Miasta-ogrody w Polsce. Gdzie szukać idei "zaprojektowanej dla zdrowego życia"?
Mianem "miasta-ogrodu" co rusz określane są kolejne polskie miejscowości, lecz na ogół wyrażenie to pozostaje li chwytliwą etykietą, mającą na celu sprzedaż wizerunku zielonej enklawy. W istocie termin ten odnosi się jednak nie do metafory, ale do precyzyjnej koncepcji urbanistycznej, której założeniem było stworzenie przestrzeni "zaprojektowanej dla zdrowego życia". I choć ta powstała jeszcze w XIX-wiecznej Anglii, na terenie Rzeczypospolitej po dziś dzień odnaleźć można - mniej i bardziej udane - próby urzeczywistnienia tejże. Gdzie szukać zatem miast-ogrodów w ich pierwotnym znaczeniu?

"Garden city" w praktyce, czyli o początkach i rozwoju zielonej idei
Omawiana koncepcja narodziła się jako odpowiedź na ciemne i duszne realia gwałtownie rosnących aglomeracji przemysłowych, zaś twórcą tej wizji był Ebenezer Howard - Anglik, który w 1898 roku, w książce "Garden Cities of To-Morrow", przedstawił projekt samowystarczalnych osiedli satelickich, zorganizowanych wokół centralnego parku; z niską, willową zabudową, szerokimi alejami oraz obficie nasadzoną zielenią. We wspomnianym dziele założono nawet ścisłe proporcje - 35 metrów kwadratowych zieleni na mieszkańca, a także około 200 metrów kwadratowych działki na dom. Filozofia, choć prosta, jawiła się zarazem jako utopijna - połączenie zalet miasta (a więc pracy, kultury czy usług) z zaletami wsi (czystym powietrzem czy też kontaktem z naturą), eliminując zarówno smog, jak i społeczne niedostatki. Miasto miało być "zaprojektowane dla zdrowego życia" - z przemysłem ograniczonym do niezbędnej skali i otoczone pasami rolniczymi; jego przestrzeń miała z kolei być zarządzana dla wspólnego dobra mieszkańców.
Idea Howarda szybko znalazła uznanie w niemal całej Europie. Już w 1903 roku powstało Letchworth Garden City - pierwsze miasto-ogród, założone w regionie East of England. Wkrótce potem zbudowano Welwyn Garden City (około 30 kilometrów na północ od Londynu), a po 1945 roku koncepcja odżyła w ramach brytyjskich "new towns", takich jak Basildon czy Stevenage. Równolegle, jeszcze przed rokiem 1939, rozwijały się analogiczne projekty w Niemczech (chociażby Hellerau pod Dreznem) czy w USA (jak Radburn w stanie New Jersey). Polska zaś - wchodząca wówczas w okres urbanistycznych eksperymentów i modernistycznej myśli - szybko przyjęła podobną filozofię.
Podkowa Leśna, Milanówek i inne. O polskich miastach-ogrodach
Podwarszawska Podkowa Leśna, założona w 1925 roku z inicjatywy przemysłowca Stanisława Lilpopa, stanowi najbardziej wzorcowy z polskich przykładów realizacji idei Howarda. Antoni Jawornicki rozrysował plan tejże na układzie koncentrycznych alei wokół stacji kolejowej Warszawskiej Kolei Dojazdowej, gdzie powstała willowa enklawa zanurzona w lesie, z szerokimi ulicami i reprezentacyjnymi budynkami - od pałacyku Lilpopa po willę "Aida". Dziś Podkowa Leśna, wpisana do rejestru zabytków, zachwyca starodrzewem i atmosferą kurortu rodem z okresu dwudziestolecia, będąc jedynym polskim miastem, które nosi urzędowy tytuł "miasta-ogrodu".
Na liście znajdziemy także Milanówek, również położony pod Warszawą. Nazywany niegdyś "perłą Mazowsza", od końca XIX wieku pełnił funkcję uzdrowiska i letniska dla warszawskiej inteligencji. Wkrótce zyskał status "miasta-ogrodu" - z willami w stylach od klasycyzmu po zakopiańszczyznę, skrytymi w zielonych alejach. W okresie międzywojennym Milanówek przyciągał elity artystyczne i polityczne, a dziś nadal zachwyca klimatem starej willowej dzielnicy. To właśnie z Podkową Leśną i Brwinowem tworzył słynne podwarszawskie "trójmiasto ogrodów".
W samej stolicy idee Howarda wcielano z kolei w życie etapami. Żoliborz Oficerski, powstający od początku lat 20. XX wieku, miał być reprezentacyjną kolonią; na dużych, około tysiącmetrowych parcelach stanęły więc wille i kamienice otoczone zielenią, tworząc spójną, elitarną przestrzeń. Kilka dekad później, w latach 1959-64, Halina Skibniewska zaprojektowała zaś Sady Żoliborskie - osiedle bloków niskiej zabudowy wkomponowanych w zachowane drzewa owocowe dawnego sadu. Oba projekty - choć różne stylistycznie - łączyła ta sama filozofia: zapewnić mieszkańcom bliskość natury i kameralny charakter życia codziennego.
Na Górnym Śląsku ideę miasta-ogrodu wcielono zaś w życie już w 1907 roku. Bracia Emil i Georg Zillmannowie stworzyli osiedle patronackie dla górników kopalni "Wieczorek" (wówczas zwanej "Giesche"), inspirowane układem tradycyjnej wsi. Powstały domy, mieszczące od dwóch do czterech rodzin, każdy z własnym ogródkiem, a do tego infrastruktura - od piekarni po salę teatralną. Osiedle otaczały lasy, a centralny plac zdobiły stare buki. Choć w czasach PRL część zabudowy wyburzono pod bloki z wielkiej płyty, zachowane fragmenty Giszowca - wpisane do rejestru zabytków - wciąż urzekają atmosferą robotniczej utopii i przyciągają turystów.
Podczas gdy Mazowsze i Śląsk realizowały projekty miast-ogrodów w skali miejskiej, w okolicach Łodzi idea ta przyjęła formę letniskową. W latach 1928-1930, po parcelacji majątku barona Rostockiego, powstała osada "Miasto-Ogród Sokolniki". W lasach wytyczono sieć ulic i działek rekreacyjnych, które szybko wykupili mieszczanie spragnieni wytchnienia. Dziś to ponad 500 hektarów zieleni i kilka tysięcy działek - enklawa o charakterze raczej wiejskim, ale nadal wierna pierwotnemu zamysłowi: odpoczynkowi wśród drzew.
Wreszcie Komorów - założony w 1930 roku przez Józefa Markowicza. Był jednym z najlepiej zaplanowanych przykładów: akt notarialny przewidywał, że każda działka przeznaczona jest wyłącznie pod dom jednorodzinny, a średnia powierzchnia parceli wynosiła ponad 1000 metrów kwadratowych. Układ ulic - szerokich, nawet 20-metrowych - uzupełniały tereny pod park, szkołę, kościół i boisko. Komorów od początku miał pełną infrastrukturę, a do dziś zachował klimat podwarszawskiej enklawy. Choć presja deweloperska i wycinka drzew zacierają dawny charakter, wciąż pozostaje symbolem racjonalnego planowania przestrzeni w duchu miasta-ogrodu.
Polskie miasta-ogrody nie są więc tylko reliktem modernistycznej utopii. Podkowa Leśna, Milanówek, Żoliborz, Giszowiec czy Komorów pokazują, że ta idea zapewniała nie tylko komfort estetyczny, lecz przede wszystkim jakość życia: przestrzeń, zieleń, światło, zdrowie. Nie bez powodu współcześni badacze powtarzają, że "dziedzictwem Howarda są przedmieścia" - zielone enklawy oddalone od wielkomiejskiego zgiełku, w których rodzą się nowe społeczności. W czasach ponownego poszukiwania równowagi między człowiekiem a naturą, miasto-ogród okazuje się nie tyle zamkniętym rozdziałem historii urbanistyki, ile wciąż żywym wzorcem, do którego chętnie wracają architekci i mieszkańcy.