają półki właściwie w każdym, nawet najmniejszym sklepie. Jednak i tak szeroka dostępność bywa niewystarczająca, zaś ceny – nie ma co ukrywać – nie wszystkim przypadną do gustu. Co wtedy?
Ano, pozostaje zabrać się do ich przygotowania we własnej kuchni. I choć pozornie wydaje się to skomplikowane i czasochłonne – nic bardziej mylnego. Zacznijmy od roślinnego mleka (które w sklepach dostępne jest na ogół pod nazwą "napój"). To wybierane jest nie tylko przez wegan, ale i alergików czy amatorów nieco innych smaków, aniżeli te najpopularniejsze. W domu inwencja twórcza wydaje się zaś nie mieć granic, bazą mogą być bowiem ziarna soi, migdały, nerkowce, wiórki kokosowe, płatki owsiane, ryż, orkisz, ale i wiele, wiele innych. Te (w dowolnej konfiguracji lub też solo) należy najczęściej zalać wcześniej wodą, odstawić, a następnie zmiksować oraz przecedzić przez gazę. I... gotowe. Poziom trudności? Właściwie żaden.
Przejdźmy więc "oczko" wyżej – do śmietan i jogurtów. Te również dostępne są w każdym dyskoncie (i nie tylko tam), ale domowe odpowiedniki w niczym im nie ustępują. Najprostszym sposobem na stworzenie roślinnego zamiennika kwaśnej śmietany jest zaś wykorzystanie niesłodzonego sojowego mleka. To, porządnie schłodzone, zakwasza się sokiem z cytryny, a następnie ubija, dolewając olej o neutralnym smaku. Proces nieco komplikuje się w przypadku jogurtów, do przygotowania których niezbędne są specjalne bakterie (podobnie jest zresztą w procesie domowego wytwarzania "zwykłych" jogurtów, powstających z produktów pochodzenia zwierzęcego). Mimo to jednak nie jest to czynność nazbyt czasochłonna.
Nie można zapomnieć i o jajkach. Te na miękko, twardo czy pośrednio z oczywistych względów odpadają (choć i w tej kwestii wegańska "kombinatoryka" pokazała, co potrafi, przepisy na roślinne "jajka" faszerowane należy raczej traktować jako ciekawostkę), gdy jednak pełnią rolę "dodatku", możliwości jest wiele. W ciastach z powodzeniem mogą zostać zastąpione przez banany, mus jabłkowy, purée z dyni czy siemię lniane z odrobiną wody. W jajecznicy z kolei sprawdzi się tofu – rozdrobione, smażone z ulubionymi dodatkami oraz doprawione kurkumą (dla koloru) i czarną solą (tę można na ogół pominąć, ma jednak silny, "jajeczny" posmak, dlatego też jest dość często wykorzystywana w wegańskiej kuchni).
Co dalej? Wierzcie lub nie, ale zweganizować da się w zasadzie każdy produkt, najczęściej zaś z pomocą przychodzi wspomniane już tofu (z którego to podobno da się przygotować wszystko, tak jak i z osławionej fasoli). Śniadaniowy twarożek? Tofu. Pasta do kanapek? Tofu. Imitacja ryby? Też tofu. Ba, na bazie tego sojowego "serka" przygotować można i sernik z prawdziwego zdarzenia. Wszystko dzięki jego strukturze oraz zdolnościom do przyswajania smaków.
No dobrze, czym jednak zastąpić mięso? I w tym przypadku moglibyśmy odpowiedzieć "tofu", byłaby to jednak tylko niewielka część pełnej odpowiedzi.
Tofu, tempeh, seitan i... TVP, czyli o "mięsnej" uczcie na roślinną modłę
Co prawda i tofu da się przygotować w domu, jednak jest to nie tylko czasochłonne, ale i średnio opłacalne, w tenże produkt więc powinniśmy zaopatrzyć się miejscu, mogącym poszczycić się dostępem do kasy fiskalnej. Później jednak – hulaj, wegańska duszo. Niewiele rzeczy nadaje się bowiem tak do przygotowania sernika (a właściwie tofurnika), jak i... sosu bolońskiego. Wystarczy bowiem rozdrobnić je dokładnie widelcem, przyprawić podobnie, jak uczynilibyśmy to z mięsem, a następnie usmażyć (lub też przypiec w piekarniku) i dorzucić do powstającego sosu. To zaś tylko jeden z setek, jeśli nie tysięcy sposobów.
Tempeh również wytwarzany jest z soi, jednak jej nasiona są wcześniej poddawane procesowi fermentacji (zanim jednak ktoś wyrazi swoje oburzenie, przypomnijmy, że żyjemy w kraju ogórków kiszonych). Przyprawiony i upieczony w całości może zaś z powodzeniem zastąpić choćby wędlinę. Z seitanem sprawa ma się jeszcze inaczej – nie tworzy się go bowiem z soi, ale z pszenicy. Co więcej i to możliwe jest we własnej kuchni – z pszennej mąki wyrabia się ciasto, które następnie wypłukiwane jest w wodzie (w celu pozbycia się skrobi), a następnie gotowane w aromatycznym wywarze. Tak przygotowany seitan może zastąpić choćby mięso w gulaszach czy kotletach.
Na koniec – TVP, które to, wbrew pozorom, nie ma nic wspólnego z telewizją publiczną. Skrótem TVP oznacza się bowiem teksturowane białko roślinne, które jest idealnym dodatkiem do wielu wegańskich dań, które przygotowywane są bez użycia produktów bogatych w naturalne białko. Smakowe wersje z powodzeniem sprawdzą się zaś w deserach i koktajlach.
Powyższe to zaledwie niewielka kropla w wegańskim morzu, każdy dzień przynosi bowiem coraz nowsze pomysły na roślinne odpowiedniki produktów, które do tej pory królowały na naszych stołach. Mamy ogromną nadzieję, że trend ten będzie trwał – bez zwierzęcej krzywdy.
Zobacz też: